zabawne, dla mnie rola Davida była pełna nawiązań do Lawrence'a z Arabii (nie tylko to, że śpiewał jego piosenkę, ton głosu i sposób mówienia też były wzorowane zdaje się na tych spokojniejszych momentach gry O'Toole'a). Tak jakby David postanowił być czymś, czym Lawrence być nie mógł. W scenie z zapałką w Promoteuszu (w tych pierwszych kilku dobrych scenach filmu) pisze się często, że uświadomiła Davidovi dość dobitnie, jak bardzo się od ludzi różni. Ale dla Lawrence'a ludzkie ciało, fakt że odczuwało ból, zmęczenie, było obiektem czyjegoś zainteresowania, stanowiło o przynależności (nie wyglądam jak Arab ergo nie mogę być Arabem), było ograniczeniem. David nie musiał się tym przejmować. Lawrence chciał iść za Temistoklesem i zbudwać wielki naród z małych ludzi. David mógł iść krok dalej i stworzyć nową rasę (z dość mizernych początków). To jest ten właśnie moment, w którym gra aktora stanowi wartość dodaną do filmu nie tylko dlatego, że sama w sobie jest dobra (to można oceniać różnie), ale też stwarza dodatkowe możliwości interpretacyjne.