Przyczepili się jak kibice Rasiaka.
Uwe Boll mistrzem nie jest, jest przeciętniakiem, może nawet słabeuszem. Ale jednak to 1,53 to nieco za nisko. Co jakiś czas internauci znajdują sobie jakąś ofiarę i ją rozjeżdżają. Można by znaleźć wielu podobnych cieniasów (Aja, Angerman, autorzy komedii rozporkowych McG, Roth i inni "horrorowcy"- for example). Ale klamka zapadła- i obrywa właśnie Uwe.
Pierwszy "Bloodrayne" nie wyszedł mu tak źle. Fajna akcja, niezłe walki, dobrze prezentująca się bohaterka (w grę nie grałem).
Też uważam, że Boll jest słabym reżyserem. Ale uważam też, że niektórzy po prostu przesadzają.
Ja uważam, że Uwe to miernota. Gdybyś pograł w BloodRayne to może częściowo zrozumiałbyś mój ból po obejrzeniu ekranizacji.
I pod tym względem żaden film nie dorówna żadnej grze. Film ma problem. Na film patrzymy, z boku, oglądamy przygody kogo innego. A w grę... gramy sami, emocje i wrażenia odczuwać można odczuć na własnej skórze- pisane z perspektywy zapalonego gracza :)
Z tym, że komputerowej wersji "Bloodrayne'a" nie znam, tylko o niej słyszałem. Pod względem fabuły- sądzę, że wersja filmowa wcale nie stoi na niższym poziomie. "Bloodrayne" to gra akcji, a one bardzo rzadko miewają skomplikowaną fabułę. Pod względem walki- nie mogło być tak efektownie jak w grze. Tego nie da się przedstawić w filmie, no chyba, że w animacji. Bardzo podobała mi się główna bohaterka. Znana także z serialu Mortal Kombat (dobrego i jednocześnie baaardzo odległego od mojej ulubionej gry) Kristana Loken w walce czuje się pewnie i swobodnie i chociażby z powodu tych scen seans "Bloodrayne'a" uważam za udany :)
Widać miałaś wyższe oczekiwania Miss :)
Czego się spodziewałaś ?
Ech spodziewałam się chociaż odrobiny tego klimatu co w grze. Niestety tego nie poczułam, dlatego film i jego reżysera uważam za nieporozumienie, ale to już są kwestie indywidualne, każdy odczuwa co innego. Ja się trochę zawiodłam. Zgadzam się z tym, że podczas gry odczuwa się większe emocje, ale myślę, że film czasem może przynieść podobne. Ja na seansie głównie czułam ubawienie ;)