Jak to jest że taka cipa grała w takich trylogiach jak Władca Pierścieni czy Piraci z Karaibów, zresztą Ridley Scott też go lubi skoro wziął do Królestwa Niebieskiego i Helikoptera w Ogniu. Nie rozumiem fenomenu tego aktora.
Orlando dopiero się uczy. Broń Boże nie porównuję ich bo to byłaby profanacja ale o Leonardo DiCaprio też tak kiedyś mówiono, a teraz pewnie ci którym przeszły te słowa przez gardło łykają ślinę. Pamiętacie co mówiono o Leo po Tytaniku i Człowieku w żelaznej masce. Laluś, bawidamek, mięczak, pozer, dzieciak, odmowiano mu talentu. Obrzucano malinami. A teraz ? Ochy i achy. Łaska pańska na pstrym koniu jeżdzi. Nigdy więc nic nie wiadomo. Myślę że przyjdzie czas Orlando Blooma. Teraz będzie jeszcze przez jakiś czas, takim sobie ciepłym modelem dla nastolatek, a w przyszłości pokaże na co go stać. Obecny wygląd nie pozwala mu na zbyt wiele. Orlando tak jak Leo musi przejść transformację. Utyć, zbrzydnąć, postarzeć się, spotkać po drodze kogoś kto w niego na nowo uwierzy, najlepiej sławnego itp. Wówczas będą go traktować bardziej serio. Teraz jest jeszcze chłopcem i tak też go traktują. Nara.
Według mnie gra tak jakoś dziwnie. Fakt, jakby umiał tylko nie umiał. I może ja potem będę łykać ślinę, ale uważam, ze do tego czasu zyskał sławę dzięki temu, że grał w znakomitych trylogiach. A zresztą: weźcie się teraz postarajcie o dobrego aktora- dużo pracy i nieskończonych poszukiwań;-)
faktycznie, największe przekleństwo dla aktora to uroda. wtedy każdy kto tylko zechce może powiedzieć, że jego popularność ma związek tylko z ładną buzią. jest tysiące przystojniejszych facetów a mimo to Orlando zagrał w superprodukcjach...może to coś znaczy?
Trochę dziwnie gra,fakt.Raz mam wrazenie,że umie za chwilę,że nie umie:/ Aktorstwo to nie łatwy zawód,a odnoszę czasem wrażenie,że wygląd Bloom'a działa na jego niekożyść,bo wszystkim się zdaje,że tylko ładna buźka trzyma go w branży-nawet mu współczuję-Połowa ludzi go krytykuje,a połowa zasypuje komplementami.
Jak on się ma dowiedzieć co robi dobrze,a co źle?Ciągle słyszy sprzeczne opinie.
A dla mnie jest taki sobie.
Według mnie, jego aktorstwo jest bardzo słabe. Moja siostra podsumowała go tak, kiedy oglądała WP, cyt" On nie umie grać, on potrafi tylko ładnie wyglądać w filmie".
Bo rola tego Elfa ograniczała się jedynie do walki. Powiedz co on miał tam grać. Miał ładnie walczyć ( wyglądać ), a pomiędzy pchnięciami mieczem i strzałami z łuku dowcipkować z krasnalem. Było OK. To trochę tak jakbym powiedział że Arnold w Terminatorze słabo grał. A co miał do zagrania ? Strzelaninę, pościg i 10 kwestii tekstu. Orlando podobnie. Myślcie logicznie.
Jak mu strzeli 60,włosy posiwieją,zmarszczki poznaczą twarz itp,a z dawnej świetności niewiele zostanie to może osiągnie status wybitnego,całkiem serio aktora...kto wie-nie traćcie nadzieji!
Ciekawe jak potoczy się jego kariera po tak długiej przewie od czasów "Piratów z Karaibów: Na Krańcu Świata" do tej pory widziałam go tylko w filmie , których składał się wielu nowel "Zakochany Nowy Jork" i miał premierę tego roku w maju.
Teraz gra już w kolejnej superprodukcji. Mowa o Trzech muszkieterach. Poza tym ten drugi kostiumowy film, dramat, nie pamiętam dokładnie tytułu Albert...coś tam też ma dość spory budżet. Ta przerwa w jego karierze wzięła się z tego iż odwołano produkcję filmu o Pompejach gdzie Orlando miał grać ze S. Johanson. Polański wycofał się z projektu. Puźniej zrobiła to Johanson, a następnie Orlando ogłosił że robi sobie przerwę. Co miał zrobić ? Ten europejski projekt upadł a on poodrzucał już inne oferty. Jak widać wszystko mimo tej katastrofy wraca do normy.
Nie rozumiem, dlaczego go tak tępicie . Orlando wcale nie jest takim złym aktorem . moim zdaniem jeśli chce to potrafi . na przykład Elizabethtown, zagrał tam naprawdę nieźle . jego inne role tez były całkiem fajnie przez niego wykreowane, a to, że ma "ładną buźkę" może mu tylko pomóc. jeśli cos pójdzie nie tak, przykryje to swoją urodą . a tak wgl to ma 33 lata, więc ma czas .
Ja też nie bardzo rozumiem w czym problem. Większość osób w tym temacie widziała WP i PZK i wielcy znawcy aktorstwa Blooma. Mądrzejsi nawet od Scotta, Petersena i Jacksona razem wziętych. Jest doceniany za to co robi przez sławnych reżyserów, którzy na pewno nie współpracują z kimś "bo ma ładną buźkę". Fakt faktem, że zachowuje się jakby osiągnął już wszystko i był najlepszy na świecie. Ale trzeba mu przyznać, że ma talent.
Mnie osobiście jego gra nie zachwyca, mam wrażenie że w filmach chodzi głownie tylko o to, żeby się dobrze prezentował. Widziałam z nim większość filmów i wydaje mi się jakby w każdym był ''taki sam''. jego role są jednolite i bez wyrazu. Moje osobiste zdanie.
Oczywiście, że jak porównamy go do np Pacino to wypada lekko mówiąc "blado". Przypominam jednak, że najpopularniejsze filmy z Bloomem nie są ambitne. Nazwał bym je w zasadzie "proste". Winę za jednolitość jego aktorstwa zrzuciłbym raczej na role, w które się wciela.
Zobaczymy jak się Orlando pokaże w roli tętniącej emocją i wyrafinowaną ironią. Większość pewnie powie, że nigdy takiej nie dostanie, ale nawet wyżej wymieniony Pacino kiedyś zaczynał (i na początku jego kariery role w Zapachu kobiety czy Adwokacie Diabła na pewno by wyglądały inaczej).
Mi się podobało jak zagrał Legolasa w WP i we Władcy Pierścieni. Według mnie ma talent i jest przystojny
Chyba cie powaliło!!! Orlando to wspaniały aktor! No i przystojny! :'****** Słodziutki!!! Ale to moja uwaga a ty to se tam gadoaj co chcesz ja to go lubię i to bardzo!
Kolego, też kompletnie tego nie rozumiem.
Przecież ten facet poza ładnym ryjem nie ma absoulutnie nic do zaoferowania. W każdym filmie gra tak samo, to samo gejowskie spojrzenie, zawsze ta sama mina (taka sama na strach, stres, ból, radość, wstyd itd. itd.), nigdy nie zmieniająca się intonacja- zawsze ten sam ton niezależnie od sytuacji i scenariuszu. A nie dość, że intonacja się nie zmienia to jeszcze jest do niczego. Mówi szybko, bez emocji... w ogóle nie wczuwa się w role. Reżyseria bierze go na role zakochanych chłopców, żeby przyciągnąć młodą płeć przeciwną przez jego urok, to wszystko. Ale jak już widzę, że zaczynają w internecie porównywać tego pajaca do aktorów typu Brad Pitt, czy Joohny Depp i padają głosy NA BLOOMA... to mi się robi niedobrze.
Mimo, że raz na jakiś czas ma swoje parosekundowe 'przebłyski' to jednak nie świadczy o jego mistycznym ukrytym talencie. Może i kiedyś faktycznie do czegoś dojdzie, ale na chwilę obecną nie zasługuje na to, aby być w czołówce współczesnych aktorów, a już na pewno nie grać głównych ról, w wielkich produkcjach miary Władcy Pierścieni.
Zanim zaleją mnie tony fanów i fanek pana Orlando, to powiem że poza argumentem 'jest śliczny/słodki' nie padają na jego korzyść żadne inne. Przed chwilą oglądałem Troję (znowu). Ginie jego brat, a on nie pokazuje żadnych, absolutnie ŻADNYCH uczuć. Zero złości, zero strachu, zero bólu, zero żalu. Jego standardowe spojrzenie przyprawione standardową miną. Tak jest niemal w każdej sekundzie jego gry. Wg. mnie- jeden z gorszych aktorów, który ocenę tym bardziej traci, że przychodzi mu powszechne uznanie nieproporcjonalne do jego umiejętności. Żenada.
Zjechałeś dzieciaka że ho, ho. Biedny ten Orlando. Pamiętasz Leo w Człowieku w żelaznej masce ? Właśnie tam najbardziej przypominał mi swoją grą Orlando Blooma. Nie jest aż taki zły. Sam fakt że któryś raz oglądałeś Troję o tym świadczy. Co cię w tym filmie tak zafascynowało ? Brad Pit, Eryk Bana, czy Sean Bean, a może Helena. Miał zagrać kochasia oraz wystraszonego płaza i moim zdaniem zrobił to dobrze. Scena w krórej na czworo ucieka pod nogi Hektora jest rewelacyjna. Tak samo jak ta w której mąż Heleny lekceważąco odrzuca tarczę na jego widok. Tak miało być. ( jak śpiewa Liber i A. Baski ).
Też się zastanawiam. Aktor beznadziejny a jednak w role typu Legolas się wpasował idealnie... jak to jest?? :-)