Recenzja wyd. DVD filmu

Mary Poppins (1964)
Marek Robaczewski
Robert Stevenson
Julie Andrews
Dick Van Dyke

Superniania

Któż nie słyszał o Mary Poppins? Stworzona przez Pamelę L. Travers postać tajemniczej, obdarzonej niezwykłymi zdolnościami niani, która przybywa do domu państwa Banksów, by zająć się ich
Któż nie słyszał o Mary Poppins? Stworzona przez Pamelę L. Travers postać tajemniczej, obdarzonej niezwykłymi zdolnościami niani, która przybywa do domu państwa Banksów, by zająć się ich niesfornymi dziećmi, do dziś cieszy się sławą nie mniejszą od Supermana czy Sherlocka Holmesa. Największa w tym zasługa hollywoodzkiego musicalu z 1964 roku. Nakręcony z ogromnym, jak na tamte lata rozmachem (6 milionów dolarów budżetu) film zdobył serca widzów i uznanie krytyków fantastycznymi piosenkami, przełomowymi efektami specjalnymi i wybitną grą aktorską. Dziś bez dwóch zdań należy mu się wysokie miejsce wśród najbardziej zasłużonych klasyków w historii kina.

Tytułową postać zagrała Julie Andrews. Właściwie słowo "zagrała" nie oddaje całej prawdy - ona po prostu stała się Mary Poppins w każdym calu, stopiła się z rolą do tego stopnia, że naprawdę trudno wyobrazić sobie w niej kogoś innego. Aktorka za swoją kreację została nagrodzona w pełni zasłużonym Oscarem. Na ekranie partneruje jej nie mniej świetny Dick Van Dyke. Jego Bert to kompilacja kilku różnych postaci występujących w książkach Travers. Raz jest człowiekiem-orkiestrą, innym razem chodnikowym malarzem a na końcu zostaje kominiarzem. Podobno pisarka chciała w tej roli kogoś innego, ale Disney na szczęście się nie zgodził.

Choć od premiery minęło blisko 50 lat, film nadal robi wrażenie imponującą oprawą wizualną. Nie ma rady, niektóre efekty dość znacznie się już zestarzały, należy jednak pamiętać, że tworzono je w czasach, kiedy komputery nikomu nawet się nie śniły. Tym większy podziw budzi połączenie żywej akcji z animacją rysunkową rodem z bajki albo rozśpiewana scena sprzątania pooju Jane i Michaela. Widać wysiłek, jaki włożono w każdy kadr wraz z kreskówkowymi postaciami, ręcznie malowanymi tłami i mozolną techniką poklatkową. Nieważne, że z perspektywy współczesnego widza pewne rzeczy wyglądają sztucznie. W połowie lat 60 Disney zatrudnił mistrzów swojego fachu, by pomogli mu stworzyć to, na czym znał się najlepiej - ekranową magię. Ona się tu liczy przede wszystkim; otacza bohaterów, wypełnia bajkowe światy i żyje po dziś dzień. Wystarczy ją tylko dostrzec.

Wydanie DVD "Mary Poppins" ma swoje plusy i minusy. Ale zacznijmy od początku. Płyta, która wpadła w moje ręce pojawiła się w sprzedaży w 2004 roku, w 40 rocznicę powstania legendarnego dzieła. Z tej okazji film poddano cyfrowej renowacji, co widać i słychać już od pierwszej sceny. Szczególnie obraz zyskał na jakości, jest czysty i przejrzysty niczym w nowiutkiej produkcji. Do wyboru mamy aż 5 wersji językowych - wśród nich oryginalną, angielską i polski dubbing nagrany specjalnie dla tego wydania. Warto poświęcić mu kilka słów.

Za rodzime opracowanie odpowiadało studio Start International Polska, które stanęło przed zadaniem zdubbingowania absolutnej klasyki. Muszę przyznać, że wywiązało się z niego na piątkę z plusem. Miłe wrażenie pozostawia dobór i gra aktorów głosowych, zarówno tych dorosłych (m.in. Joanna Węgrzynowska, Wojciech Paszkowski i śp. Joanna Wizmur), jak i dziecięcych (Monika Błachnio i Wit Apostolakis-Gluziński). Duży szacunek również za świetnie przetłumaczone i zaśpiewane, kultowe piosenki, wśród nich oscarową "Chim Cim Cher-ee"; ich wysoka jakość wcale mnie nie dziwi, wszak powstały w tym samym studio, w którym kilka lat wcześniej nagrano polskie wersje utworów do "Księcia Egiptu", niczym nie ustępujących oryginalnym.

Każda piosenka z "Mary..." dostępna jest z poziomu menu. Film opatrzony został komentarzem aktorów: Julie Andrews, Karen Dotrice, Dicka Van Dyke'a oraz odpowiedzialnych za muzykę braci Richarda i Roberta Shermanów. Istnieje również opcja Ciekawostki. Po jej włączeniu na ekranie podczas seansu pojawiać się będą plansze z informacjami na temat produkcji. Cóż... to wszystko, jeśli chodzi o dodatki w niniejszym wydaniu. Wyjątkowo skromnie, jak na tytuł takiej wagi. Zabrakło jakiegoś solidnego dokumentu typu "making of" omawiającego każdy aspekt kręcenia słynnego musicalu. Zapewne bogate materiały znalazły się w dwudyskowej edycji, która trafiła na salonowe półki za granicą, ale nie u nas. Szkoda. Poraz kolejny musimy zadowolić się tym, co nam dano.
1 10
Moja ocena:
8
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones