Recenzja gry

Tom Clancy's Splinter Cell: Blacklist (2013)
Dave 'Foots' Footman
Eric Johnson
Kate Drummond

Niewidzialny

"Tom Clancy’s Splinter Cell: Blacklist" należy do gatunku gier akcji z widokiem trzecioosobowym (momentami pierwszoosobowym). Za jej stworzenie odpowiedzialne jest francuskie studio Ubisoft,
"Tom Clancy’s Splinter Cell: Blacklist" należy do gatunku gier akcji z widokiem trzecioosobowym (momentami pierwszoosobowym). Za jej stworzenie odpowiedzialne jest francuskie studio Ubisoft, które stworzyło takie wielkie serie jak "Assassin’s Creed", "Prince of Persia" czy "Rayman". Po niezbyt udanych poprzednich odsłonach wielu oczekiwało powrotu serii na właściwe tory. Czy się udało?

Tym razem Sam Fisher agent czwartego eszelonu będzie musiał zmierzyć się z niebezpieczną organizacją terrorystyczną nazywającą siebie inżynierami. Mają oni zamiar uderzyć w kilka ważnych amerykańskich miejsc i wywołać chaos i panikę. Będziemy musieli im przeszkodzić, przemierzając spory kawał świata. Nie zabraknie oczywiście współpracowników Sama takich jak Grim czy Vic; pojawi się też kilka nowych twarzy: informatyka Charliego oraz agenta CIA Briggsa. Fabuła przedstawiona w "Tom Clancy’s Splinter Cell: Blacklist" nie jest jakimś arcydziełem, ale prezentuje przyzwoity poziom – nie przeszkadza w graniu i nie wybija się na pierwszy plan.

Rozgrywka zawsze była głównym elementem tej serii, nie inaczej jest tym razem. Większość czasu, jaki spędzimy na grze, przeminie nam na wykonywaniu poszczególnych celów naszej misji. Natomiast dialogi i sceny przerywnikowe będą tylko niewielkim dodatkiem. Trzeba podkreślić, że wykonywanie zleconych nam zadań trwa dość długo, co jest sporym plusem, nie raz będą nam one zajmowały powyżej godziny, a to duża rzadkość jak na obecne czasy.

Całość rozgrywki toczyć będzie się w różnych częściach świata, a elementem łączącym nasze poczynania z tymi miejscami jest centrum dowodzenia. W poprzednich odsłonach były to miejsca na powierzchni lub pod nią, teraz główną siedzibą czwartego eszelonu jest jednostka latająca o nazwie paladyn. Jak przystało na samolot jednostki specjalnej, nie zabrakło w nim najnowszych zdobyczy techniki. Mamy w środku laboratorium, szpital, więzienie i wszystko, co potrzebne. Paladyna możemy oczywiście ulepszać, co powoduje zwiększony mnożnik dochodu z misji oraz poszerzenie umiejętności Fishera.

Oręż, jakim dysponuje nasz protagonista, znów prezentuje się wybornie. Mamy bronie takie jak karabiny snajperskie i szturmowe, pistolety, pistolety maszynowe, strzelby, paralizator i kusze, a do prawie każdej możemy dodać po kilka ulepszeń, co daje bardzo dużo możliwych kombinacji.

Oprócz broni mamy także to, czego nie brakuje na przykład w filmach o Jamesie Bondzie, a co jest podstawom u agenta Fishera, czyli gadżety. Muszę przyznać, że od powstania "Tom Clancy’s Splinter Cell: Chaos Theory" nie było tak rozbudowanej gry z tej serii. Wszystko zależy od naszej techniki i taktyki, ale multum gadżetów daje nam taką ilość rozwiązań i eliminacji przeciwników, że właściwie każdy poziom można przejść zupełnie inaczej. Akcesoria, jakie posiadamy, zaczynają się od takich klasycznych rzeczy jak wabik, taser lub przylepny IEM i kamera, a kończą na takich nowinkach jak latający dron trirotor, kusza z gazem łzawiącym i wszystkie rodzaje granatów.

Przyjemnym dodatkiem jest także możliwość zmieniania wyglądu naszego ubrania, co wpływa na nasze parametry związane z dyskrecją, opancerzeniem i operowaniem bronią. Choć taka rzecz jak zmiana koloru naszych gogli na inną barwę niż zieleń to dla mnie troszkę profanacja niczym zapuszczenie włosów przez agenta 47, bo zielone gogle, to znak firmowy tej serii. Kupno każdego z ulepszeń będzie nas kosztowało pewną sumę pieniędzy, które będziemy zdobywać za eliminację lub obezwładnianie wrogów albo ich omijanie, a także wykonywanie różnych wyzwań.

Gra przyznaje pieniądze za trzy style gry duch, panterę i szturmowiec. Co ciekawe i bardzo dobre ze strony twórców, najwięcej pieniędzy zarobimy na stylu ducha, który polega na przechodzeniu misji bez zabijania. Pantera to taki pośrednik pomiędzy zabijaniem a obezwładnianiem, natomiast szturmowiec to już całkowita anihilacja oponentów każdy znajdzie styl odpowiedni dla siebie.

Wrogowie w serii "Tom Clancy’s Splinter Cell" zawsze wyróżniali się wysoką sztuczną inteligencją nie inaczej jest w tej części. Bardzo realistycznie wyczuwają naszą obecność, choć większość z nich można pokonać, na przykład zwabienie wabikiem samoprzylepnym i podłożeniem miny z taserem lub użyciem paralizatora. Są też przeciwnicy zwani ciężką piechotą opancerzeni w strój saperski niczym z filmu "The Hurt Locker: W pułapce wojny". Pokonanie ich to sztuka nie łatwa. Nie działają na nich żadne miny ogłuszające ani paralizator. Jedyna okazja na humanitarną eliminacje to obezwładnienie z góry lub zza pleców, ale to nie łatwa rzecz.

Oprócz głównych misji kampanii mamy również zadania członków naszej ekipy, jednakże to już wyższa półka, raczej dla starych wyjadaczy tej gry. Wykonanie ich będzie od nas wymagało nie lada maestrii, ponieważ nie będziemy mogli popełnić ani jednego błędu, a zapis stanu gry pojawi się tylko na początku etapu. Kończąc opis rozgrywki, trzeba dodać, że tryb kooperacji pojawił się po raz kolejny i ułatwia troszkę grę, dając więcej możliwości, ale nie jest niezbędny. Natomiast multiplayer powrócił znowu do formy szpiedzy kontra najemnicy, którego ( brakowało w "Tom Clancy’s Splinter Cell: Convicition"), jest odrobinę ulepszony i daje sporo satysfakcji. Rozgrywka w "Tom Clancy’s Splinter Cell: Blacklist" znów jest wciągająca i rozbudowana, a długość głównego wątku fabularnego i misji pobocznych znacząco przedłuża grę, dając wynik powyżej doby. Oczywiście, granica tego czasu jest ruchoma, bo zależy od naszych umiejętności, a nie od oskryptowanego świata, tak jak w wielu grach.

Strona techniczna nowej odsłony gry z serii "Tom Clancy’s Splinter Cell" prezentuje nieźle nie powoduje opadu szczęki na podłogę, ale też nie będziemy zażenowani. Zarówno animacja, jak i sceny przerywnikowe zostały bardzo dobrze odwzorowane za pomocą techniki motion capture. Szczegółowość otoczenia i projekcja gry świateł, to silny punkt tej produkcji. Niestety, drażnią trochę tekstury, które przenikają się od czasu do czasu i powodują przykładowo znikanie naszej broni w ścianie. Natomiast udźwiękowienie naszego oręża i głosy poszczególnych postaci prezentują wysoki poziom. Każda broń brzmi jak powinna zarówno wytłumiona, jak i nie, a oryginalny dubbing jest całkiem naturalny. Choć nie usłyszymy już głosu, jaki posiada Michael Ironside, to Eric Johnson też odnajduje się w roli Sama Fishera.

"Tom Clancy’s Splinter Cell: Blacklist" to powrót serii na należyte jej miejsce po nieporadnych próbach wprowadzenia tej marki na nową ścieżkę w poprzednich odsłonach wraca ona znów do klasycznej formy zarówno fabularnej jak i rozgrywkowej i ma się dobrze. Oby Ubisoft nie postanowił w przyszłości tego zmienić, bo znów będzie musiał odpierać krytykę. Gra godna polecenia.
1 10
Moja ocena:
7
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Po trzech latach przerwy Sam Fisher powraca. Może nieco mniej wkurzony, ale nadal głośny. "Blacklist" to... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones