Kameleon

W swoim życiu kinowego odkrywcy widziałam już wiele "odjechanych" filmów, jednak <b><a href="fbinfo.xml?aa=31567" class="text">"Dziewięć żywotów Tomasza Katza"</a></b> jest chyba najdziwniejszym
W swoim życiu kinowego odkrywcy widziałam już wiele "odjechanych" filmów, jednak "Dziewięć żywotów Tomasza Katza" jest chyba najdziwniejszym z nich wszystkich. To paranoiczny, aczkolwiek niezwykły film, oryginalny mix postmodernistycznej wizji końca świata z biblijną Apokalipsą. Akcja osadzona jest we współczesnym Londynie, kiedy to miasto ma się przykryć ciemnością związaną z zaćmieniem słońca. W takich chwilach szaleństwo kieruje ludźmi. Z kanału wychodzi dziwnie ubrany, bladolicy Tomasz Katz i bardzo szybko dowiadujemy się, że to on właśnie będzie przyczyną całego nadchodzącego chaosu i anarchii. Jedyna nadzieja w niewidomym policjancie, wyjątkowo bliskim spirytualistycznemu światu. Tylko czy uda mu się powstrzymać przechodzącego dziewięć sprytnych metamorfoz "anioła ciemności"? "Dziewięć żywotów Tomasza Katza" reklamowany jako czarna komedia, to w rzeczywistości przedziwna, fantastyczna mieszanka wielu gatunków. Znajdziemy tu i elementy klasycznej komedii, i kina niemego, filmu noir, policyjnego thrillera, niemieckiego ekspresjonizmu, wideoklipu i właściwie wszystkiego, co nam przyjdzie do głowy. Czuć tu wyraźny klimat kafkowski, mistycyzm "Mistrza i Małgorzaty", absurd Monty Pythona, dziwaczność Lyncha i Greenawaya a przede wszystkim echa bunuelowskiego surrealizmu. Czasem ta mieszanka jest aż porażająca. Widać, że pomysły nawarstwiały się przy realizacji filmu i że twórcy mieli ich tysiące. Dobrze, że takie obrazy powstają, jednak akurat ten może okazać się trudny do przetrawienia w całości. Nie zdziwię się, jeśli podzieliłby on widownię na fanów zwariowanego humoru, którzy śmialiby się przez większość czasu i tych, którzy po prostu wyszliby w trakcie seansu z kina, nie mogąc strawić tego miszmaszu. Według założeń film początkowo miał być "zwyczajną" komedią (choć trudno tu uwierzyć w zwyczajność, znając wcześniejszą twórczość Hopkinsa), przypominająca nieme kino - swego rodzaju połączeniem "M jak morderca" i produkcji Chaplina. Jednak większa jego cześć okazała się dzieckiem improwizacji. W efekcie powstał niezbyt spójny całościowo film, ale raczej zlepek bardzo oryginalnych, ekscentrycznych, w większości absurdalnych scen portretujących chaos, jaki zawładnął światem. Obraz anarchii i bałaganu wyłania się z nich na tyle wyraźnie, że zapomina się o poszczególnych niedociągnięciach, czy też nieuzasadnionej obecności paru ze scen. Efekt apokaliptycznej wizji nadchodzącego chaosu wzmagany jest jeszcze przez sposób kręcenia. I nie chodzi tu tylko o czarno-białe zdjęcia. Sceny filmowano zarówno kamerą wideo, jak i Betcamem i standardowymi kamerami 16-milimetrowymi. Przed montażem wszystko to zgrano na format cyfrowy, co dało reżyserowi nieograniczoną swobodę przy ostatecznym wyborze klatek i kolejności ujęć. Umożliwiło też improwizacje w rożnych stylistykach i połączyło tak różne estetycznie style jak niemiecki ekspresjonizm, film dokumentalny i klipy znane z MTV. Budżet filmu z pewnością był niewielki, jednak biorąc pod uwagę cały efekt, twórców bynajmniej nie hamowała finansowa strona produkcji. Na szczególną uwagę zasługuje postać głównego bohatera, a właściwie kreującego go Thomasa Fishera, dotychczas mało znanego angielskiego aktora. A szkoda, bo talent to niezwykły. Fisher w każdej postaci znajduje cos dziwacznego i wszystkie jego dziewięć wcieleń, od taksówkarza, przez ministra rybołówstwa do szefa londyńskiego metra, było niezwykłymi osobowościami. Razem złożyły się na obraz swoistego Anty-Mesjasza, który zamiast miłości i światła niesie ze sobą królestwo chaosu i nicości. Warto tu też podkreślić samo miejsce akcji. Nie przypadkowo to właśnie Londyn stal się bohaterem filmu. Turystycznie znany z Big Bena i Hyde Parku, naprawdę jest miejscem pełnym tajemnic, skrywającym pod pozorem metropolistycznego przepychu swe oryginalne i mistyczne wnętrze. Miasto podziemne - miasto cudów i dziwaków. W oprawie muzyki o bardzo technicznym brzmieniu stolica Anglii dodatkowo sprawia wrażenie bardzo futurystycznego miejsca, krainy wiecznego chaosu. Nie jest to film lekki, łatwy i przyjemny, mimo iż, jak wielokrotnie podkreśliłam, jest czarną komedią. Dla wielbicieli wszelkiego rodzaju fabularno-operatorskich udziwnień będzie wielką gratką. Całej reszcie radżę wybranie innego seansu.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones