Recenzja wyd. DVD filmu

Zła noc (1986)
Gus Van Sant
Tim Streeter
Robert Lee Pitchlynn

W pogoni za namiętnością

Każdy młody gej zainteresowany choć w minimalnym stopniu kulturą, który dorastał w latach 70./80. ubiegłego stulecia, prędzej czy później musiał natknąć się na książkę "Mala Noche" Walta Curtisa.
Każdy młody gej zainteresowany choć w minimalnym stopniu kulturą, który dorastał w latach 70./80. ubiegłego stulecia, prędzej czy później musiał natknąć się na książkę "Mala Noche" Walta Curtisa. Z brutalną otwartością i szokującą (jak na owe czasy) dokładnością opisywał on w niej swoją fascynację młodymi meksykańskimi nielegalnymi emigrantami. Była to opowieść o obsesji i namiętności przybierającej szaty miłości. Nic więc dziwnego, że książka zrobiła tak duże wrażenie na młodym Gusie Van Sancie, że to właśnie ją wybrał na materiał swojego pierwszego filmu pełnometrażowego. Van Sant odszedł jednak od literackiego pierwowzoru, zdecydowanie odmładzając postać Walta. Z 40-latka stał się on 20-latkiem, co kompletnie zmieniło wymowę filmu. Wyszło to jednak "Złej nocy" na dobre, a przy okazji wprowadziło Van Santa na twórczą drogę, którą (z przerwami) podąża do dziś. Jego film stał się intrygującym obrazem młodzieńczych pasji, namiętności, ale i pragmatyzmu. Z jednej strony jest więc Walt, który darzy fetyszystycznym zainteresowanie latynoskich ogierów, z drugiej strony są nielegalni emigranci, którzy raczej gejami nie są, ale którzy przyjaźnią się (powiedzmy) z Waltem i bez skrupułów wykorzystują go, kiedy tylko nadarzy się okazja. "Zła noc" staje się studium obsesji, przez którą Walt z łowcy staje się ofiarą pozostawioną całkowicie na pastwę obiektów swoich namiętności. Jednocześnie Van Santowi idealnie udało się dotknąć jego dwulicowego samooszukiwania się, a nawet pewnej dozy rasizmu w fascynacji Meksykanami. Z perspektywy czasu wyraźnie widać, że "Zła noc" była tylko wprawką przed kolejnymi historiami o młodzieży. To tu właśnie po raz pierwszy pojawią się tematy i wątki, które potem raz za razem oglądać będziemy czy to w "Moim własnym Idaho", czy też "Paranoid Park". Całość jest jeszcze surowa, toporna, jednak Van Sant, zdając sobie sprawę ze swoich ograniczeń warsztatowych, wykorzystał je na własną korzyść i nie przeszarżował. Nie zmienia to jednak faktu, że w "Złej nocy" Van Sant nie mówi jeszcze własnym głosem. Swoje myśli ubiera w stroje przygotowane przez innych. Jako inspirację do filmu podaje niemiecki obraz "Taxi zum Klo". Na ten temat nie mogę się wypowiadać, bo choć film mam na półce, jeszcze nie zdążyłem po niego sięgnąć. Znam natomiast na tyle dobrze twórczość Andy'ego Warhola, by bez problemu rozpoznać całe ujęcia (szczególnie zbliżenia) zapożyczone od niego przez Van Santa. Tak oto już w pierwszym filmie Van Sant odsłania swoją piętę achillesową: nieopanowaną wręcz skłonność do imitowania innych. Wystarczy przypomnieć nieszczęsnego "Psychola". Jeśli kiedyś zastanawialiście się, skąd przyszedł mu do głowy karkołomny pomysł skopiowania Hitchcocka, to właśnie w "Złej nocy" znajdziecie odpowiedź. Z całą pewnością dystrybutorowi należą się brawa za przypomnienie polskim widzom debiutu Gusa Van Santa. Kopia filmu jest nawet niezła, ale nie doskonała, zatem wizualni pedanci powinni uzbroić się w cierpliwość. Poza samym filmem na płycie DVD nie znajdziemy żadnych dodatków. Trochę szkoda, że zabrakło dokumentu o Walcie Curtisie, który jest zapewne w Polsce kompletnie nieznany. Szkoda też, że nie ma wywiadu z reżyserem. Na osłodę pozostaje nam całkiem estetyczne wydanie, które aż miło wziąć do ręki.
1 10
Moja ocena:
5
Rocznik '76. Absolwent Uniwersytetu Warszawskiego na wydziale psychologii, gdzie ukończył specjalizację z zakresu psychoterapii. Z Filmweb.pl związany niemalże od narodzin portalu, początkowo jako... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones