Połowa jego filmów to jakieś nieporozmienie, niskobudżetowe Amsterdam Heavy czy The Portal.
Zdziwiło mnie, że tam w ogóle wystąpił
Podejrzewam, że wyznaje filozofię "aktor jest do grania, jak du*a do sr.ania". Jest na drugim końcu jest elitaryzm Day Lewisa, który uważnie dobiera role, przez to gra raz na 3 lata.
Wbiłem na ten temat by coś napisać, ale w sumie już nie potrzebuje... Wystarczy zobaczyć jego filmografię z ostatnich lat. Przesuwa się...i przesuwa...
Dokładnie tak, Mike ma na koncie już niestety koło 240 filmów (od ponad dekady ponad 15 na rok) no i znakomita większość to gnioty, szkoda go, trochę z nim jest jak z Ray'em Liottą. A na drugim biegunie Day Lewis - gdzieś ponad 200 filmów mniej...