Mikołaj Roznerski

5,5
13 285 ocen gry aktorskiej
powrót do forum osoby Mikołaj Roznerski

Pójdę na przekór topowym komentarzom na forum. Uważam, że Roznerski może mieć spory potencjał, którego jednak nie wykorzysta w polskiej kinematografii. Z jednej prostej przyczyny: w Polsce nikt nie potrafi robić dobrych filmów. Właściwie wszystkie są przeciętne. Już nawet niskobudżetowe produkcje Netflixa bywają lepsze od polskiej kasowej "kinematografii".

Problem Roznerskiego jest taki, że jest obsadzany w rolach półgłówków, przygłupów i niedojrzałych emocjonalnie facetów. A ja stawiam tezę, że byłby w stanie odegrać rolę Skrzetuskiego lepiej, niż Michał Żebrowski. Żebrowski owszem, był w owym czasie przystojny, ale Roznerski ma do tego aparycję husarza. Już sam jego wygląd w pancerzu porucznika husarskiego zrobiłby 60% jego roli. Tylko nikt mu nie da szansy. Bo w Polsce nie robi się już bohaterskiego kina. I bo polskim kinem rządzą kobiety, które miały w domu rodzinnym kiepskie wzorce męskości. Dlatego większość postaci męskich w polskich filmach jest niedojrzała, przygłupia lub beznadziejna. Reżyserki i scenarzystki biorą męskie wzorce od swoich ojców, braci i partnerów znalezionych w chlewach, przez co w polskim kinie nie ma miejsca dla prawdziwie męskich postaci.

Idę o zakład, że gdyby Roznerskiemu pozwolono się wcielić w taką prawdziwie męską postać (jednego z głównych bohaterów prozy Elżbiety Cherezińskiej albo "półhistoryczną" postać Kazimierza Luxa), to wywiązałby się z zadania. Być może stanąłby obok Perepeczki i Deląga w rzędzie najbardziej męskich polskich aktorów. Ale niestety, póki polskim kinem będą kierowały kobiety z kompleksami na punkcie męskich facetów i fatalnymi wzorcami męskości, nikt mu nie da szansy rozwinąć skrzydeł.

Dajcie mu szansę wcielić się w rolę bohatera heroicznego. W zbroi, z szablą, w mundurze szwoleżera lub ułana. Albo w aktorskiej adaptacji Kapitana Bomby, obojętne. Tylko dajcie mu szansę, bo marnujecie jego potencjał.

Na forum Filmwebu sypią się komentarze, że jest aktorskim drewnem. A może nie czuje ról, które dostaje? Albo mu nie zależy i gra tak, jak scenarzyści mu napisali postaci - gra na miarę jakości scenariusza? Ja na jego miejscu też bym się nie starał. Bo bałbym się, że zostanę zaszufladkowany jako przygłup, jak Walduś Kiepski. Chciałbym, żeby moja rola życia była ważna, piękna i heroiczna. Może jak Gladiator Russela Crowe? Być może Roznerski też tak ma, dlatego się nie stara. Żeby przypadkiem nikt nie uznał za jego rolę życia jakiegoś pasztetu klasy B.

PS. Są tu jakieś kobiety? Wyobraźcie go sobie w jakimś kostiumowym romansie osadzonym w realiach XVII wieku. W husarskiej zbroi. Albo w roli szpiega Armii Krajowej, działającego na terenie III Rzeszy. Albo chociaż w takiej roli, jaką miał Alan Ritchson w filmie Ordinary Angels. Z chęcią poszedłbym do kina. A Wy?