Twórcy gier komputerowych co roku profanują genialne tytuły literackie i filmowe przerabiając je na rozrywkę dla młodzieży. Dzieciaki pewnie niedługo zapomną że jest ktoś taki jak Sapkowski, bo po co czytać, skoro mogą sobie pograć w Wiedźmina. Co z tego że Coppola i Puzo nie zgodzili się na zrobienie z "Ojca Chrzestnego" gry. Prawa miała wytwórnia i zrobiono z tej znakomitej książki i filmu gierkę pełną strzelanin. Gry komputerowe to zwykła rozrywka, a wyciąga łapy do sztuki. Na szczęście znalazł się ktoś kto postanowił wam odpłacić. Uwe Boll przerabia wasze ulubione gry na tandetę, na szajs, profanuje je jak tylko się da. I dobrze wam tak. Życzę mu by przerobił tak jeszcze wiele waszych ulubionych tytułów.
W kwestii Wiedźmina, to ta gra raczej zachęca do zapoznania się z sagą Sapkowskiego ( tak było w przypadku moim i paru znajomych). No i w końcu to jedyna rzecz powiązana z Wiedźminem, której Sapkowski nie musi się wstydzić, czego nie dało powiedzieć się o filmie i serialu. Co do Ojca to trochę się zgodzę, że z książki i filmu dało się wycisnąć więcej. Poza tym w Stanach rynek tej "zwykłej rozgrywki" jest więcej warty niż filmowy. A to coś znaczy. A w kwestii gier i sztuki to chyba można zgodzić się, że granica między grami a dziełami sztuki powoli się zaciera ( patrząc np. na Zeno Clash, które garściami czerpie z obrazów Salvadora Daliego ).
Wyluzuj pan, wyluzuj :)
Nie widzę nic złego w tym, że twórcy gier biorą na warsztat znane dzieła filmowe czy literackie - problem, faktycznie, leży w wykonaniu. Głównie dlatego, że rzecz dotyczy nowości, co z tym idzie, chodzi głównie o wyciśnięcie kasy łatwym sposobem.
Nie pociąga Cię wizja przeniesienia się do świata z ulubionych dzieł? Wcielenia się w postać, którą podziwiasz? Dzięki grom komputerowym to staje się możliwe. Owszem, może i "Ojciec Chrzestny" nie był rewelacyjny (właśnie mu zabrakło tego klimatu), ale jest sporo dzieł, które są naprawdę dobre. Chociażby wcześniej wspomniany "Wiedźmin" - kolega wyżej ma rację, Sapkowski nie musi się tego dzieła wstydzić. Ci, którzy Geralda wcześniej nie znali, z pewnością po książkę sięgneli (albo próbowali), a Ci, co z opowiadaniami czy sagą mieli kontakt wcześniej, na pewno byli wniebowzięci (ach, to bieganie naszym białowłosym po lesie i tłuczenie wszelkiego tatałajstwa). W growej szmirze "Władcy Pierścieni" dobrze wspominam jedną strategię, która naprawdę zachowała klimat filmu. Że już nie wspomnę o dziełach dotyczących "Star Wars", czy przygodówce LucasArt na podstawie komiksu "Sam&Max".
"Na szczęście znalazł się ktoś kto postanowił wam odpłacić. I dobrze wam tak."
Mówisz to takim tonem, jakby to była nasza wina :) Chłopie, naprawdę nie jesteśmy międzynarodową szajką mającą na celu sprofanowanie kina i literatury. Uważam, że gdyby wszyscy ludzie porządnie odwalali swoją robotę (w tym reżyserzy, pisarze i twórcy gier) świat byłby z pewnością piękniejszym miejscem. Gdyby ode mnie to zależało, żaden tytuł nie byłby robiony tylko dla kasy i wszystko by było sztuką dla sztuki. I dlatego takim panom jak Uwe Boll, którzy adaptują dobre gry komputerowe na kiepskie filmy, marnującym tym samym cih potencjał, mówimy stanowczo NIE!
Pozdrowienia i niech kisiel morelowy będzie z Wami ^^