Recenzja filmu

Patriotyzm ponad wszystko

Całość jest oczywiście porządnie zrobiona. Sanin postarał się, by jego patriotyczna oda wyglądała dobrze. Ale jest to jedynie piękny kostium, który ma ukryć ewidentne braki. Biorąc jednak pod
Ostatnie sześćset lat w historii Ukrainy wydaje się jednym niekończącym się ciągiem dramatycznych wydarzeń. Na ich tle obecna wojna domowa jest tylko mało znaczącym epizodem. Tę perspektywę stara się nam sprzedać reżyser "Przewodnika" Oles Sanin, przypominając katastrofalny okres sprzed niemal wieku.

Akcja filmu rozgrywa się w pierwszej połowie lat 30. Ukraina jest częścią ZSRR, jednak pozostaje dość niepokorną republiką. Upowszechnianie kołchozów idzie jak po grudzie, głównie za sprawą wciąż silnych kułaków (wolnych chłopów przeciwnych kolektywizacji wsi). Do tego dochodzą kobziarze, czyli ślepcy zajmujący się śpiewaniem pieśni religijnych i patriotycznych. Są żywym symbolem ukraińskiej tradycji, co w oczach komunistycznych władz czyni z nich wrogów ludu. Na tym tle rozgrywa się historia amerykańskiego chłopca Petera Shamrocka. Jego ojciec był jednym z tych mieszkańców Stanów Zjednoczonych, którzy mieli dość naiwne pojęcie o komunizmie. Widząc w nim nadzieję dla świata, przybył do ZSRR, by swoją wiedzą wspomóc lud pracujący. Niestety nieświadomie został wykorzystany przez jednego z partyjnych bossów, który poczuł wyrzuty sumienia, kiedy poznał najnowsze rozkazy z Moskwy. Wręczył on Shamrockowi seniorowi dokumenty i poprosił o przekazanie ich amerykańskiemu dziennikarzowi. Czekiści jednak byli czujni, wymianę zauważyli i już wkrótce ojciec Petera wykrwawiał się na śmierć, a sam chłopak pewnie poszedłby w jego ślady, gdyby nie ślepy przypadek... dosłownie. Oto bowiem na chłopca natknął się weteran wojny z 1918 roku, oślepiony w wyniku strzału w głowę; aktualnie kobziarz. Iwan przygarnie Petera, który stanie się jego przewodnikiem. To tradycyjna funkcja pełniona przez dzieci wobec ślepych pieśniarzy...

Po tym obszernym opisie chyba nikt z Was nie będzie miał żadnych wątpliwości co do tego, z jakim typem filmu mamy tutaj do czynienia. Tak, "Przewodnik" jest kinem patriotycznym i niczym więcej. Ma przypominać widzom o dramatycznych losach (lata 30. ubiegłego wieku to czas Wielkiego Głodu wywołanego przez moskiewski aparat władzy, by zniszczyć kułaków). W ten sposób ma też rozniecić żar patriotycznego zacietrzewienia i wzmocnić opór przed ponowną rusyfikacją, czego widmo wisi nad Ukrainą w związku z obecnym konfliktem we wschodnich prowincjach. To zaś oznacza jedno: "Przewodnik" nie jest filmem, w którym liczyłaby się fabuła lub bohaterowie. Wszystko jest tutaj podporządkowane nadrzędnej Idei. Stąd też poszczególne sceny dość topornie łączą się ze sobą w jedną całość. Reżyser się tym jednak nie przejmuje tak długo, jak długo sceny te pokazują dobrych Ukraińców i złych rosyjskich komunistów (lub też zdrajców narodu kolaborujących z sowiecką władzą). Peter Shamrock jest tu postacią kukiełkową, sprężyną, która popycha fabułę do przodu, ale nie dla opowiedzenia jego historii, a dla pokazania kolejnego aspektu walki Ukraińców o swoją tożsamość. Jeszcze większym zawodem jest postać Iwana kobziarza. W pogoni za jak najbardziej heroicznym zaprezentowaniem "ostoi ukraińskiej kultury" reżyser popada w przesadę, budując groteskowe sceny, w których Iwan wydaje się prekursorem Daredevila. Jego walki z przeważającym przeciwnikiem pochodzą z zupełnie innego filmu, z kina akcji, które z rzeczywistością nie mają nic wspólnego.

Całość jest oczywiście porządnie zrobiona. Sanin postarał się, by jego patriotyczna oda wyglądała dobrze. Ale jest to jedynie piękny kostium, który ma ukryć ewidentne braki. Biorąc jednak pod uwagę obecną sytuację na Ukrainie, być może właśnie tego potrzebuje tamtejsza kinematografia. W końcu "Przewodnik" został wybrany do reprezentowania Ukrainy w walce o statuetkę Oscara podczas gali 2015 roku. Ja jednak jestem w stanie zrozumieć protesty, jakie ta decyzja wywołała u naszych sąsiadów. Przypomina niedawną sytuację w naszym kraju, kiedy to "Wałęsa" został wybrany na oscarowego kandydata, choć wielu uważało, że nie jest najlepszym polskim filmem roku. Czasem sztuka i ideały rozchodzą się. Wtedy to sztuka jest na tym stratna.
1 10
Moja ocena:
4
Rocznik '76. Absolwent Uniwersytetu Warszawskiego na wydziale psychologii, gdzie ukończył specjalizację z zakresu psychoterapii. Z Filmweb.pl związany niemalże od narodzin portalu, początkowo jako... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones