Recenzja filmu

Aż poleje się krew (2007)
Paul Thomas Anderson
Daniel Day-Lewis
Dillon Freasier

Fałszywy prorok

Ciekawą opozycję dla bezwzględnego nafciarza stanowi tutaj postać Eli Sundaya. Fanatyczny kaznodzieja, który podobnie jak Plainview przez cały czas działa z pełną premedytacją. Każdy z nich jest
W ostatnich latach nominacje do Oscara wzbudzają ogromne emocje i kontrowersje. Kinomani często narzekają na wybory Akademii, która nie wybiera najlepszych filmów, lecz te najbardziej promowane i poprawne politycznie. Jednak dziesięć lat temu doszło do jednego z najbardziej emocjonujących "oscarowych starć" w historii, kiedy to faworytami było arcydzieło braci Coen ("To nie jest kraj dla starych ludzi") i opus magnum Paula Thomasa Andersona ("Aż poleje się krew"). Choć wygrał pierwszy tytuł, to obie produkcje są jednymi z najznamienitszych osiągnięć sztuki filmowej XXI wieku.

Nowy Meksyk, przełom XIX i XX wieku. Daniel Plainview (Daniel Day-Lewis) jest bezwzględnym kapitalistą, który dla powiększenia swojego majątku jest w stanie poświęcić każdą rzecz na świecie. Umiejętnie inwestując swoje pieniądze, biznesmen szybko dorabia się fortuny, podkupując ziemię bogatą w złoża ropy naftowej. Jego sukces jednak ściąga na siebie nienawiść lokalnej społeczności, w tym młodego fanatycznego kaznodziei Eli Sundaya (Paul Dano).



Formalnie obraz Andersona, przypomina ponury antywestern, z czarnym charakterem w roli głównej. Reżyser nie zamyka się jednak w sztywnych ramach gatunkowych, tworząc w pełni autorski projekt. Klimat południowych Stanów, oziębli bohaterowie, których serca są równie czarne jak wydobywana nafta i charakterystyczne dla twórczości Andersona długie ujęcia składają się na doskonale wystylizowany, a przy tym świetnie napisany i zagrany dramat. Chłodne zdjęcia Roberta Elswita idą tutaj w parze z minimalistyczną muzyką Jonny'ego Greenwooda, która potęguje wyobcowanie głównego bohatera na ekranie.

Daniel Day-Lewis doskonale oddaje dualizm swojej postaci. Plainview pod przykrywką rodzinnego farmera, który obiecuje miejscowym farmerom złote góry, tak naprawdę jest żądnym zysku kapitalistą, dążącym po trupach do celu. Jedynym wyznacznikiem sukcesu jest dla niego ilość zer na koncie. Pomimo że Plainview to mizantrop pozbawiony empatii, reżyser nie osądza moralnej postawy swojego bohatera, dzięki czemu widz ma przyjemność wyciągnąć własne wnioski z filmu, a pole do interpretacji jest w tym przypadku niezwykle szerokie.



Ciekawą opozycję dla bezwzględnego nafciarza stanowi tutaj postać Eli Sundaya. Fanatyczny kaznodzieja, który podobnie jak Plainview przez cały czas działa z pełną premedytacją. Każdy z nich jest równie zły, choć w inny sposób. Plainview nie ukrywa swojej pogardy i nienawiści do ludzi, w przeciwieństwie do swojego wroga. Eli Sunday działa w sposób wyrachowany i perfidny, konfrontacja tych dwóch bohaterów w finale to jedno z najlepszych i niejednoznacznych zakończeń w historii kina.

"Aż poleje się krew" to prawdziwa perła współczesnego kina. Unikający tanich i oklepanych chwytów dramat rewelacyjnie wpisuje się w dzisiejszy świat, tak bardzo zdominowany przez pieniądz i żądzę nieustannego wzbogacenia się. Nie ma co się dziwić, bo kiedy na jednym planie filmowym spotykają się mistrzowie pokroju Day-Lewisa i Andersona, to wiadomo, że musi wyjść z tego niezwykłe dzieło. Mam głęboką nadzieję, że ich następny wspólny projekt "Nić widmo" będzie stał na równie wysokim poziomie.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
„I oto – ostatnie już narzędzie poszło w ruch i ostatnie spoidło przykręcono; - narzędzia wiertnicze były... czytaj więcej
Początek XX wieku. Daniel Plainview (Daniel Day-Lewis) wraz z przybranym synem H.G. (Dillon Freasier)... czytaj więcej
Paul Thomas Anderson - scenarzysta i reżyser, inspirację do filmu "Aż poleje się krew" (Zdobywca Złotego... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones