Recenzja filmu

Męski erotyk (2010)
Jørgen Leth
Jørgen Leth

Stary filmowiec

W "Męskim erotyku" Leth nie schodzi z ekranu. Jeździ po świecie i organizuje castingi do swojego nowego filmu. Zaprasza na nie tylko piękne, długonogie kobiety,
Taka strategia: udawać przed sobą i światem, że chce się zrobić film o męskim erotyzmie, który będzie zarazem hołdem dla kobiet, ich piękna i zmysłowości. Mówić wszystkim dokoła, że uwielbia się formę otwartą, filmy bez puenty, nieuładzone, chaotyczne, takie, jak ludzkie życie. Przygotować sobie zawczasu linię obrony, której podstawą będzie atak na rozhisteryzowane feministki. Potem można już ze spokojem wejść w rolę kolonizatora i seksturysty, który z kamerą odwiedza egzotyczne strony, regiony nierzadko ogromnej biedy: Haiti, Filipiny, Senegal, Brazylię.

Kto się tak bawi? Jorgen Leth, klasyk duńskiego kina, autor słynnego "Człowieka doskonałego", jeden z idoli Larsa von Triera, komentator sportowy, autor dokumentów o kolarstwie i piłkarzach, bez wątpienia barwna postać. Można nawet powiedzieć – skandalista. Opublikowane przez niego w 2005 roku wspomnienia, w których chwalił się romansem z 17-letnią córką kucharza na Haiti, gdzie reżyser piastował funkcję duńskiego konsula honorowego, wywołały w jego ojczyźnie spore poruszenie. Nie obyło się też bez przykrych konsekwencji: Leth musiał zrzec się dyplomatycznej funkcji i stracił pracę w telewizji.

W "Męskim erotyku" Leth praktycznie nie schodzi z ekranu, wydaje się, że jest w swoim żywiole. Jeździ po świecie i organizuje castingi do swojego nowego filmu. Zaprasza na nie tylko piękne, długonogie kobiety, zadaje im kilka zdawkowych pytań, a potem prosi je, by położyły się nagie do łóżka i zmysłowo popatrzyły w obiektyw kamery. Po skończonej pracy głośno i "po męsku" komentuje to, co zobaczył, błąka się po miastach, odwiedza hotele, w których kiedyś przeżył niezapomniane chwile, peroruje o idei powstającego filmu. Jaka to idea? Trudno powiedzieć. Leth plącze się, gubi, deklamuje poezję. Chce być wzniosły, ale jest tylko pretensjonalny, co przekłada się także niestety na film.

Jest jednak w "Męskim erotyku" jedna scena, która pozwala patrzeć przychylniejszym okiem na ten w sumie niesmaczny, męski poemat. Widzimy Letha w pociągu. Podróżuje w kierunku kolejnego miejsca, w którym zaraz zorganizuje pewnie kolejny casting. Za oknem przewijają się obrazy jakby bardziej znane, jesteśmy bowiem w Europie Środkowo-Wschodniej. Może to nasza pogoda, a może tylko złudzenie, tak czy inaczej na tle europejskiego krajobrazu Leth wygląda jakby inaczej. Znika stary lubieżnik, pojawia się zmęczony starzec, który wyraźnie cierpi na depresję i chyba już wie, że czas jego podbojów dobiegł końca, a czasu, którego mu zostało, jest coraz mniej.
1 10 6
Rocznik '83. Absolwent filmoznawstwa UAM. Krytyk filmowy. Prowadzi dział filmowy w Dwutygodnik.com. Zwycięzca konkursu im. Krzysztofa Mętraka (2007). Współzałożyciel nieistniejącej już "Gazety... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones