Recenzja filmu

Boys (2014)
Mischa Kamp
Gijs Blom
Ko Zandvliet

Tak drzewiej kochano

Wrażenie powrotu do przeszłości potęguje namiętne korzystanie przez reżyserkę z klisz, które już 20 lat temu pachniałyby wtórnością i brakiem wyobraźni. Reżyserka korzysta z nich w sposób
"Boys" to przykład filmu, w którym pytanie o to, dlaczego powstał, jest o wiele bardziej interesujące od tego, o czym on opowiada. Założenie reżyserki jest dość czytelne: ma to być opowieść o pierwszej miłości, o młodzieńczym uczuciu, zarazem egocentrycznym i pięknym w swej naiwności. Tylko, że kiedy weźmie się pod uwagę budulec, jakim posługuje się Mischa Kamp, aby cel osiągnąć, to można nabrać wątpliwości. Czy aby na pewno "Boys" jest kinem afirmacyjnym, pokazującym gejów w pozytywnym świetlne?




Powyższe pytanie może wydawać się na pierwszy rzut oka dziwne, ale wystarczy spojrzeć na to, kto jest bohaterem filmu, by pojawiły się wątpliwości. Tytułowymi chłopcami jest bowiem dwójka wysportowanych nastolatków. Należą do szkolnej drużyny biegaczy. Są to więc samce alfa będące dopiero u progu swojej szczytowej formy. Ani Sieger ani Marc nie budzą jakichkolwiek skojarzeń. Ich męskość wydaje się być poza wszelkim podejrzeniem. I właśnie w tym tkwi problem. Świadomie czy też nie, Kamp asekuruje się przed negatywnymi reakcjami. Pokazując "normalnych" chłopców, którzy, tak się składa, że się w sobie zakochują, ułatwia widzom zaakceptowanie homoseksualizmu bohaterów. Zero "przegięć", zniewieścienia, rozwiązłości - co niestety prowadzi do (niewypowiedzianego przez nikogo, ale jednak nietrudnego do zauważenia) wniosku, że istnieje pozytywny i negatywny wzorzec geja. Dwie dekady temu taka struktura filmu wcale by nie dziwiła. Prowadząc akcję oswajania szerszej widowni z homoseksualistami można było się usprawiedliwiać koniecznością godzenia się na kompromis. Ale dziś żyjemy w zupełnie innych realiach. Seriale takie jak "Współczesna rodzina", "Spojrzenia", a nawet "Sposób na morderstwo" znacznie rozszerzyły krąg zachowań akceptowanych dla przeciętnego widza. Działanie Kamp wydaje się więc kompletnie nietrafione, jakby odgrzebała scenariusz napisanych w innej rzeczywistości i nawet nie postarała się o jego dostosowanie do współczesności.




Wrażenie powrotu do przeszłości potęguje jeszcze namiętne korzystanie przez reżyserkę z klisz, które już 20 lat temu pachniałyby wtórnością i brakiem wyobraźni. Bohaterowie muszą więc przechodzić bardzo klasyczny proces odkrywania swojej własnej seksualności. Obowiązkowym elementem jest też potraktowana przedmiotowo dziewczyna. A cały "dramat" pierwszej miłości zostaje obtoczony w panierce rodzinnych problemów. Reżyserka korzysta z tych klisz w sposób pozbawiony jakiejkolwiek refleksji. Są one ozdobnikami, elementami wymaganymi, choć wątpię, by sama Kamp wiedziała, dlaczego tak jest. Brakuje w tym wszystkim uroku, ciepła i autentyczności.

Ale jednego nie można reżyserce odmówić. "Boys" jest filmem estetycznie udanym. Kamp wraz z operatorem stworzyła wiele pięknych obrazków, na widok których niejeden widz westchnie z zachwytu. Cudowne zdjęcia i "chemia" pomiędzy dwójką głównych aktorów - Gijsem Blomem i Ko Zandvlietem - ostatecznie ratują całość przed porażką. Nie sposób jednak wykrzesać z siebie więcej entuzjazmu dla filmu, kiedy fabuła skrzypi pod ciężarem zmurszałych schematów fabularnych.
1 10
Moja ocena:
6
Rocznik '76. Absolwent Uniwersytetu Warszawskiego na wydziale psychologii, gdzie ukończył specjalizację z zakresu psychoterapii. Z Filmweb.pl związany niemalże od narodzin portalu, początkowo jako... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones