Recenzja filmu

Bóg w Krakowie (2016)
Dariusz Regucki

Krakowski spleen

Miała być zachęcająca do refleksji, utrzymana w duchu chrześcijańskich wartości opowieść, okraszona malowniczymi widokami stolicy Małopolski. Wyszedł obciachowy folder
W materiałach promocyjnych twórcy wyrażają nadzieję, że ich film "na nowo odkryje i pokaże światu sakralne bogactwo Krakowa" - miasta "świętych miejsc z cudownymi artefaktami, niezwykłych kościołów, cudownych figur i obrazów". Trudno o lepszą okazję - w lipcu ruszają przecież Światowe Dni Młodzieży, pod Wawel ściągną tysiące pielgrzymów z papieżem Franciszkiem na czele. Niestety, dobrymi chęciami reżysera i scenarzysty Dariusza Reguckiego wybrukowane jest piekielnie złe kino. Miała być refleksyjna, utrzymana w duchu chrześcijańskich wartości opowieść, okraszona w dodatku malowniczymi widokami stolicy Małopolski. Powstał folder sakroturystyczny - napisany i zagrany tak nieudolnie, że "Pamiętniki z wakacji" i "Ukryta prawda" jawią się przy nim niczym drugie "Breaking Bad".


Po Krakowie krąży zły duch. Wsącza w dusze poczciwych krakusów grzeszne myśli, sypie z rękawa aforyzmami godnymi Paulo Coelho i demonicznie chrupie - jakżeby inaczej! - czerwone jabłko. W klubie dla singli zachęca cnotliwą kobietę do cudzołóstwa, a jej uzależnionego od indeksów giełdowych męża sprowadza na skraj obłędu. Wodzonych na pokuszenie jest więcej. Polityk-idealista otrzymuje od znajomego korupcyjną ofertę, zaś młoda prawniczka zastanawia się, czy powinna poprowadzić sprawę rozwodową. Bohaterowie mocują się z wyrzutami sumienia, zaciskają z bezsilności dłonie i ślą w kierunku kamery pełne wątpliwości spojrzenia. Wystarczy tymczasem wstąpić do któregoś z zabytkowych kościołów i pomodlić się przed słynnym czarnym krzyżem albo nie mniej słynną figurą Dzieciątka Koletańskiego. W świętym miejscu potrzebujący dostępują bożej łaski, a w bonusie mogą pogawędzić po francusku z duchem królowej Jadwigi. Takie cuda tylko w Krakowie.


Łatwo krytykować Reguckiego za to, że sięga po mistycyzm rodem z odpustowych czytanek, a ekranowy świat buduje na banalnych opozycjach (kasa i kariera kontra rodzina, aborcja i eutanazja kontra wartości Kościoła). "Bóg w Krakowie" ma jednak na sumieniu znacznie poważniejsze grzechy. Dialogi są nadęte i nieznośnie literackie, konflikty - papierowe, dramaturgia nie istnieje, a bohaterowie filmu to marionetki - ładnie ubrane, wykształcone i pozbawione właściwości. Zamiast mówić, deklamują ("Twój dziadek od 50 lat jest czarna kawa. Każdego dnia smakuje równie intensywnie"). Zamiast budzić współczucie, wywołują obojętność. Trudno się jednak dziwić - są przecież tylko dodatkiem do "niezwykłych kościołów, cudownych figur i obrazów". Oraz niekończących się panoram z lotu ptaka, mających oddać urodę i magiczny klimat miasta królów.

"Bogiem w Krakowie" Regucki kolejny raz (po "Karolinie" z 2014 roku) potwierdza, że jest dobrym katolikiem i nie najlepszym reżyserem - nieporadnym warsztatowo, bezradnym w prowadzeniu obsady. Trzeba było się naprawdę wysilić, by aktorzy pokroju Jerzego Treli i Kamilli Baar wypadli przed kamerą jak naturszczycy z łapanki. No, ale to nie aktorzy są w tym filmie najważniejsi, lecz kościoły, figury, obrazy. Może i jest w tym Bóg, ale nie ma życia.
1 10
Moja ocena:
1
Zastępca redaktora naczelnego Filmwebu. Stały współpracownik radiowej Czwórki. O kinie opowiada regularnie także w TVN, TVN24, Polsacie i Polsacie News. Autor oraz współgospodarz cyklu "Movie się",... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones