Baby Blues

Myślące o prokreacji dziewczyny powinny się oczywiście wybrać na film, a przy okazji zabrać ze sobą partnerów. Niech wiedzą, co ich czeka, gdy nadejdzie najszczęśliwszy dzień w życiu...
Jak przystało na poważnego krytyka, po seansie "Obcego we mnie" postanowiłem zrobić skrupulatny 'risercz' i dowiedzieć się więcej na temat omawianego w filmie problemu, czyli depresji poporodowej. Zajrzałem więc na... Wikipedię. Fakty są następujące: przypadłość dotyka od 10 do 15 procent świeżo upieczonych mamuś, zaś jej standardowe objawy to myśli samobójcze, chęć stosowania przemocy wobec dziecka oraz bezsenność. Wszystko to znalazło się w "Obcym", co oznacza, że reżyserka Emily Atef odrobiła sumiennie pracę domową. Znajomy psycholog kliniczny twierdzi, iż zawarte w niemieckim obrazie obserwacje zgadzają się co do joty. Film z pewnością przyda się przy okazji jakiejś poważnej debaty społecznej, ale w kategoriach poza publicystycznych może służyć jako przyrząd do wzruszeń dla egzaltowanych studentek. Zabieg formalny, by przemieszać na początku sceny sprzed rozwiązania z widokiem bohaterki podążającej samotnie przez leśne chaszcze, pozwolił reżyserce oddać zagubienie emocjonalne głównej bohaterki. Rebecca (dobra Susanne Wolf) powinna wejść bezbłędnie w przypisaną jej rolę Matki-Niemki i z oddaniem zająć się swym nowo narodzonym dzidziusiem. Jednak elementy układanki nie pasują do siebie, bo kobieta odczuwa lęk przed małym Lukasem. Cytując Gombrowicza: "Jak ma zachwycać, skoro nie zachwyca". Patrząc w lustro, Rebecca widzi wyłącznie zdeformowane przez ciążę ciało. Coś się zmieniło. W dodatku mąż, zamiast porozmawiać z nią i pocieszyć, spędza całe dnie w pracy, a wieczorem domaga się seksu. Bohaterka, pozostawiona sam na sam z dzieckiem i wewnętrznymi demonami, nie wytrzymuje i wysiada z macierzyńskiego tramwaju. Takie zachowanie nie podoba się jednak najbliższemu otoczeniu, które żąda zmiany pieluch, śpiewania kołysanek i  tulenia do piersi. Na szczęście Niemcy to cywilizowany kraj, gdzie można odzyskać równowagę psychiczną pod czujną opieką życzliwych psychologów i terapeutów. Rodzina będzie się burzyć, ale ostatecznie wiozący Rebeccę wagon wróci na właściwe tory. Jeśli się czegoś czepiam, to właśnie tej irytującej łatwości, z jaką reżyserka rozbroiła skonstruowaną przez siebie bombę. Dramat okazuje się pozorny, a strach bezpodstawny – odrobina jogi wystarczy, żeby świat nabrał odpowiedniego aromatu niczym pampers niemowlaka o poranku. Z racji bycia szowinistyczną świnią nie potrafię pewnie zrozumieć psychologicznej głębi "Obcego we mnie". Myślące o prokreacji dziewczyny powinny się oczywiście wybrać na film, a przy okazji zabrać ze sobą partnerów. Niech wiedzą, co ich czeka, gdy nadejdzie najszczęśliwszy dzień w życiu...
1 10
Moja ocena:
5
Zastępca redaktora naczelnego Filmwebu. Stały współpracownik radiowej Czwórki. O kinie opowiada regularnie także w TVN, TVN24, Polsacie i Polsacie News. Autor oraz współgospodarz cyklu "Movie się",... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones