Recenzja wyd. DVD filmu

Notorious (2009)
George Tillman Jr.
Jamal Woolard
Derek Luke

Trefny towar

Historia płynie wydrążonym korytem hollywoodzkiego kina biograficznego i grzęźnie na tych samych mieliznach.
"Co robisz, gdy twoja suka jest nieszczera? Spuszczasz szmatę ze smyczy i szukasz sobie nowej, joł! Potrzebuję nowej suki (chór: nowej suki!). Nowej suki w moim życiu" – to tylko jedna z refleksji, którymi Christopher Wallace (vel Notorious B.I.G) podzielił się z potomnością. Po śmierci ochrzczono go królem hip-hopu, zbawcą Wschodniego Wybrzeża, przewodnikiem zagubionych dziatek i czarnym Chrystusem z EnŁajSi. Jego filmowa biografia nie odpowiada jednak na pytanie, dlaczego. Jako niepodniecony muzyką uciskanych, białas ze Szczecin City, nie potrafię wyczytać tego z gwiazd. Przydałaby się jakaś pomoc ze strony scenarzysty i reżysera.          

Film zaczyna się z przytupem. Spasiony Biggie siedzi w zadymionym wozie, gdy dosięgają go kule zamachowców. Akcja wędruje wstecz, a my wpadamy w sam środek nastoletniego życia Christophera. Psy w mundurach, suki bez kagańca, crack pod łóżkiem – Brooklyn jak malowany. Potem na scenie pojawia się niejaki Sean Combs (vel Puff "nikt-już-nie-wie-jak-naprawdę-brzmi-moja-ksywka" Daddy). Otwiera usta, a tam już czeka homunkulus z anielskiej materii i zaczyna swoją mowę. Sążniste frazy o dobru, prawdzie, byciu szczerym czarnuchem i zmienianiu świata wwiercają się bohaterowi w czaszkę. W tym momencie kończy się kino (więc i próby odbrązowienia Notoriousa), a zaczyna pompatyczna laudacja.

Combs produkował obraz Tillmana Juniora, toteż jego kształt nie może dziwić. Wallace jest tu zagubionym chłopcem, ewangelistą brutalnej prawdy o życiu na dzielni i rozdartym kochankiem. Słowem, każdym tylko nie artystą porywającym za sobą tysiące ludzi. Miłuje dziką Lil Kim ("pierdol się, ty pierdolona suko! – zaśpiewa do niej w przypływie pasji w piosence "Another"), żeni się z piękną Faith Evans. Obydwie zdradza na potęgę, ale będzie mu wybaczone, bo to wszystko w imię sztuki (w końcu, jak udowadnia jedna ze scen, silikon to dla Biggiego płynne natchnienie, a cycate muzy jak nikt inny potrafią zaktywizować jego strapiony umysł). Najciekawszy wątek znajomości z Tupakiem Shakurem zostaje sprowadzony do kilku kadłubkowych scen. Historia płynie wydrążonym korytem hollywoodzkiego kina biograficznego i grzęźnie na tych samych mieliznach. Odmierzone w aptekarskich proporcjach wzloty i upadki mają nas doprowadzić do smutnego finału, w którym uronimy łzę za Wielkiego Nieodżałowanego. Na mojej twarzy łza się nie pojawiła. Albo chłopaki naprawdę nie płaczą, albo dilerzy celuloidowych czarów sprzedają nam trefny towar.

Dodatków jest więcej niż foczek w oceanarium. Na płycie DVD reportaże z planu, multum komentarzy, sceny niewykorzystane. Jest w czym wybierać, chociaż najlepszym wyborem wydaje się spacer, przebieżka po parku lub kolacja przy świecach. Albo nawet bez świec. 
1 10
Moja ocena:
4
Dziennikarz filmowy, redaktor naczelny portalu Filmweb.pl. Absolwent filmoznawstwa UAM, zwycięzca Konkursu im. Krzysztofa Mętraka (2008), laureat dwóch nagród Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Był już film po części na podstawie życia Eminema, później powstał obraz o początkach kariery 50 Centa... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones