Recenzja filmu

Kobiety mafii 2 (2019)
Patryk Vega
Angie Cepeda
Agnieszka Dygant

Prawie jak Hollywood

"Kobiety mafii 2" mają dwie niewątpliwe zalety. Po pierwsze, film nie udaje, że mówi jakąś prawdę o Polsce, jak robił to "Botoks". Nie umacnia fałszywych wyobrażeń na temat służby zdrowia czy
Druga część "Kobiet mafii" ma znacznie większy rozmach od pierwszej. Akcja toczy się na dwóch półkulach i trzech kontynentach – w Europie, Ameryce Łacińskiej i Afryce. Nasze lokalne, warszawskie "królowe mafii" podbijają świat: nie tylko – jak bohaterowie kina lat 90. – kradną samochody w Niemczech, ale też kupują na tony kokainę od kolumbijskich karteli, a nawet dołączają do szeregów Państwa Islamskiego. 

   

Niestety, zabrakło pomysłu na to, jak ze wszystkich pokazywanych na ekranie historii stworzyć rozrywkowe kino na światowym poziomie. "Kobiety mafii 2" wyglądają jak marzenie biedaka o hollywoodzkiej superprodukcji. Zamiast polskiej wersji kina ze stajni Michaela Baya czy Luca Bessona ostatecznie wychodzi kiepska telewizja – niechlujnie wyprodukowana, ciągle powtarzająca kilka tych samych reżyserskich i aktorskich trików, topornie obchodząca się z filmowymi kliszami.

"Kobiety mafii 2" bardziej niż jak film kinowy odbiera się jak ściśnięty do niecałych trzech godzin sezon serialu. Akcja pędzi na złamanie karku, wykonując po drodze przedziwne przeskoki, bez troski o rozwój postaci i logikę. Ciągle zmieniają się gatunki i nastroje. Wątek kolumbijski wprowadza klimaty aspirujące do "Narcos", wątek marokański to z kolei kolonialny, orientalny romans w stylu "Syna szejka" z Rudolphem Valentino. Obraz świata islamu, jaki przedstawia Vega, to w najlepszym razie leniwy intelektualnie stereotyp, w najgorszym – rasizm; muzułmanie to wyłącznie złodzieje, terroryści lub namiętni kochankowie. W świecie "Kobiet mafii 2" o miłości nie mówi się inaczej niż językiem najtańszego melodramatu z międzywojnia – w niektórych momentach w porównaniu z Vegą "Trędowata" wydaje się arcydziełem powściągliwości. Wątek Stelli, zbuntowanej córki mafioza, zajmującej się kradzieżą samochodów, wygląda z kolei jak hybryda "Młodych wilków" i "Szybkich i wściekłych". Wszystkie te składniki nie bardzo łączą się w jedną całość. 

Film raczej się urywa, niż kończy – nie mamy wrażenia, by w ostatniej scenie doszło do jakiejś puenty, myślowego czy dramaturgicznego zamknięcia. Zamiast fabuły otrzymujemy swoisty montaż charakterystycznych dla kina Vegi atrakcji: trochę mizoginii, trochę żenującego humoru, trochę groźnie wytatuowanych gangusów, trochę scen sadystycznej przemocy, trochę wulgaryzmów i mądrości życiowych typu "wszyscy kradną, śmierć frajerom". 


W tym kalejdoskopie nie mają szans rozwinąć się żadne postacie. Większość z nich nie wychodzi poza kliszę i stereotyp. Janusz Chabior znów gra zakapiora z władzą – jak w każdym filmie Vegi. Katarzyna Warnke jako Anna – była królowa mafii zarabiająca wielkie pieniądze na swoich wspomnieniach – jest tylko groteskową karykaturą. Najciekawsza jako postać w pierwszej części Daria (Agnieszka Dygant) tu się w ogóle fabularnie nie rozwija. Postać gangsterki z Kolumbii, chroniącej się przed dawnymi kolegami z kartelu w Polsce, jest po prostu kuriozalnie napisana i nieprawdopodobna. Jeśli w tej paradzie klisz ktoś się wyróżnia, to Aleksandra Grabowska jako Stella oraz świetnie wystylizowany raper Sobota (Michał Sobolewski) jako jeden z żołnierzy gangu Darii.


"Kobiety mafii 2" mają jednak dwie niewątpliwe zalety. Po pierwsze, film nie udaje, że mówi jakąś prawdę o Polsce, jak robił to "Botoks". Nie umacnia fałszywych wyobrażeń na temat służby zdrowia czy aborcji. Po drugie, jakkolwiek śmieciowe byłoby kino Vegi, to nie można mu odmówić niepodrabialnego autorskiego stylu i pewnej filmowej sprawności. Chociaż nie unika żenady, Vega przynajmniej nie nudzi. Prawie trzy godziny z reklamami w kinie mijają szybko i dość bezboleśnie – już choćby za to podwyższam ocenę o jedną gwiazdkę. Czasem pojawia się myśl, że gdyby Vega zamiast trzech filmów rocznie robił jeden na trzy lata, może mógłby robić niezłe rozrywkowe kino. Ale jak wiemy reżyser stawia na ilość – filmów i widzów – nie jakość.  
1 10
Moja ocena:
4
Filmoznawca, politolog, eseista. Pisze o filmie, sztukach wizualnych, literaturze, komentuje polityczną bieżączkę. Członek zespołu Krytyki Politycznej. Współautor i redaktor wielu książek filmowych,... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Ostatnie filmy Patryka Vegi na przemian mnie szokowały, odrzucały, denerwowały i irytowały. Naprawdę... czytaj więcej
Większość osób, które czyta tę recenzję, prowadzi spokojne życie u boku szczęśliwej rodziny. Dzieci... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones