Recenzja filmu

Blow (2001)
Ted Demme
Johnny Depp
Penélope Cruz

O człowieku, który chciał być królem

Tematy narkotykowe pojawiają się w kinie nieustannie, odkąd tylko problem nałogu zaczął trawić społeczeństwo. Najbardziej odważni są w mówieniu o tym Amerykanie. Bliskość głównych producentów
Tematy narkotykowe pojawiają się w kinie nieustannie, odkąd tylko problem nałogu zaczął trawić społeczeństwo. Najbardziej odważni są w mówieniu o tym Amerykanie. Bliskość głównych producentów używek: Kolumbii i Meksyku i niezwykle skomplikowana i rozbudowana machina uzależnienia, korupcji i wielkich pieniędzy sprawiają, że jest to naród szczególnie gnębiony skutkami ubocznymi rozwoju cywilizacji. Ostatnio motyw ten powrócił ze zdwojoną siłą. Filmowcy prześcigają się w pokazywaniu nam wpływu narkotyków nie tylko na zwykłych ludzi, ale głównie sięgania ich macek do świata show-biznesu i polityki. Niedawno mieliśmy okazję zobaczyć to w znakomitym "Trafficu". Teraz na ekrany wchodzi "Blow". Czyżby kolejna powtórka z rozrywki? Najnowszy film Teda Demme jest biograficzną opowieścią o bardzo znanej postaci narkotykowego świata - George'u Jungu. Ten młody koleś z małego miasteczka stał się w latach 70-tych pierwszym poważnym importerem kokainy do USA. Jego przygoda z zakazanym światem zaczęła się w college'u w Kalifornii. Tam stał się królem świata marihuany, by po krótkim pobycie w więzieniu, zapoczątkować swą znajomość z największym tamtego świata - Pablo Escobarem i stać się jego prawą ręką w Ameryce. Niestety, wszystko, co dobre ma swój kres - historię Junga opowiada on sam, z perspektywy człowieka, który jako staruszek wyjdzie z więzienia za kilkanaście lat. "Blow" obrazuje ideę "amerykańskiego snu". Typowy chłopak z sąsiedztwa staje się tu kluczowym graczem na rynku narkotykowym w Stanach i zdobywa wszystko: pieniądze, kobiety, sławę. To jednocześnie historia tragiczna. Mężczyzna poświęcił całą swą przedsiębiorczość, pomysłowość i inteligencję na zorganizowanie przemytu narkotyków. Podobnie jak wielu innych chciał sprawować kontrolę nad swoim życiem, wzbogacić się i postępować według własnych reguł. Na decyzję wyboru tej a nie innej życiowej drogi duży wpływa miał ojciec Junga. Fred Jung był bardzo pracowitym i uczciwym facetem, który nigdy do niczego nie doszedł. Męczył się cale życie, gnębiony jeszcze utyskiwaniami żony, która oczekiwała luksusów. Młody George nie chciał tak żyć, nie chciał skończyć jak wszyscy inni w jego środowisku, nie chciał ciężko pracować i martwić się o pieniądze. Nie ważna była cena, którą trzeba było za to zapłacić. To była specyficzna wizja wolności. Intensywność życia poza prawem, droga pełna przygód, dobrej zabawy i pieniędzy, doprowadziła go jednak do upadku. Jung stracił jedyną rzecz, która miała dla niego naprawdę znaczenie i co naprawdę kochał - własną córkę. Wątek tragicznej miłości ojca i dziecka jest tu bardzo znaczący. Ten film jednak to nie tylko historia jednego człowieka i jego burzliwego, tragicznego życia. To także obraz Ameryki tamtych czasów. Lata 70-te to bowiem wielki powrót narkotyku, odkrytego w połowie XIX wieku. Kokainę promowano jako świetną zabawę, obowiązkowy zestaw każdego imprezowicza przed sobotnią dyskoteką. Nałóg szczególnie zadomowił się w świecie show-biznesu. Niejedna gwiazda tamtych czasów głośno przyznawała się do zażywania kokainy. Żadne eleganckie przyjęcie w Los Angeles i w Nowym Jorku nie mogło się bez niej odbyć. Podawało się ją tuż obok kanapek i kawioru. Stała się najbardziej poszukiwanym narkotykiem na rynku, jej popularność przyciągnęła więc kartele kolumbijskie, które działając na zasadzie potężnych międzynarodowych paramilitarnych organizacji, stosowały wyrafinowane i bezwzględne metody dystrybucji, obracały miliardami dolarów i przekupywały polityków i policję. Ich przedstawicielami w Ameryce byli ludzie tacy jak Jung - młodzi, ambitni, którzy dla emocji i ryzyka, a głównie dla wielkich pieniędzy, zrobiliby niemal wszystko. Pokusa nowych doznań, przekraczanie granic, cynizm, "sex, drugs and rock'n'roll" - to wizytówka tamtych czasów. Szaleństwa, które jak rozejrzeć się dokoła, chyba wcale się nie skończyło. George Jung, choć na pewno jest postacią wyjątkową, nie jest już oryginałem w świecie filmu, który jemu podobnych "wyprodukował" już tysiące. Myślę jednak, że warto chociażby ku przestrodze zobaczyć ten film. I podziwiać znakomitą kreację Johnny'ego Deppa i... najgorszą w jego karierze fryzurę.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Faktem jest, że film jest bardzo dobry. Ciekawa fabuła, niezła, trzymająca w napięciu akcja z kilkoma... czytaj więcej
Trzy miliony dolarów, a może dwa i pół. Wszystko jedno, w małych nominałach, w kilkudziesięciu pudłach... czytaj więcej
Filmów o narkotykach było już bardzo dużo. Szczerze powiedziawszy, nie spodziewałam się po "Blow" zbyt... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones