Był fenomenalny :)

Za wcześnie odszedł po prostu

To jest żaden argument, patrząc na rychłą śmierć J.Deana.
Nie podpisał żadnego kontraktu z wytwórnią (jak Ci wyżej wspominani) i wybrzydzał jeśli chodzi o scenariusze. W biografii E. Taylor przeczytałam, że na schodach w jego mieszkaniu piętrzyły się nadsyłane do niego scenariusze, których były setki.

jaka to biografia ? :)

Elizabeth Taylor. Dama, kochanka, legenda 1932-2011.

Szkoda, że tak nie wiele osób go kojarzy. Mój ulubiony aktor, zaraz po Brando.

*niewiele

Dean prezentowal, uosabial w pewnym sensie podobne, hmm, tresci co Clift. A zatem smierc tego pierwszego niejako "uprzedzila" Clifta w byciu ikona. Prawda jest taka, ze po wypadku aktor nie byl soba i znajdowal sie na rowni pochylej. Wybrzydzal przy rolach, stawal sie nieznosny. Zreszta Monroe powiedziala, ze jedyny czlowiek w gorszym stanie od niej to wlasnie Monty.
Do czasu wypadku znajdowal sie na swietnej sciezce ku byciu czyms wiecej niz swietnym aktorem. Po wypadku tendencja sie odwrocila.
Moze sprawa jest bardziej prozaiczna. Jaki jeden film Clifta dzis kojarzymy jako kultowy? Taki w ktorym gra 1 skrzypce? U Deana, Brando czy Bogarta wiadomo.

Może "Stąd do wieczności"? Ewentualnie "Miejsce pod słońcem".

Dla mnie tak, ale dla srednio rozgarnietego widza, juz nie mowiac o popcorniaku, te filmy nie mowiac nic. Niestety.

Smutna prawda, ale zwykły popcorniak przecież nie kojarzy nawet "Buntownika bez powodu" czy "Tramwaju zwanego pożądaniem" też, a przynajmniej śmiem w to wątpić.

Ale Ojca Chrzestnego i propozycji nie do odrzucenia, oraz miny z chronicznym zatwardzeniem powielanym prze kolejne pokolenia już tak.