Recenzja filmu

Kuba Guzik (2018)
Dennis Gansel
Henning Baum
Solomon Gordon

Na spotkanie z przygodą

 Aktorska wersja "Kuby Guzika" w dużym stopniu powiela zalety oryginału, włącznie z uniwersalnymi lekcjami na temat przyjaźni i otwartości na innych ludzi. Jeśli więc ominęła Was złota
"Kuba Guzik tyle przygód ma, haha! Kuba Guzik radę sobie da, haha! Oooooo! Na luzie!". Jeśli słowa tej piosenki wydają Wam się znajome, a melodia nasuwa się sama, to znak, że do najnowszej wersji bajki w reżyserii Dennisa Gansela specjalnie Was i Waszych dzieci zachęcać nie trzeba. Na pewno pamiętacie, że serial emitowany w polskiej telewizji na początku lat dwutysięcznych wciągał w fantazyjne przygody, rozpalając tym samym ciekawość do świata. Aktorska wersja "Kuby Guzika" w dużym stopniu powiela zalety oryginału, włącznie z uniwersalnymi lekcjami na temat przyjaźni i otwartości na innych ludzi. Jeśli więc ominęła Was złota era "Przygód Kuby Guzika" i nie słyszeliście o serii książeczek Michaela Endego, a chcielibyście zabrać swoje dzieci na pouczającą wakacyjną przygodę, "Kuba Guzik" będzie właściwym wyborem.  



Świat przedstawiony w filmie Gansela to czysta fantazja. Tytułowy bohater, znaleziony jako noworodek na morzu przez bandę piratów, zostaje dostarczony przez nich omyłkowo na maleńką wysepkę zamieszkałą przez cztery osoby – w tym Maszynistę Łukasza i Panią Jak, którzy przejmuję opiekę nad maleństwem i nadają mu imię Kuba. Po latach, kiedy chłopiec dowie się prawdy o swoim pochodzeniu, zapragnie poznać swoich prawdziwych rodziców. Tak się składa, że w tym samym czasie król wyspy dochodzi do wniosku, że w królestwie zaczyna brakować miejsca i zarządza, by pozbyć się ukochanej przez Łukasza lokomotywy. Ten – mocno przywiązany do maszyny – postanawia odejść razem z nią. Dla Kuby to idealna okazja, by wyruszyć razem z nimi i dowiedzieć się czegoś o sobie. Szlak ich przygody wyznaczy znaleziony w butelce list, w którym pewna dziewczynka ujawnia, że została porwana przez piratów i jest przetrzymywana w mieście smoków. Jak można się domyślić, droga do celu będzie wiodła przez magiczne krainy pełne magicznych postaci. 



Twórcy kinowej wersji "Guzika" nie mieli łatwego zadania. To, co w animowanym serialu opowiedziane zostało w pięćdziesięciu dwóch 20-minutowych odcinkach, musiało się zmieścić w niecałych dwóch godzinach. Stąd sporo w filmie Gansela skrótów i skoków czasowych. Z gęstwiny wątków i postaci scenarzyści wybrali te, które wygrywają nadrzędne dla filmu przesłania – o tolerancji, oddaniu i sile więzów rodzinnych. Wiele innych innych fantazyjnych przygód zostało zaledwie zarysowanych, co może pozostawić w widzach poczucie niedosytu. Ewentualne niedostatki rekompensują jednak ciepły humor i uroczy bohaterowie – zawsze odnoszący się do siebie z pełnym szacunkiem i sympatią. Oczywiście za sprawą takiego wygładzonego obrazu świata seans "Guzika" niczyjego życia raczej nie odmieni, ale zapewni miło spędzony czas. W sam raz na wakacje. 
1 10
Moja ocena:
6
Absolwentka Wydziału Polonistyki na Uniwersytecie Warszawskim, gdzie ukończyła specjalizację edytorsko-wydawniczą. Redaktorka Filmwebu z długoletnim stażem. Aktualnie także doktorantka w Instytucie... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones