Zacznijmy od tego, że facet jest monotematyczny. Jakkolwiek jego filmy są różne, to jednak wiecznie tworzy postaci (grane przez siebie) na jeden motyw: brutalny gangster/policjant, wewnętrznie rozdarty (czasem te powody są jasne widzowi, czasem nie), igra ze śmiercią. Mniej więcej w 3/4 większości jego filmów ewidentnie obojętnieje na wszystko, osuwa się na drugi plan, zazwyczaj jego role kończą się samobójstwem albo pchaniem się pod lufę. Nie wiem, co on chce w ten sposób pokazać.
Jego filmy obwołane są ambitnymi. Cóż, niezależnie od treści jego dzieł, głębi postaci i emocji, ciężko mi brać na poważnie coś, w czym facet (kochający mąż, jak w Hana-bi), tłucze ryj nieznajomemu gościowi w obecności żony, tylko dlatego, że ten zwrócił jej uwagę, by nie nalewała wody do flakonika ze sztucznymi kwiatami.
W każdym filmie, jakim do tej pory widziałem, Kitano-aktor tłucze bez sensu każdego, kto ośmieli się powiedzieć na niego słowo nie będące pochwalnym. Dodajmy jeszcze, że sam, niczym James Braddock, wybija w pień całe Yakuzy, Mafie, czy co tam mamy. Zero finezji, często akcja kończy się praktycznie w połowie jego filmu, a potem 'fabuła' jest już wymyślona na siłę, by tylko dociągnąć film do końca. To taki japoński Steven Seagal, tylko że wciskający inne treści niż akcja, starając się tym samym przyciągnąć szersze grono widzów.
Z jego ról najlepszą jest Kitano z Battle Royale - choć powiela ten sam schemat, to jednak jest zdecydowanie bardziej żywą postacią - niestety nie on nakręcił film.
Oglądam w najbliższym czasie Zatoichi (ten i powyższe BR oglądałem kiedyś i wyrobiły mi dobre zdanie o nim, które maleje wraz z każdym następnym seansem), jak będzie tak samo bez sensu to nie tykam nic więcej tego reżysera.
Hana-bi też mi się zbytnio nie podobało, ale obejrzałem dziś "Lalki" - jeżeli nie oglądałeś to polecam, miazga, rzadko mi się zdarza ocenić film na 10.
O właśnie, po obejrzeniu filmu "Dolls" można poprawić swoje zdanie o reżyserze "Hana-bi". Pewnie dlatego, że Kitano tam po prostu nie gra:)
kto ocenia twórczość Takeshiego przez pryzmat kinematografii europejskiej, czy amerykańskiej poważnie błądzi i wystawia się na pośmiewisko.
Przy Kurosawie, Kobayashim, Tsukamoto czy nawet Miike (choć z tym nie całkiem ale przynajmniej po części) to Takeshi właśnie jest pośmiewiskiem. Jaki pryzmat europejski, amerykański? Cóż, masz rację. Porównuję go przez taki pryzmat, ponieważ jego filmy niezmiennie kojarzą mi się z amerykańskim 'kinem kopanym' - tyle, że facet lubi sobie na siłę wsadzić jakieś wątki aby dodać 'głębi'. Nie oglądałem Kikujiro, Lalek i Zatoichi średnio pamiętam - nie powiem, może kiedyś się skuszę. Ale skoro taki 'Sonatine' czy 'Hana-bi' są uważane za genialne, to mam wrażenie, że komuś coś się pie*doli...
Przykro mi, ale jeśli ogląda się kilka filmów po kolei z Kitano, to nie można nie mieć wrażenia, że wszystkie jego kreacje są grane w sposób schematyczny. Odniosłem wrażenie, że widzi się tylko w rolach, gdzie jest jak najmniej kwestii i zawsze trzeba mieć to samo, ponure oblicze. Od aktora, którego uznaje się za wybitnego oczekuję, że potrafi się odnaleźć w każdej roli i gra różnorodnie. W filmach, w których go widziałem nie uświadczyłem tego. Cenię sobie Hana-bi i Kikujiro, ale to za mało jak dla mnie, choć każdy może go postrzegać inaczej.
Śmieszne jest kreowanie osobnej kategorii w celu oceniania gry aktorskiej.
Otóż to. Po prostu nie rozumiem jego fenomenu. Facet jest jest jak, załóżmy John Woo - kręci bezsensowne sieki, tyle że doda jakiś symbol i wszyscy nagle 'och, ach, jakie cudo, Kitano jest genialnym reżyserem!'. Nikt nie zwraca uwagi, że on robi STALE TO SAMO - już męczy człowieka oglądanie jego 'problemów' i 'fochów z piaskownicy' - np. w Zatoichi - ktoś powiedział o nim 'cholerny masażysta' i - facet wymordował całe kasyno. Tak samo, nikt na poważnie nie brałby filmów z Schwarzeneggerem albo Rambo, gdzie jeden napompowany koleś wyrzyna wszystkie armie/gangi. U Kitano jest dokładnie to samo, zabije całą Yakuzę w połowie filmu i potem wymyśla coś dalej na siłę, bo fabuła praktycznie się kończy.
Kikujiro.
Scena nad Morzem.
Powrót Przyjaciół.
Sonatine.
Hana-Bi.
Oto 5 najlepszych filmów Kitano. Każdy z nich jest inny i w żadnym nie chodzi o sieke. A nawet jeśli się ona pojawia (HanaBi, Sonatine) to ma znaczenie drugoplanowe.
W filmach siekanych jak "Brother", "Brutalny Glina" musisz umieć wyczuć humor, spokojny klimat, pewnego rodzaju 'spirituality'.
Może po prostu nie zauważasz tego co powinieneś. Jedni to lubią , inni nie. Bywa.
Nawet jeśli Bogart miał jeden wypracowany styl gry aktorskiej (podobnie jak Robert De Niro) to jednak wcielał się w najróżniejsze role - dobre, złe, psychologicznie głębokie, dramatyczne i komediowe. Nie grał, tak jak Kitano, według jednego 'słusznego' schematu, nie tworzył w kółko tych samych typów postaci, od patrzenia na których już się rzygać chce, o przewidywaniu co będzie dalej w filmie nie mówiąc.