A jeszcze mniej gdy zagrał Stuarta Sutcliffe'a w "BACKBEAT". Fenomenalna rola!
Wielki talent, beznadziejny gust. Przedziwna kombinacja.
"BACKBEAT" i "BLADE" najlepiej definiują jego emploi. Buntownik bez powodu. Dosłownie. "Krew i wino" też go dobrze definiuje.
Dostawał tyle szans od kina ("Między miejscami", "Immortals") by znów nużać się w szmirze telewizji i wideo.
Szkoda.