ćpa i pije chyba 95% Hollywoodu, o kolejnych depresjach aktorów/piosenkarzy też ciągle się mówi.
można pomyśleć, że mają świetne życie - kasa, blichtr. istnieje oczywiście ogromna presja otoczenia, wieczne ocenianie, ale oni wiedzieli w co się pakują. nie jestem jednak w stanie pojąć po co ludzie zaczynają brać, czy ich życie staje się przez to lepsze? raczej po prostu bardziej znośne. szołbiznes nie jest dla wszystkich, a patrząc na ilość uzależnionych czy z depresją - to jest właściwie dla mało kogo.
widocznie nie wszyscy są w stanie udźwignąć psychicznie sławę więc uciekają w alkohol i dragi, a że kasy mają jak lodu to cena nie gra roli. szkoda tylko, że kolejne pokolenia nie uczą się na błędach innych, wręcz przeciwnie.
taki Kowalski nie ma czasu na depresje i ćpanie bo musi zapierdzielać na życie.
bardzo szkoda Robina, wciąż jest to dla mnie nie do uwierzenia, człowiek który całe życie rozśmieszał innych skończył tak beznadziejnie, pewnie będąc bardzo nieszczęśliwym. to bez sensu.
miał stwierdzoną depresję,a to choroba do tego stres związany z sławą wyścig szczurów o rolę i narkotyki pogłębiały chorobę i doszedł do chwili gdzie uznał że nie chcę żyć.Szkoda bo tylu go kochało podziwiało wielka strata dal świata filmu
Są ludźmi, dochodzą do wniosku że mając "wszystko" czyt. pieniądze, sławę, popularność, zainteresowanie nie mają pełni szczęścia. Dla mnie odpowiedź jest prosta, tylko wiara w żywego Boga i życie z nim jest w stanie dać pełnię którą tym ludziom brakuje. Zwróćcie uwagę że wierzące gwiazdy nie borykają się z takimi problemami. Jeśli na pierwszym miejscu jest Bóg, nic nie jest w stanie ich złamać. Takie jest moje zdanie.
bzdura, przykład pierwszy z brzegu
http://wiadomosci.onet.pl/religia/whitney-houston-kobieta-glebokiej-wiary/m6m90
http://www.fronda.pl/a/w-co-wierzyla-whitney-houston,17858.html
Nie mówię o takiej "wierze", jak się jest nawróconym człowiekiem to się temu poświęca, zostawia się stare życie a Bóg zmienia myślenie... niekiedy ludzie chcieli by zostawić sławę za sobą bo dochodzą do wniosku że to szczęścia nie zapewni ale za chwilę wracają bo to działa jak narkotyk.
Widać masz inne pojęcie Boga niż ja, dla mnie Bóg nie ma nic wspólnego z zakonem, nie mamy o czym rozmawiać ;-)
Tak jak piszesz, oni chyba właśnie nie są w stanie udźwignąć tej sławy. Nam może takie życie wydaje się fajne i myślimy sobie czego takim ludziom może brakować? Ale jak sobie pomyślę, że oni w ogóle nie mają życia prywatnego, ciągle tylko paparazzi itp. to naprawdę uważam że nie każdy może to znieść.
Żeby popełnić samobójstwo, trzeba być naprawdę bardzo, ale to bardzo zdesperowanym. Ale ja potrafię zrozumieć takich ludzi, bo sama mam wiele problemów w życiu i czasami po prostu nie chce mi się żyć. Jest to okropne uczucie, samotność, brak zrozumienia i wsparcia innych. To mnie dobija, ale nadzieja trzyma mnie przy życiu. Może po prostu kiedyś będzie lepiej, liczę na to. Bez nadziei skończyłabym być może właśnie tak jak jeden z moich ulubionych aktorów, wspaniały Robin. :(
"NIe mógł udźwignąć sławy"?
Sorry, ale wszyscy żyjemy i bywa z tym życiem różnie. Generalnie jest ciężko, a przez ten znój życia przebijają się dobre momenty.
Natomiast faktem jest, że w Hollywood i wśród gwiazd estrady dominuje profil przebogatych ludzi, którzy zmieniają partnerów i partnerki jak rękawiczki. Pewnie zmieniają też psychoterapeutów. Później psychiatrów. W międzyczasie przechodzą załamania nerwowe, jak już nie mogą pić i ćpać to łykają tony kapsułek na sen, na uspokojenie. Organizm albo nie wytrzymuje, albo nie wytrzymuje psychika i dochodzi do targnięcia się na życie.
Teraz Williams, niedawno Seymour-Hoffman, wcześniej Ledger i jakaś piosenkarka chyba? A przed nimi setki innych ludzi z pierwszych stron gazet. Sorry, ale w życiu nie chodzi tylko o kasiorę, bankiety, wakacje na prywatnych jachtach, dymanie panienek i ćwiczenie jogi.
Winehouse i Houston chociażby, te same przyczyny - uzależnienia, załamania. ale kiedyś nie było lepiej, chociażby Marilyn Monroe. wiecznie są powielane te same schematy.
zgadza się, takie życie na pewno pociąga wiele konsekwencji, ale większość z nich chciała żyć w blasku fleszy. widocznie rzeczywistość przerosła ich oczekiwania.
każdy czasem ma dość życia, czuje beznadziejną pustkę, nie widzi dla siebie przyszłości, żałuje pewnych wyborów czy decyzji, ale żeby aż podjąć decyzję o samobójstwo, to już trzeba być całkiem pozbawionym wszelakiej nadziei bądź chorym.
Robin był 'czysty' 20 lat. co się stało, że wrócił do nałogu po takim czasie? przykre.
Może właśnie coś się stało. Coś, o czym nie wiemy i pewnie się nie dowiemy. Może wydarzyło się coś w jego życiu takiego, że nie mógł sobie z tym poradzić. Kto to wie...
Taki Kowalski nie ma czasu na cierpienie i ćpanie, bo musi zapierdalać - to jest właśnie sedno problemu. Gdyby Kowalski też miał kasy jak lodu i nie musiał zapierdalać, to by robił to samo, co gwiazdy.
Dekadencja, ideały lewicowe, większość z nich to demokraci, popierają homosiów i inne lobby które z nich wysysają pieniądze, dają się zwieść wszelkiej maści bzdurnym trendom w imię "miłości i tolerancji".
Prawdziwi szczęśliwi ludzie posiadający kasę w USA i budujący ten kraj inwestują w swoje dzieci, nie obnoszą się z majątkiem i prowadzą dobre biznesy przeważnie firmy z pokolenia na pokolenie w rodzinie. Zdarza się to też wśród aktorów, nielicznych np Eastwood.
Aktorzy to przeważnie ludzie żyjący na pokaz wpędzający się w długi tak więc nawet jeśli mają problemy to inni ich przyjaciele też je mają, ukojenia szukają w seksie analnym, w walce dla czarnych do zasiłku za kolor skóry, do zmuszania innych na płacenie na zielonych. I w końcu zostają sami w tłumie podobnych sobie bezmózgich zombi.
I tak to się kończy.
Pobierz aplikację Filmwebu!
Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
