Recenzja wyd. DVD filmu

Anna Karenina (1948)
Julien Duvivier
Vivien Leigh
Kieron Moore

"Anna Karenina" po raz n-ty

"Anna Karenina" Lwa Tołstoja to jedna z najczęściej i najchętniej ekranizowanych powieści w historii kina. Zrealizowana w Wielkiej Brytanii, wyprodukowana przez Alexandra Kordę produkcja z 1948
"Anna Karenina" Lwa Tołstoja to jedna z najczęściej i najchętniej ekranizowanych powieści w historii kina. Zrealizowana w Wielkiej Brytanii, wyprodukowana przez Alexandra Kordę produkcja z 1948 roku to dość zapomniany nawet przez kinomanów film. Nie wpisuje się w kanon klasyki. Często nie wymienia się go, bo za najbardziej znaną klasyczną ekranizację "Anny Kareniny" uchodzi ta hollywoodzka z 1935 roku, z Gretą Garbo w roli tytułowej. Tym razem rolę główną powierzono Vivien Leigh, wówczas laureatki pierwszego Oscara, odebranego osiem lat wcześniej za nieśmiertelną główną rolę w "Przeminęło z wiatrem". Właściwie to film powstał głównie dla Vivien. Aktorka nigdy nie ukrywała, że ta rola nie jest głównym obiektem jej zainteresowania, że chce pracować w ukochanym teatrze. Dlatego od początku lat 40. aż do końca życia zagrała w naprawdę niewielkiej ilości filmów. By zainteresować ją jakimś projektem filmowym, Alexander Korda pozwolił jej wybrać, w czym ma zagrać. I Vivien, kobieta będąca wielką miłośniczką literatury, wybrała jedną z tych pozycji, które najbardziej ceniła. Cieszyła ją też perspektywa pracy w rodzimej Wielkiej Brytanii, z dala od znienawidzonego Hollywood, i to dla starego przyjaciela, Kordy. Wszystko miało być pięknie. W roli zdradzonego męża tytułowej bohaterki wystąpił kolejny wieloletni przyjaciel Vivien i jej ówczesnego męża, Ralph Richardson. Za to rola hrabiego Wrońskiego przypadła bezpłciowemu, mdłemu aktorowi Kieronowi Moore'owi, który zresztą, co wcale nie dziwi, kariery potem nie zrobił. Vivien odpowiadały kostiumy i scenografia, ale był jeden istotny problem. Od samego początku między aktorką a reżyserem, cenionym francuskim twórcą Julienem Duvivierem, istniały nieporozumienia, i to nie z powodu różnych narodowości (Vivien Leigh biegle władała francuskim). Vivien miała zupełnie inną koncepcję na rolę Anny, która nie podobała się reżyserowi. Mimo jego oporów, przeforsowała ją. To, że film ten przeszedł bez echa, naprawdę nie dziwi. Przede wszystkim razi niewyrazistość scen, które mają miejsce jedna po drugiej. Są na tyle mdłe, że ma się wrażenie, jakby nie istniała różnica między jedną a drugą sytuacją, choć mają one wprowadzać dramaturgię. Jak już wspomniałam, największą pomyłką aktorską jest Kieron Moore. To trudne być partnerem Vivien Leigh, ale on kompletnie za nią nie nadąża. Jego interpretacja, a raczej jej brak, czynią niezrozumiałym, jak Anna mogła się w nim zakochać. Warto natomiast zwrócić uwagę na drugoplanową rolę Ralpha Richardsona. Vivien Leigh nie stworzyła w tym filmie jednej ze swoich najlepszych kreacji, mimo to broni się swoim talentem, urodą i wykształceniem teatralnym. Być może to jej interpretacja roli Anny Kareniny jest tak naprawdę najbliższa tej stworzonej przez Tołstoja. Sam film powinni obejrzeć głównie ci, którzy cenią talent i charyzmę Vivien Leigh. Reszta nie jest już raczej tak bardzo obiecująca. Trochę rozczarowuje, jak na duet Leigh - Korda.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones