Recenzja filmu

Kameleon (2001)
Janusz Kijowski
Dorota Kamińska
Henryk Talar

W samo południe

Znajomy, którego chciałam ostatnio wyciągnąć do kina, zapytał: "A jakiej produkcji ma być ten film? Bo jak polskiej to nie idę...". Nic dodać, nic ująć, to zdanie najlepiej kwituje stosunek
Znajomy, którego chciałam ostatnio wyciągnąć do kina, zapytał: "A jakiej produkcji ma być ten film? Bo jak polskiej to nie idę...". Nic dodać, nic ująć, to zdanie najlepiej kwituje stosunek potencjalnych widzów do naszej zadowolonej z siebie kinematografii. Żenujące niskim poziomem superprodukcje, które poza odwołaniem do nazwisk autorów książek popularnej literatury nie mają nic do zaoferowania, gnioty w rodzaju "Reichu", idiotyczne przeróbki ogranych wątków i motywów kina amerykańskiego albo przegadane teatry telewizji, usiłujące udawać filmy kinowe, to stałe, do znudzenia przewijające się motywy polskiej twórczości filmowej ostatnich czasów. Misji zmiany takiego stanu rzeczy podjął się Janusz Kijowski, niegdyś twórca filmów zaliczanych do nurtu moralnego niepokoju, który z upodobaniem powołuje się na swoje poprzednie obrazy, w rodzaju "Kung-fu", czy "Stan strachu", usiłując przywołać zapomniane już trochę tradycje wywoływania w widzu poczucia, że obserwuje realne rozterki realnych ludzi, którzy żyją w kraju przypominającym współczesną Polskę. "Kameleon", bo o tym obrazie mowa, ma być w zamierzeniu "filmem akcji wplecionym w misterne sieci dylematów moralnych głównego bohatera", a także "zapisem współczesnej rzeczywistości". Istotnie, fabule nie sposób odmówić zaangażowania w obrazowanie rozterek duchowych komisarza Kamelskiego, wykreowanego na lokalnego szeryfa, strzegącego mazurskich obywateli. I właśnie w tej kreacji kryją niestety się pewne pułapki, znajdujące swe konsekwencje w braku spójności filmowej konstrukcji. Akcja "Kameleona" umieszczona została na malowniczych terenach Warmii i Mazur, ściślej rzecz biorąc, w okolicach Wielbarku i Szczytna, gdzie komisarz Kamelski, zwany przez przyjaciół kameleonem (Piotr Machalica), usiłuje rozprawić się (niemal w pojedynkę) z potężny szefem gangsterskiej siatki oraz podległą mu, skorumpowaną władzą. Impulsem do zmiany, zburzenia akceptowanego dotychczas przez komisarza status quo, staje się wypadek drogowy, którego śmiertelną ofiarą pada pewnej deszczowej nocy piętnastolatka z pobliskiego ośrodka dla narkomanów. Drobiazgowe śledztwo, niewygodne dla przełożonych i heroiczne próby ratowania wartości, które w świecie Kameleona zatraciły już swoją wagę, oznaczają dla niego (jak nietrudno się domyślić), szereg poważnych kłopotów. Niewątpliwie trafnie pokazane zostały przy tym układy panujące na różnych szczeblach policyjnej, miejskiej i przestępczej hierarchii. Zachowany też został, przynajmniej w większości scen, realizm obyczajowy. Gra aktorów w niektórych przypadkach nieco histeryczna, przesadnie rozedrgana i teatralna, w większości nie pozostawia jednak wiele do życzenia. O ile jednak przejrzyście i wielowymiarowo pokazane zostały wahania moralne bohaterów, ich rozterki oraz tło społeczne, o tyle wątpliwe są już niektóre rozwiązania scenariuszowe, dotyczące wątków stricte sensacyjnych. Z tego względu film budzić może mieszane uczucia. Ryzykowny i nie pozbawiony mielizn okazał się mianowicie pomysł połączenia w jednym obrazie i w jednej postaci elementów przynależnych do kina akcji z elementami zaczerpniętymi wprost z nieco zmodyfikowanego rzecz jasna nurtu kina moralnego niepokoju. Z jednej bowiem strony komisarz Kamelski zachowuje się jak pełen rozterek, nierzadko sceptycyzmu, ale też niełatwej odwagi moralnej doświadczony życiem mężczyzna w średnim wieku, z drugiej zaś przybiera czasem niestety pozy kojarzące się raczej z twardymi gliniarzami z amerykańskich filmów, którzy ratują świat przed upadkiem. I z tego też chyba powodu zakończenie filmu trochę nie pasuje do reszty - nagle z dramatu, czy obrazu obyczajowego, robi się "Miami Vice". Helikoptery, jednostki antyterrorystyczne, pościgi, płonące samochody - pod koniec roi się od tego typu atrakcji. Może polskie kino długo jeszcze będzie musiało wypracowywać wzorce przyzwoitych filmów przeznaczonych do masowej dystrybucji, w których wartka akcja i atrakcyjna fabuła łączyć się będzie z inteligentnym zamysłem scenariuszowym, dobrym aktorstwem, przemyślaną formą i prowokującym do refleksji przesłaniem. "Kameleon" stanowi chyba jednak na tej drodze pierwszy krok.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones