Recenzja filmu

W sieci kłamstw (2008)
Ridley Scott
Leonardo DiCaprio
Russell Crowe

Terror poprawności

Dynamiczne sceny akcji wmontowane są w fabułę z taką precyzją, że trudno oprzeć się ich dramatycznemu impetowi.
Nowy film Scotta zaczyna się od ostrzeżenia, że jedyną zapłatą, jaką dostaniemy za wyrządzone zło, będzie odwet. Później brytyjski reżyser urządza dwugodzinne ćwiczenie praktyczne ze świeżo wykutej mądrości. Agent CIA Roger Ferris (DiCaprio) razem ze współpracownikiem rozpracowuje w Iraku siatkę terrorystów. Sfuszerowana akcja kończy się niefortunną konfrontacją,  z której bohater, wsparty powietrzną kawalerią, wychodzi ledwie żywy. Ferris zostaje wycofany przez swojego szefa Eda Hoffmana (Crowe) do Jordanii, gdzie ma pomagać lokalnym służbom wywiadowczym w ujęciu wyjątkowo groźnego fundamentalisty islamskiego, odpowiedzialnego między innymi za zamach bombowy w Manchesterze. Bohater, który sam wygląda jak terrorysta, ma problemy z przyjęciem zasad gry prowadzonej przez bezwzględnych przełożonych. DiCaprio właściwie powtarza swoją kreację z oscarowej  "Infiltracji", gdzie wcielał się w policyjną wtyczkę na granicy schizofrenii. Tutaj  musi ciągle wybierać między lojalnością wobec gruboskórnego Hoffmana a zdobyciem zaufania lokalnego szefa wszystkich szefów (Strong). Nie wynika z tego wiele więcej niż kilka ogranych uwag dotyczących kondycji współczesnego świata, gdy dookoła szaleje święta krucjata. W paru innych filmach Scott udowadniał, że potrafi wykonywać intelektualne przewrotki – na przykład "Thelma i Louise", okrzyknięte feministycznym manifestem, były w rzeczywistości mizoginistycznym dowcipem o rozwydrzonej kobiecości. "W sieci kłamstw" jest niestety zbyt poprawne politycznie, by na gruncie dyskusji na temat wojny w Iraku wyhodować szokującą refleksję. Najbardziej optymistycznie brzmi teoria, jakoby zdecydowana większość muzułmanów marzyła o spokojnej egzystencji w Stanach Zjednoczonych. Tam, gdzie ideologia zaczyna niszczyć życie osobiste, wkracza do akcji porządny protestancki mit poparty mocą zielonych papierków. Aby jednak szczęście zagościło na stałe w naszych domach, należy pozbyć się wrogiego elementu. Scott to stary fachura i wie jak zakręcić obrazem. Dynamiczne sceny akcji wmontowane są w fabułę z taką precyzją, że trudno oprzeć się ich dramatycznemu impetowi. Fabuła przeskakuje między Europą, USA i Bliskim Wschodem za pomocą szpiegowskich nasłuchów, satelitów i nadajników, które śledzą każdy ruch sfrustrowanego Ferrisa. Reżyser zadbał również o akcenty komediowe, choć docenią je wyłącznie zdeklarowani single. Oto  podpasiony Hoffman przez dwadzieścia cztery godziny na dobę nie rozstaje się ze słuchawką, dzięki której ma kontakt ze swoim agentem. Gdy żona pyta, co robi o szóstej nad ranem  przed domem, stwierdza enigmatycznie: "Ratuję świat". Nawet podczas meczu, w którym udział bierze jego córeczka, potrafi jednocześnie dopingować zawodników i instruować Ferrisa. Droga ze szpiegowskiego boiska na wysypisko historii jest krótsza, niż komukolwiek się wydaje.
1 10
Moja ocena:
6
Zastępca redaktora naczelnego Filmwebu. Stały współpracownik radiowej Czwórki. O kinie opowiada regularnie także w TVN, TVN24, Polsacie i Polsacie News. Autor oraz współgospodarz cyklu "Movie się",... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Na kolejny swój film, po rewelacyjnym "American Gangster", Ridley Scott nie kazał nam czekać zbyt długo.... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones