Recenzja filmu

Dwie siostry (2024)
Łukasz Karwowski
Karolina Rzepa
Diana Zamojska

Na spontanie albo wcale?

"Dwie siostry" powstały z osobistej potrzeby Karwowskiego, który na początku pełnoskalowej inwazji był w Warszawie i wynajął urządzone mieszkanie grupie ukraińskich kobiet i dzieci. Szkoda tylko,
Na spontanie albo wcale?
Wojna w Ukrainie doczekała się już wielu reprezentacji w polskim kinie. Zaczęło się od dokumentów, bo te mogą reagować najszybciej i powstają za mniejsze pieniądze. Często są kręcone w prowizorycznych warunkach, jak "Skąd dokąd", w którym Maciej Hamela filmuje osoby przewożone w jego samochodzie z głębi Ukrainy do Polski. Inną strategię obrali Tomasz Wolski i Piotr Pawlus, bo na "W Ukrainie" składają się same statyczne ujęcia zza naszej wschodniej granicy, choćby migawki z codziennego życia okupowanego kraju. Do konfliktu zbrojnego nawiązuje też Agnieszka Holland w finale "Zielonej granicy", sugerując, że Ukraińcy mają odmienny status niż migranci przekraczający granicę polsko-białoruską. Zeszłoroczny festiwal w Gdyni przyniósł aż trzy kolejne fabuły. "Pod wulkanem" Damiana Kocura – polski kandydat do Oscara – portretuje stan emocjonalny ukraińskiej rodziny, którą wybuch wojny zastał na wakacjach. Reżyser gra pozakadrowym kontekstem i niedopowiedzeniami oraz celnie chwyta przejście od bycia turystą do bycia uchodźcą. "Ludzi" Macieja Ślesickiego i Filipa Hilleslanda należałoby przemilczeć, ale to skandaliczny przykład eksploatacji wojennych tropów i czystej pornografii cierpienia. Ostatnim tytułem są "Dwie siostry" Łukasza Karwowskiego, film niby niewinny i mocno zaczepiony w gatunku, ale pełen klisz, schematów i wątpliwych scenariuszowo decyzji. Zwłaszcza jeśli ktoś pamięta "Tatę" Anny Maliszewskiej, czyli subtelniejsze i znacznie mniej stereotypowe kino drogi.


 122. dzień rosyjskiej inwazji na Ukrainę. Jaśmina (Karolina Rzepa) dostaje informację, że trzeba zabrać ojca-wolontariusza ze szpitala zlokalizowanego blisko linii frontu. Kontaktuje się więc z przyrodnią siostrą Małgorzatą (Diana Zamojska), która niespecjalnie chce pomóc tacie. Ma zresztą obowiązki w warszawskiej przychodni. Jaśmina przekonuje jednak Gosię, żeby podwiozła ją do Kijowa, a potem ruszy sama. Samochodowa wyprawa przez zniszczony kraj stanie się dla tytułowych bohaterek szansą na naprawienie relacji, analizę własnego życia i dotknięcie tragedii Ukraińców. Młode kobiety rozliczą się jeszcze z trudną przeszłością i odpowiedzą sobie na pytanie, czy więcej je łączy, niż dzieli. 

"Dwie siostry" powstały z osobistej potrzeby Karwowskiego, który na początku pełnoskalowej inwazji był w Warszawie i wynajął urządzone mieszkanie grupie ukraińskich kobiet i dzieci. Szkoda tylko, że reżyser mało czasu poświecił samemu scenariuszowi, bo nieustannie wikła się w najprostsze rozwiązania i zużyte wzorce. Jaśmina i Małgorzata nie mogą więc różnić się bardziej. Pierwsza jest zbuntowana, spontaniczna i pewna siebie. Pali w samochodzie i kąpię się nago przy głównej drodze. Druga stawia na rozsądek i odpowiedzialność, ale nie żyje pełnią życia. Lekki konserwatyzm, nieśmiałość i nieprzepracowane sprawy tłamszą ją od środka. Oczywiście Jaśmina lepiej zrozumie Gosię, a Gosią Jaśminę, obie przegadają skomplikowane stosunki z ojcem, wielokrotnie się pokłócą, by wreszcie dojść do zgody. Co gorsza, wcale nie zdradzam fabuły, tylko podaję przepis na średni film drogi. Bohaterki natkną się na wielu nieznajomych i zobaczą dramatyczne sytuacje, których nigdy wcześniej nie doświadczały – stopniowo coś się w nich przełamie i otworzy, szczególnie w Małgosi. Fatalnie, seksistowsko wręcz, wypada sekwencja na dworcu, którą Karwowski i współscenarzysta Dmitrij Shirobokov ostatecznie wpisują dziewczynę w typ niespełnionego brzydkiego kaczątka. Znajdziemy tu zresztą całą masę kontrowersyjnych wyborów. Trudno wytłumaczyć m.in. wielką naiwność dorosłych kobiet, które lekceważą przeszkodę w postaci zaminowanej drogi, nie używają praktycznie telefonów i nie sprawdzają wiadomości. 


Gorącej debaty wymaga także obraz Ukraińców – zawsze gotowych do pomocy (z wyjątkiem taksówkarza!), uśmiechniętych i wdzięcznych narodowi polskiemu. Film nie tyle idealizuje, co kreśli dziwnie jednowymiarowy wizerunek naszych sąsiadów. Pojawiają się nawet zarzuty o neokolonialne spojrzenie, które nie pozwala twórcom wejść głębiej w problemy i mentalność tamtejszego społeczeństwo. Zdjęcia realizowano wprawdzie na terytorium Ukrainy, już w czasie walk, ale widzimy zaledwie urywki rzeczywistości – zrujnowane bloki, wysadzone mosty, drobne gospodarstwa i zwykłą miejską aleję. Zakładając szlachetne intencje Karwowskiego, i tak wypada zastanowić się, czy tłem kina drogi o parze polskich sióstr powinny być akurat okupowane ziemie. Może prawdziwą wartość niosłaby opowieść, w której rozbrzmiewałyby głównie ukraińskie głosy? Narracja właściwie donikąd nie zmierza, brakuje w niej wyraźniejszej puenty i poszerzenia lokalnych kontekstów. Kameralna odyseja Jaśminy i Gosi chwilami bywa subtelna i broni się aktorsko, lecz zawodzi dramaturgicznie, formalnie i ideowo. Droga reżysera niesławnej "Kac Wawy" stanowi w ogóle ciekawy case w polskim kinie. Trudno dziś jednoznacznie powiedzieć, kim jest Karwowski jako twórca – zaangażowanym społecznikiem, zmarnowanym talentem czy po prostu jednym z setek rzemieślników. Mam sporo wątpliwości, ale wiem też, że "Dwie siostry" znajdą swoją publiczność. Zadecydują mieszanka humoru i tragizmu, znajoma wszystkim konwencja i nośny medialnie temat. W starciu polskich fabuł i dokumentów kolejny raz wygrywa jednak kino faktów. Kino zwyczajnie bliższe prawdzie i człowiekowi.    
1 10
Moja ocena:
4
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?