Michelangelo Antonioni

8,2
1 167 ocen pracy reżysera
powrót do forum osoby Michelangelo Antonioni

To jest wieli reżyser i ubolewam nad tym, że nie jest bardzo znany. On potrafił oddać relacje międzyludzkie w genialny sposób a dodatkowo klimat jego filmów (Przygoda, Powiększenie) jest fenomenalny. Po prostu wielki artysta. U niego ujęcie potrafiło trwać kilka minut i trzymać w napięciu. To rzadkie zjawisko. Tylko geniusz mógł kręcić w taki sposób.

Kamileki

Skąd wniosek, że Antonioni jest mało znany? Według mnie Antonioni, Visconti, Fellini, Pasolini, Scola i de Sica są najbardziej znanymi włoskimi twórcami poza granicami swojego kraju, każdy kto interesuje się kinem zna ich nazwiska i dokonania.

madz20

Oprócz Powiększenie i Zawodu Reporter mało kto ogląda inne jego produkcje. Poza granicami Włoch jedynie Fellini miał taką sławę na jaką zasługiwał. To tylko moje zdanie.

Kamileki

A czyje to ma być zdanie skoro Ty je wyrażasz? Mało kto ogląda inne dzieła Antonioni'ego? Ciekawe... Może sam nie obejrzałeś większości jego filmów przez co tak krzywdząco oceniasz innych widzów? Pragnę Cię uspokoić - znam bardzo wiele osób, które znają twórczość Antonioni'ego w szerszym zakresie niż wskazane przez Ciebie minimum. Jedno mnie w tym co piszesz intryguje, bawi a może mierzi... Jaka jest wartość sławy, bo skoro piszesz w ten sposób "jedynie Fellini miał taką sławę na jaką zasługiwał", to przypisujesz sławie samej w sobie jakąś doniosłą wartość. W mojej opinii dla samego Antonioni'ego sława i związany z nią bezmyślny poklask były nic nie warte, co sprawiło, że udało mu się zachować artystyczną wolność i twórcze nieskrępowanie.

madz20

A ja znam niewiele osób. Poza tym pisałem bardziej odnośnie statystyk, opinii itd. Jest ich za mało w stosunku do poziomu jaki reprezentował ten pan. Sława o jakiej pisze ma pozytywne znaczenie. Jakie znaczenie ma dla kariery Antonioniego fakt, że byłby bardziej znany? Jeśli ktoś jest zdrowy na umyśle to mu to kompletnie nie przeszkadza. Wolisz, żeby świetne filmy były "nie dość" znane? Może napisz, że jakiś krąg wtajemniczonych powinien mieć tylko do niech dostęp.

Kamileki

Bardzo nieporadnie bronisz swojej wyjściowej opinii a ta niezdarna, kanciasta i pozbawiona polotu ironia zamykająca wypowiedź tego nie zakrywa... Pomogę Ci - mylisz pojęcie "sławy" z "uznaniem". Jak widać na Twoim przykładzie pojedyncze (wydawałoby się proste) słowo odbiera sens wypowiedzi. Szkoda tylko, że autor, który wypisuje brednie nie ma na tyle ogłady by w porę się z nich wycofać a zamiast tego sili się na sarkazm...

madz20

By zakończyć tę idiotyczną wymianę zdań, za słownikiem:
sława: rozgłos, powszechne uznanie
Oczywiście możesz nadal bawić się pisaniem zdań ubranych w piękne słówka tylko nie rozumiem po jaką cholerę tak Ci zależy na "wygraniu" wirtualnej rozmowy. Mój podziw. Co śmieszne moje ostatnie zdanie w niewielkiej części jest ironią, bo będąc tak poważną osobą jak Ty nigdy nic nie wiadomo.

Kamileki

Nie widzisz różnicy między "uznaniem" a "powszechnym uznaniem"? Pierwotnie użyte sformułowanie "nie jest bardzo znany", zamienione potem słowem "sukces" bynajmniej nie odnosi się do elementu wartościującego a ilościowego wszystkiego tego co popularnością się zowie.
PS
Skąd wniosek, że w coś gramy? Przecież już Twój pierwszy post to "falstart" albo jak wolisz "spalony".
Odnoszę wrażenie, że nawet nie wiesz ile masz z Barry Lyndona :) nieprzypadkowa obecność w avatarze :D.
Ale, żeby Twe słowo stało się ciałem - milknę.


madz20

Sukces, a popularność to kompletnie co innego. Ale przecież piszę z kimś mądrzejszym od słownika. Parafrazując cytat z pewnego znanego filmu mam do czynienia z istotą doskonałą. Z Barrego Lyndona nie mam prawie nic, każdy by nas bez problemu rozróżnił - mam jedną nogę więcej:)

Kamileki

Ale "być znanym" to "być popularnym" :).
Cóż Barry Lyndon to nie ilość nóg a charakter :P.
Ze słownością też masz problem, wszak miałeś kończysz a nie możesz...
PS
Nie czuj się wywoływany do odpowiedzi - naprawdę nie oczekuję już niczego więcej.

madz20

Z tymi nogami to była ironia. Po co mam kończyć. Rozmowa już nie jest idiotyczna.

madz20

Jeszcze dodam. Prawdę mówiąc coś sobie przypomniałem. Pisząc ten post nie byłem do końca trzeźwy [i nie, nie jestem Barrym Lyndonem bo skojarzenie ze zdjęciem może być dosyć mocne.. :)]. Zmienia to postać rzeczy jednak tylko o tyle, że nie powinienem w ogóle zamieszczać tego typu wpisów bo nie mają za wielkiej wartości i są mocno subiektywne. Ostatecznie to jednak tylko sieć i mało kto zastanawia się dokładnie nad każdym napisanym zdaniem.

Kamileki

Co ciekawe nie znalazł uznania w oczach takich reżyserów jak Bergman czy Truffaut. Dla Bergmana był zduszony przez własną monotonię, a dla Truffauta zbyt nudny i sieriozny.

Kamileki

Co ciekawe nie znalazł uznania w oczach takich reżyserów jak Bergman czy Truffaut. Dla Bergmana był zduszony przez własną monotonię, a dla Truffauta zbyt nudny i sieriozny.

Kamileki

Co ciekawe nie znalazł uznania w oczach takich reżyserów jak Bergman czy Truffaut. Dla Bergmana był zduszony przez własną monotonię, a dla Truffauta zbyt nudny i sieriozny. W ogóle ciekawie czyta się wbijane szpile przez jednych reżyserów w drugich, bo gdyby zwykły widz tak się wypowiadał, mógłby zostać uznany za ignoranta.

gowniarz_wyniosly

Ale Tarkowski lubił Antonioniego obok Felliniego, Bressona i Vigo uważał go za jednego z najbardziej inspirujących zachodnich twórców. Cóż Truffaut nigdy nie ukrywał, że bardziej na niego wpłynęli amerykańscy filmowcy a współczesne mu kino europejskie kontestował. Zgadzam się co do refleksji końcowej - to środowisko wydaje się być bardzo zawistne - świetnym przykładem jest Wajda, który nie umie ciepło wyrażać się o innych polskich twórcach - a jeśli już pozwoli sobie na pozorny komplement to za chwilę tak go obróci, że zdaje się kpić i umniejszać cudzym dokonaniom.

madz20

Nic dziwnego, w końcu Antonioniego ktoś musiał doceniać skoro już w latach 60. został uznany za jednego z najlepszych reżyserów. Tarkowski miał pewnie z Antonionim wiele wspólnego, choćby drążenie w swoich filmach kwestii ludzkiej moralności. Poza tym szanował on wielkich reżyserów jako klasę samą w sobie, a szczęśliwie wówczas każdy z wielkich miał swój osobisty styl. Natomiast krytyki ze strony Bergmana czy innych nie odbierałbym jako zawiść, wszak oni też z uznaniem wyrażali się o innych twórcach, po prostu reżyser jest również widzem, też ma swoje preferencje i oczekiwania względem filmu. Ma jednak tę przewagę nad zwykłym widzem, że sam robi filmy, nierzadko uznane i nikt mu nie zarzuci ignorancji czy braku inteligencji, gdy kogoś tam skrytykuje. Najwięcej krytyki spłynęło chyba na Godarda, któremu oberwało się i od Bergmana, i od Wellesa oraz Herzoga, co po obejrzeniu paru filmów tego Francuza absolutnie mnie nie dziwi. A Wajda, no cóż, przy takiej "twórczości" jaką prezentował i prezentuje, mógłby wykazać trochę pokory, zwłaszcza że wiele filmów robili za niego asystenci, a on sam jedyne co potrafił to wybierać taką tematykę, żeby ciągle pływać na powierzchni.

gowniarz_wyniosly

Tarkowski i Antonioni kierowali się wspólną zasadą, że nie da się robić filmów w oderwaniu od własnych przeżyć i doświadczeń. Widać chociażby po "Nostalgii", którą Tarkowski "robił" wspólnie z Guerrą - stałym współpracownikiem Antonioniego, że ich światy się przenikają. Z pewnością wielkim artystom łatwiej jest oddać honory innym zasłużonym twórcom... Co do Wajdy masz dużo racji... Ostatnio oglądałam dokument "Andrzej Wajda: róbmy zdjęcie!" i miałam nieodparte wrażenie, że Wajda ma problem z komunikowaniem się z aktorami - wszystko załatwiał przez kogoś - nie za bardzo mu wychodziło udzielanie wskazówek, porad - wiedział jaki efekt chce uzyskać ale nie umiał tego przekazać w sposób spokojny, miotał się, klął - statystów nazywał bezrozumnymi głupcami...
Godard to jest stan umysłu - styl bycia :), facet ma charyzmę, pewność tego co mówi - nawet jeśli to totalne bzdury to będzie przy swoim trwał, pokory nie ma za grosz więc nic dziwnego, że nie znalazł uznania w oczach kolegów z branży - szczególnie, że sam był i jest bardzo cyniczny i uszczypliwy - już jego konflikt z Truffaut i absurdalne zarzuty jakie wobec niego stawiał mówi o nim wiele - jest małym człowiek - gburowatym i zakochanym w sobie. Swojego czasu Godard zrobił kilka ciekawych projektów, jednak z czasem stał się wtórny i nudny.

madz20

Właśnie - Tarkowski i Antonioni mogli mieć różne spojrzenia na otaczający ich świat, ale jedno na filmy, jakie tworzyli. Zresztą wielkie indywidualności artystyczne to do siebie mają, że filtrują rzeczywistość poprzez pryzmat własnego "ja". Tak robił też i Bergman, i Fellini, i pewnie Bunuel i wielu innych, dlatego ich filmy wydają się być tak osobiste. Tarkowski miał niestety utrudnione zadanie tworząc w kraju gdzie indywidualizm raczej nie był w cenie, a w dodatku sam miał on trudny charakter. No ale jak już wyjechał to pokazał pełnię swoich możliwości. Może nie w "Nostalgii", ale w "Ofiarowaniu" z pewnością. W dodatku w kraju i języku Bergmana, a odnoszę wrażenie, że oni obaj byli dla siebie mistrzami. Z kolei Antonioniego Bergman uważał za rywala, z wzajemnością zresztą.
O Wajdzie nieszczególnie chce mi się pisać, jednak czytałem w wywiadzie, dosyć obszernym, z Andrzejem Żuławskim o metodach pracy Wajdy i o tym, że wizji nie miał praktycznie żadnej. Przychodził na plan i zbierał pomysły współpracowników "jak to zrobić". A tymi asystentami byli inni reżyserzy, jak Kutz, Morgenstern czy właśnie Żuławski i to oni wymyślali zapalanie kieliszków czy spychanie konia w przepaść.
Dlatego już wyżej cenię Godarda, choć akurat to jeden z tych reżyserów których niestety nie trawię. Niby nadawał ton Nowej Fali i próbował przewietrzyć kino zamknięte w studiach filmowych, ale zamiast lekkości widzę sztuczność, zamiast przekazu - ideologię lub monumentalną symbolikę, a zamiast nowatorstwa toporność. O wiele bliższy z tego nurtu jest mi Resnais czy właśnie Truffaut, bo ich filmy ogląda się znacznie lepiej. Być może masz wiec rację, że to kwestia jego charakteru, bo od Godarda trąci mocno artystyczną bufonadą.

gowniarz_wyniosly

Z Godardem jest trochę tak, że on zawłaszczył sobie pojęcie nowej fali i uzurpuje sobie prawo bycia pionierem tego ruchu tylko dlatego, że został mu najdłużej wierny. Dwie generacje reżyserów (urodzeni w latach 20-tych i 30-tych) tworzyły ten nurt, m.in.: Truffaut, Malle, Chabrol, Resnais, Lelouch, Varda, Rohmer i Vadim - wszyscy pracowali na siłę tej fali, jednak każdy z nich z czasem dojrzał i przestał się buntować - w pewnym wieku i w pewnych okolicznościach to zwyczajnie przestaje mieć jakikolwiek sens i jest zwyczajnie śmieszne. Samo to, że wielu z tych twórców przestało restrykcyjnie przestrzegać ideałów nowej fali Godard uznał za zdradę i wściekle atakował chociażby Truffaut, któremu zarzucał bycie reżyserem establishmentów, chcącym przypodobać się "sferom". Mam wrażenie, że Truffaut wiedział, że pewne środki wyrazu się zużywają a Godard nie potrafił tego przyjąć do siebie dlatego niektóre jego filmy epatują sztucznością - narzuconą figurą, stylistyką. Inna sprawa, że Godard nie posiadał żadnej wiedzy związanej z techniczną stroną realizacji filmu. Jest taka anegdotka, która mówi, że Godard został zaproszony do Stanów by uczyć fachu studentów reżyserii - skończyło się na marksistowskich pogadankach, bo Godard nawet nie umiał trzymać kamery, a pojęcie planu było mu całkowicie obce.
A czy sceny z kieliszkami z "Popiołu i diamentu" nie wymyślił przypadkiem Adam Pawlikowski? Coś takiego mi się o uszy obiło...

madz20

No proszę. Ciekawych rzeczy się dowiaduję. Tak naprawdę Nową Falę ciągle poznaję, ale miałem wrażenie, że to Godard robi filmy pod krytyków a nie dla ludu. Tymczasem to on zarzuca coś Truffautowi. Niemniej jednak jak widzę Godard jest postacią niejednoznaczną, bo ma w sobie coś buntownika, choć trochę nieudolnie potrafi to przekazać.
Co do Pawlikowskiego to nie spotkałem się z tym. Kiedyś słyszałem, że to pomysł Cybulskiego, ale jednak źródła mówią, że jednak Morgenstern. Cybulski natomiast wymyslił to przesuwanie kieliszków po blacie. W każdym razie Wajda ma tu mały udział.

gowniarz_wyniosly

Sukces ma wielu ojców - scena kultowa i najwidoczniej każdy chce mieć w tym swój udział :). Jakby nie patrzeć Cybulski kradnie ten film - jego fenomenalna gra, wielkie zaangażowanie plus zdjęcia Jerzego Wójcika stanowią o wielkości tego obrazu.

madz20

Co to za pogaduszki w moim temacie. Dyskusyjny klub filmowy sobie otworzyli no. To, że Tarkowski cenił Antonioniego mało mnie obchodzi. Z nim nie pogadam o filmach Włocha :-)

Kamileki

Widzę małą nadzieję na krótką rozmowę z Tarkowskim - seans spirytystyczny :), tylko trzeba znaleźć medium biegle władające językiem polskim i rosyjskim - zwykły, pospolity guślarz może mieć niewystarczające kompetencje :)... chyba, że mit wierzy Babel i pomieszanie języków po drugiej stronie nie obowiązuje :).

madz20

To mi przypomina pewną scenę z Rashomona. Z ciekawości zapytam: Czy aby nie znasz języka rosyjskiego... ?:)

Kamileki

Owszem znam ale boję się duchów :) i mężczyzn z wąsami - a duch mężczyzny z wąsami wprawiłby mnie w prawdziwie histeryczny przestrach :).

madz20

A tam, "odrobina" strachu nie zaszkodzi. Kobiety lubią takie emocjonalne sytuacje :) Ja za to odbędę porządną rozmowę.

Kamileki

To zgadamy się w Dzień Zaduszny :P - będzie lepszy klimat. Szykuj listę pytań a ja wrócę do II części "Dziadów" celem przypomnienia sobie tajników sztuki guślarskiej.

madz20

http://www.youtube.com/watch?v=aVapqPu9guU :)

madz20

Poza niepotrzebnymi wycieczkami osobistymi to wspaniale intrygująca dyskusja, jak nie na filmwebie. Dziękuję za ciekawą lekturą oraz gratuluję gustu i wiedzy, Panie i Panowie kinofilowie. A gdyby ktoś w tej dyskusji o mistrzach kina wspomniał jeszcze o Terrencie Malicku, to byłbym wręcz wniebowzięty

madz20

Jak troche poczytalam o Tarkowskym i o Antonionim, obejrzalam wywiady z nimi, mysle, ze mieli bardzo wiele wspolnego. Nawet nie tyle bym powiedziala, ze tworzyli filmy w oparciu o swoje doswiadczenia i przezycia (bo tak jest u Felliniego, Bergmana, zeby podac tylko te nazwiska, ktore Wy podaliscie), jak pisala wyzej madz20, co raczej chcieli opisac rzeczywistosc, ktora znajduje sie ponad tymi przezyciami indywidualnymi, poprzez jakies medium, jakby ich doswiadczenia mialy prowadzic do pewnego uniwersum, szukali zwyczajnie czegos "glebiej" czy moze "wyzej". Wierzyli, ze tylko tak mozna oddac cokolwiek.

Adilka1

Rozwiewając wątpliwości co do sensu mojej wypowiedzi, podkreślam, iż nie chodziło mi oto, że Antonioni i Tarkowski nadawali swoim filmom rys biograficzny jak Fellini.
Pisząc, że korzystali ze swoich przeżyć i doświadczeń miałam na myśli fakt, iż nadawali oni swoim filmom osobliwy, sobie charakterystyczny ton poprzez to, że prezentowali świat takim jakim go odbierali - "przepuszczając" zjawiska społeczne przez filtr własnej wrażliwości. To filmowcy mocno i wnikliwie kontemplujący realia otaczającej ich rzeczywistości, także posługując się słowami "doświadczenia i przeżycia" nie miałam na myśli tego, iż dotyczyły one stricte osobistych doświadczeń wyjętych z ich życiorysu a przemyśleń na temat rzeczywistości, która stała się obiektem ich badań i rozważań.

madz20

Zrozumiano :-) Wyjasnilas pieknie i precyzyjnie to, co ja chcialam wyrazic powyzej.

Adilka1

Chciałam fachowo sprostować swój zbyt uproszczony skrót myślowy :P.

madz20

jaki bresson, jaki vigo? o czym wy gadanie w ogole?

_krakers

Nie znasz tych mistrzów?

gowniarz_wyniosly

Dodam niewiele do dyskusji, ale jednak napisze :-) Bergman juz na stare lata dodal, ze Antonioni nie mial zdecydowanie umiejetnosci technicznych, ale ze mial cos do powiedzenia. Przy czym uznal "Blow up" i "Noc" za arcydziela.

Adilka1

Bergman tak powiedział, tak? Moim zdaniem to jednak Antonioni w latach 60. miał mimo wszystko lepiej - pod technicznym względem - zrobione filmy niż Bergman w tamtym czasie. Natomiast obaj do powiedzenia mieli zawsze tyle samo.

gowniarz_wyniosly

Tak wlasnie powiedzial, moge Ci przeslac link z wypowiedzia Bergmana, z YT :-)

Adilka1

Wierzę ci na słowo :)
Ale i tak poproszę o link, chcę posłuchać co mój mistrz ma do powiedzenia.

gowniarz_wyniosly

Wlasciwie to bocznym torem mozna wydedukowac ten sens, ale juz wyyslam...

gowniarz_wyniosly

Też sadzę, że Antonioni był lepszy technicznie od Bergmana w latach 60'. Doskonała warsztatowo trylogia Włocha i dwie kolorowe perełki wizualne - Czerwona Pustynia i Powiększenie. Trylogia Bergmana wyróżnia się głównie zdjęciami Nykvista i tak naprawdę tylko Persona była technicznie doskonała w tym okresie.

Kamileki

"Scenarzysta Tonino Guerra pomaga mi od lat, dokładnie od "Przygody". On pochodzi z Romanii, ja z Emilii. Istnieje między nami przepaść. Pewnie dlatego zgadzamy się".
-
Michelangelo

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones