Tom Hulce

Thomas Edward Hulce

8,8
3 812 ocen gry aktorskiej
powrót do forum osoby Tom Hulce

Uwielbiam Amadeusza w jego wydaniu, jak ogladam ten film i słyszę ten śmiech nie mogę się powstrzymać i też się śmieje.

RADEMENES

Na Mnie ten śmiech działa zupełnie na odwrót, irytuje Mnie i mam nadzieję ,że prawdziwy Mozart nie był takim dupkiem. Rola oczywiście dobrze zagrana, poprostu postać drażniąca.

Cosimo_Villa_Nova

Chyba chodziło właśnie o postać drażniącą, bo w końcu to Salieri opowiada o Mozarcie, to on go przedstawia jako drażniącego półgłówka.

RADEMENES

Ja mam podobnie. :-) Szkoda, że nie zrobił po "Amadeuszu" większej kariery... :-(

Davus

no szkoda. facet z całą pewnością ma niesamowity talent, żal, że nikt nie dał mu sznasy go w pełni wykorzystać. ale i tak go uwielbiam - ta jedna jego rola ma dla mnie większe znaczenie, niż kilometrowe dorobki rozmaitych plastikowych gwiazdeczek.

RADEMENES

well, z tego, co wiem, mozart naprawdę miał potwornie wkurzający śmiech, można to przeczytać w jakichś tekstach jemu współczesnych. ktoś powiedział, że śmiech mozarta brzmiał jak "skrobanie metalu po szkle"... ;]

dzio

dodam jeszcze, że Mozart był raczej denerwujący niźli sympatyczny no i sprośny (np. prowadził pikantną korespondencję ze swoją kuzyneczką Besle/Bezle- nie pamiętam dokładnie jak to się pisało). W ogóle była to postać tyle barwna co pełna sprzeczności: z jednej strony niby potrafił poznać się na ludziach (doskonale obserwując zachowanie itd.), z drugiej strony z dziecięcą naiwnością pozwolił się wmanewrować swojej przyszłej teściowej, która z początku widziała w nim nieźle zapowiadającą się maszynkę do robienia pieniędzy, w małżeństwo z jedną z jej córek. Zaciekawionym postacią Mozarta polecam biografię opracowaną przez A. Einsteina (jeszcze inny Einstein). To dobra książka, choć irytujące są przedtawione tu i ówdzie zarzuty autora wobec np. władców, że nie dostrzegli w muzyku/kompozytorze geniuszu.

Jeżeli chodzi o film... świetny, choć wypacza nieco historię- Salieri nie pomagał Mozartowi pisać Requiem (był to Sussmayer). Poza tym, pod koniec życia Mozart już zaczynał wychodzić z dołka finansowego i stawał się coraz bardziej popularny (pierwsi poznali się na nim Czesi). Wykończyło go jakieś choróbsko którego nabawił się podczas jednego ze spotkań loży masońskiej, a nie stres, przemęczenie, czy fatalne warunki życia- to dopełniło reszty, chociaż i tak przebyta poważna choroba w dzieciństwie nie dawała podstaw do tego aby miał dożyć starczego wieku nawet żyjąc w luksusie. Salieri- owszem- posługiwał się zmyślnie uknutą intrygą, ale jego rola w "niedoli" Mozarta nie była taka jak ta ukazana w filmie. Mozart zwyczajnie miał pecha, bo wtedy o sławie, łasce i niełasce decydowali królowie i książęta, którzy nierzadko wiedzieli tyle o muzyce co kot napłakał i czuli ją tyle co filmowy Leopold "za dużo nut".
A śmiech Hulce'a jest nie do podrobienia:)
Pozdrawiam

użytkownik usunięty
kara_czurin

niestety mylisz się co do rzekomego "wmanewrowania" Wolfganga w małżeństwo z Konstancją - pani Weber (matka Konstancji i Alojzy/Luizy - wcześniejszej miłosci Wolfganga) co prawda była temu małżeństwu przychylna i jej pomysłem był ów weksel który podpisać musiał Wolfgang (gdyby nie ożenił się z Konstancją miał jej wyplacać dość wysoką sume "odszkodowania") - ale właśnie malżenstwo było jednym z najważniejszych aktów NIEZALEŻNOŚCI Wolfganga - obok zerwania kontraktu u abpa Colloredo - bo aktem uniezależnienia się od woli Ojca
to właśnie Leopold (ojciec) przedstawił taką wizję małżeństwa Wolfganga - na co wielki wplyw miała jego jawna niechęć do całej rodziny Weberów
Listy Wolfganga wyraźnie zresztą świadczą o tym że bynajmniej nie żenił się on z Konstancją z przymusu ani w wyniku jakiejś intrygi - wręcz przeciwnie - małżeństwo to, jak już pisałem, będące aktem wyzwolenia kosztowało go bardzo dużo - nie poświęcałby tyle gdyby nie był do niego przekonany
Poza tym - gdyby pani Weber rzeczywiście chciała wmanewrować Wolfganga w małżeństwo z którąś ze swoich córek - mogłaby to zrobic wcześniej - gdy Wolfgang był zakochany w Luzie/Alojzie - wtedy był w o wiele lepszej sytuacji finansowej niż wtedy gdy żenił się z Konstancją (zresztą i wtedy nie było jeszcze tak źle-ale i nie tak dobrze jak za czasów miłości do Luizy/Alojzy)

co do królów i książąt - w wypadku Mozarta akurat ich destrukcyjna rola nie była aż tak wielka - był on bowiem pierwszym który wyzwolił się spod ich wpływów - i na własne życzenie (rewolucyjne!) - stał się wolnym muzykiem wytyczając drogę dla chociażby Beethovena - wszystko zależało więc od tego czy ludzie poznają się na nim czy nie - i tu właśnie upatrywałbym źródła poglądu Einsteina, że władcy nie poznali się na Mozarcie - zarówno ci którym jeszcze słuzył jak i ci którym już nie służył (chociaż z anegdot wiemy że niektórzy podobno "się poznali")

co do Czechów - było to troche inaczej - Czesi poznali się na Mozarcie dużo wcześniej niz pod koniec życia, mianowicie w roku 1786 gdy Wesele Figara po chłodnym, głównie z powodów politycznych, przyjęciu w Wiedniu spotkało się z entuzjazmem prażan; po tym sukcesie Wolfgang skomponował specjalnie dla Pragi, gdzie zyskał ogromna popularność, dla teatru Nostitza (obecnie Teatr Stanow) Don Juana czyli Don Giovanniego - przyjętego równie entuzjastycznie - to był jednak dopiero rok 1787 a więc 4 lata przed śmiercią - główny kryzys, ten z którego juz nie dało się wyjść, nastąpił potem, później - Mozart bowiem wrócił do Wiednia, zamiast zostać w Pradze... (miał tez podobno możliwośc wyjazdu do Anglii - ciekawe jak wtedy potoczyłyby sie jego losy)

natomiast co do śmiertelnej choroby Wolfganga krążyło przez 200 lat tyle legend, że trudno dziś autorytarnie orzec co było powodem śmierci Mozarta - ale wydaje mi się że owo masońskie pochodzenie mozartowej choroby jest właśnie jedną z takich legend

co do śmiechu Mozarta w wykonaniu Hulce'a - zgadzam się w 100% - jest w tym śmiechu właśnie to ...coś co odróznia postać Mozarta od chociażby postaci Beethovena, Wagnera czy na przykład Goethego

Pozdrawiam również i ...w ogóle gratuluję wiedzy, lektur (Einstein to klasa sama w sobie nawet jeśli przeinacza pewne fakty) i zainteresowań!

Miło mi, że ktoś zdecydował się mnie sprostować. Oczywiście mogę się mylić w tej, czy tej kwestii dot. faktów z jego życia i oceny jego decyzji i wyborów. Czytałem o Mozarcie dobrych kilka lat temu, więc pewne elementy albo się zatarły w gąszczu nagromadzanej wiedzy, albo przepoczwarkowały w coś innego. Z tego jednak co pamiętam Alojza była dobrze zapowiadającą się śpiewaczką (tu mogę się mylić) i matka "trzymała" ją dla kogoś lepszego niż Mozart. Więc czy nie było też po trochu tak, że od jednej kobiety uciekł w ramiona drugiej? Ale dlaczego akurat Konstancji? Nie chciałbym kręcić się w kółko, ale mam wrażenie że po części to małżeństwo to była sprytna intryga teściowej. Naturalnie nie twierdzę, że Najprawdziwsza Prawda Jedyna jest moja i że jest najmojsza:), ale taki właśnie wniosek mi się nasunął po lekturze literatury.

Nieszczęście kompozytorów tamtych lat tkwiło w ogólnym braku świadomości ich roli. W tym czasie najważniejsi byli soliści, a kompozytorzy- oczywiście z wyjątkami np. Haydn, Gluck- byli traktowani jako dostarczyciele materiału dla wykonawców. Etykieta dworów XVIII w. stawiała na równi kompozytorów i służbę. Owszem, Mozartowi udało się przezwyciężyć tamtejszy "system", ale sam gdy podupadł na zdrowiu żalił się przyjaciołom, że oto kiedy w końcu może tworzyć to, co chce tworzyć- musi odejść. Jeszcze pod koniec życia siedział głęboko w kieszeni swego przyjaciela masona, pisząc raz po raz prośby o wsparcie finansowe. Poza tym żona po jego śmierci środków do życia za dużo nie miała. Specjalnie prosiła "ucznia" Mozarta o to, by dokończył dzieło męża. Przez czas jeszcze obydwoje utrzymywali, że całość skomponował Mozart (po to głównie by... ehm... "kontrahent" się nie wycofał- ostatecznie chyba jednak kupił to hrabia Walseg? - niech ktoś mnie poprawi jeśli się tu mylę- a przynajmniej to on zlecił skomponowanie mszy). Następna sprawa- żona specjalnie jeszcze zjawiła się przed jasnym obliczem miłościwego władcy prosząc o pomoc- po mężu pozostały długi. No i w końcu dlaczego nikt nie opłacił przyzwoitego pogrzebu dla Mozarta? Wydaje mi się, że Mozart d o p i e r o z a c z y n a ł przełamywać fkcjonujący do tej pory model.

Niektórzy się poznali...

tak... pamiętam, że był sobie wpływowy człowiek (Czech? o takim łatwo wpadającym w ucho nazwisku:)), który wielokrotnie ugaszczał u siebie Mozarta.

miał tez podobno możliwośc wyjazdu do Anglii - ciekawe jak wtedy potoczyłyby sie jego losy...

...i losy sztuki w Angli.

choroba Mozarta- gronkowiec? co w końcu uznano za najbardziej prawdopodobną przyczynę jego śmierci?

Nie piszę tego, żeby się chwalić- zwyczajnie chciałbym... zweryfikować to co wiem i ewentualnie nanieść poprawki do mojej bazy danych:) Chyba aż takim strasznym dyletantem nie jestem. Pamiętam, że niektórzy ludzie w kinie pytali się nawzajem widząc w pierwszych ujęciach starego Salierego- czy to Mozart? Nie winię ich. Nie wiedzieć nie jest jeszcze źle. Źle jest nie chcieć wiedzieć.

Tymczasem

a!... i jeszcze jedno. Scena w której Mozarta oświeciło w trakcie gdy teściowa zamęczała go swoim trajkotaniem i to przejście już do arii królowej nocy- jest kapitalne:)

kara_czurin

Taaaak... kapitalna jest jeszcze jedna przejściówka... Mozart po jednokrotnym odsłuchaniu marsza skompowanego na jego cześć przez Salieriego (Ok, nie wiem jak to sie odmienia :]), odgrywa ulepszoną wersję. Gdy kończy, odwraca się, wybucha tym swoim śmiechem (hehehe) a w następnym ujęciu Salieri stoi naburmuszony w swoim pokoju i morderczym wzrokiem wpatruje się w krzyż. Biedactwo :)

Doskonałe są też ostatnie dźwięki filmu. Jakie? Śmiech Mozarta :D

palma232

jedyne co powiem- kocham czlowieka, po prostu. jawnie- gosc jest najlepszy na swiecie

kara_czurin

Ja za to polecam książkę o Mozarcie pt. "Mozart. Portret geniusza" N.Eliasa. Naprawdę ciekawe spojrzenie na życiorys Mozarta z punktu widzenia jego pozycji społecznej i sytuacji socjologicznej w tamtych czasach- czyta się z przyjemnością.

Bardzo szkoda, że Mozart był tak niedoceniany przez sobie współczesnych cesarzy i królów. Kto wie ile pięknych utworów powstałoby gdyby żył chociaż o kilka lat dłużej. Kto wie, może i Requiem miałoby odrobinę inną formę od tej którą znamy? Ale cóż taka fortuna losu. Może kiedyś na świat przyjdzie równie utalentowany muzycznie "Amadeusz"?

Co do filmu, to owszem może i nie zgadza się z prawda historyczną, ale może właśnie to dodaje mu takiego nie zwykłego uroku- to, ze nie jest taką biografia jak wszystkie inne.

("za dużo nut" nie czuł Leopold, tylko hrabia Orsini-Rosenberg, ale to tak na marginesie :))

pozdrawiam Mozartomanów ;p

RADEMENES

no ten śmiech jest zabójczy po prostu... ahhhhh:P:D

RADEMENES

śmiech am boski i Amadeusz to cudowny film... eh... wydawałoby sie ze powinien zrobic kariere po tym filmie

Eli_6

ahhh..... Amadeusz :)
miałam na jego punkcie takiego fioła, że oglądałam na okrągło :P
też myślę, że powinien zrobić karierę,
ale coś nie wyszło,
szkoda

sad_but_true

Mam wrażenie że po Amadeuszu musiały się dla Hulce'a posypać jakieś propozycje. To że występował w takich a nie innych rolach później wydaje mi się być jego świadomą decyzją. W końcu jest aktorem teatralnym. Może i dobrze - bo by się opatrzył i skończył jako poczciwy i mniej kochany brat w jakiejś podrzędnej komedii rodzinnej...I jeżeli tak miałoby się naprawdę stać, to wolę żeby pozostał aktorem tej jednej wspaniałej i wielkiej roli.

Corka_Zbojnika

moim zdaniem fakt, że przyjmował rolę w teatrze świadczy o jego aktorskich ambicjach i talencie. tak naprawdę tylko w teatrze aktor może dowieść swoich prawdziwych zdolności. w filmie masz okazję na powtórzenie scen, a teatr to inna sprawa! szkoda, że nie grał w znanych filmach, bo chętnie nie raz obejrzałąbym go na ekranie, ale może to i lepiej- nie zepsuła go fabryka snów...

martha_m

Tom Hulce w jednym wywiadzie opisał poranek po rozdaniu nagród Amerykańskiej Akademii Filmowej: telefon dzwonił non-stop i aktor "Amadeusza" był faszerowany propozycjami filmowymi z całego świata. Pierwsza była podobno kompletnie głupia i stuknięta, więc natychmiast ją odrzucił. Powiedział też, że bardziej ceni historie o ludziach niż wielkie efekty specjalne i że lepiej jest zagrać w jednym doskonałym obrazie niż w stu nic nie wartych. Ja bardzo lubię jego pozostałe filmy, na prawdę stoją na poziomie. Jest rewelacyjny w "Trójkącie pod gwiazdą". A śmiech jedyny i niepowtarzalny ;)

RADEMENES

smutne to zakończenie, że został pochowany tak samo podle co zwykły lud... ciekawe czy w rzeczywistości też tak było... biografię muszę przeczytać... pewnie gdyby nie film formana nigdy mozart i tom hulce nie zainteresowaliby mnie...

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones