Recenzja filmu

Żona na niby (2011)
Dennis Dugan
Adam Sandler
Jennifer Aniston

Komedia na serio

"Żona na niby" to także satyra na niezdrowy pęd społeczeństwa, by za pomocą skalpela poprawiać swoje ciała. Do gabinetu bohatera trafiają kolejne ofiary fuszerki chirurgów plastycznych:
I jak tu nie zazdrościć Adamowi Sandlerowi. Większość scen do jego nowego filmu powstała w luksusowym kurorcie na Hawajach, z czego wnioskuję, że zdjęcia były raczej aktywnym wypoczynkiem niż ciężką harówą. Przed kamerą komikowi towarzyszyły prawie dwa razy młodsza od niego piersiasta blondyna oraz dobrze zakonserwowana Jennifer Aniston. O wielomilionowym honorarium  za rolę wolę nawet nie wspominać. Cytując klasyka: taki to pożyje!

Sandler gra Danny'ego – wziętego chirurga plastycznego, który dawno temu odkrył, że kobiety lecą na żonatych facetów. Prócz obrączki na palcu, bohater ma dla kochanek tuzin zmyślonych historyjek o tym, jak to zła żona bije go i zdradza. Pewnego dnia Danny spotyka dziewczynę, z którą mógłby spędzić resztę życia. Ta nie chce jednak niszczyć jego małżeństwa. Chirurg-kłamczuch musi odgrywać komedię: przekonuje wybrankę, że od dawna jest z żoną w separacji i na dniach ma wziąć rozwód. Na boku prosi swoją  asystentkę Katherine (Aniston), aby udawała jego ślubną-heterę. W piętrową intrygę zostają wkrótce wciągnięte dzieci Katherine oraz napalony kuzyn Danny'ego.

"Żona na niby" reprezentuje jeden z najsympatyczniejszych gatunków filmowych – wakacyjną komedię romantyczną.   Ta nazwa mówi wszystko: ekran wypełniają zalane słońcem piękne widoczki, zaś sceny pełne humoru przeplatają się ze scenami, od których może pęknąć serce. Panowie paradują w szortach, panie – w skąpych kostiumach kąpielowych. Są drinki z palemką, pieszcząca ucho ścieżka dźwiękowa i odrobina seksu.

Sandler zrezygnował okazyjnie z kloacznych dowcipów, dzięki którym zrobił karierę w Hollywood. "Żonie na niby" w wielu miejscach bliżej raczej do screwball comedy opierającej się na ciętych dialogach oraz chemii między parą głównych bohaterów. Sandler i Aniston potrafią sobie boleśnie dopiec, ale jak już zaczyna między nimi iskrzyć, to na całego.

"Żona na niby" to także satyra na niezdrowy pęd społeczeństwa, by za pomocą skalpela poprawiać swoje ciała. Do gabinetu bohatera trafiają kolejne ofiary fuszerki chirurgów plastycznych: jednej pani opada powieka, drugiej z piersi wycieka silikon. Czarujący doktor Danny również poddał się operacji – w młodości miał bowiem przerośnięty, kartoflowaty nos, który odstraszał kobiety. Jeśli lubicie śmiać się z cudzego nieszczęścia, będziecie się na filmie bawić znakomicie.  

Może żona jest na niby, ale komedia – jak najzupełniej na serio.
1 10
Moja ocena:
7
Zastępca redaktora naczelnego Filmwebu. Stały współpracownik radiowej Czwórki. O kinie opowiada regularnie także w TVN, TVN24, Polsacie i Polsacie News. Autor oraz współgospodarz cyklu "Movie się",... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones