Recenzja filmu

Lara Croft Tomb Raider: Kolebka życia (2003)

Niedawno w kinach ukazał się film "Lara Croft Tomb Raider: The Cradle of Life" ("Kolebka Życia"). W rolę Lary Croft ponownie wcieliła się Angelina Jolie i osobiście myślę, że wyszło to filmowi na lepsze. Pierwsza część zawiodła miłośników filmu (pewnie dlatego drugą część obejrzało dwukrotnie mniej osób). Dlatego przed nowym reżyserem Janem de Bontem stanęło trudne wyzwanie – nie zrobić fanom Lary drugiego zawodu. I trzeba przyznać, że to się udało. Film jest zdecydowanie lepszy niż pierwsza część, co zauważyli również krytycy zdecydowanie lepiej oceniając film. Tym razem zadaniem panny Croft jest odnalezienie osadzonej w greckim micie puszki Pandory, która jest siedliskiem wszelkiego zła mogącego zniszczyć świat. Angelina musi najpierw odnaleźć pochłoniętą przez morze komnatę Aleksandra Wielkiego. Jednak to, co Lara tam odnajdzie, będzie jedynie początkiem przygód. W zdobyciu puszki Pandory będzie chciał jej przeszkodzić zdobywca nagrody Nobla Jonathan Reiss (Ciaran Hinds), który chce wykorzystać puszkę jako broń masowej zagłady. Stoi on na czele chińskiej mafii i jak się okazało tym razem panna Croft potrzebowała pomocy. Nadeszła ona od Terry'ego Sheridana (Gerard Butler), którego pani archeolog wyciągnęła z ... więzienia. Gra aktorska stała na dobrym poziomie. Angelina pokazała, że jest światowej klasy aktorką. Miłą niespodziankę sprawił Ciaran Hinds, który nie robiąc demonicznych min, ukazał nam naprawdę ówczesnego geniusza zła. Od reszty odstawała natomiast prawa ręka Dr. Reissa - Sean (Til Schweiger), który był strasznie nienaturalny, a miny jakie robił przez większą część filmu doprowadzały do bólu brzucha. Mimo iż niektóre sceny filmu były niezwykle zabawne (np. walka na pięści z rekinem), to film pod względem wizualnym prezentował się poprawnie. Na koniec krótkie podsumowanie: wart, czy nie warto obejrzeć film? Fanów Tomb Raidera nie muszę przekonywać, bo chodź by film był beznadziejny to i tak by go obejrzeli. Co do innych widzów muszę stwierdzić, że jednak warto go zobaczyć. Piękne krajobrazy, trochę efektów specjalnych, trochę walki no i oczywiście Lara. Czy trzeba czegoś więcej na deszczowe popołudnie?