Wydrążone miasto

Aby czerpać satysfakcję z seansu "Chongqing Blues", trzeba mieć więc sporo cierpliwości. Wytrwali zostaną jednak nagrodzeni.
Nowy film Xiaoshuai Wanga ma dwoje bohaterów. Pierwszym z nim jest Lin Quanhai – kapitan żeglugi, który piętnaście lat temu porzucił rodzinę. Teraz powraca na wieść o tym, że jego syn został zastrzelony przez policję. Targany wyrzutami sumienia marynarz próbuje ustalić okoliczności, w jakich doszło do tragedii. Rusza więc w podróż po tytułowym mieście – spotyka znajomych syna, odwiedza miejsca, w których bywał.  

Drugim bohaterem jest Chongqing – licząca ponad 32 miliony mieszkańców chińska aglomeracja, której mieszkańcy przypominają błąkające się bez celu upiory. Panujący dookoła cmentarny nastrój przywodzi na myśl obrazy rozgrywające się w świecie po przejściu apokalipsy. U Wanga zagłada nadeszła jednak – tak jak w poemacie Stearnsa – nie z hukiem ale skomleniem. Wizja wydrążonych ludzi zabijających życiową pustkę zabawą w klubach techno nie wydaje się, niestety, szczególnie świeża i odkrywcza, zwłaszcza, że reżyser nie obudowuje jej nowym kontekstem lub znaczeniem.

"Chongqing Blues" zaczyna się jak film kryminalny, ale wraz z (powolnym) rozwojem akcji zamienia się w dramat egzystencjalny. Lin zdaje sobie sprawę, że gdyby nie opuścił bliskich przed laty, nie doszłoby do tragedii. Przeraża go również myśl, iż nie uda mu się już uzyskać przebaczenia. Reżyser zadaje widzom pytanie: jak żyć z niewidzialnym workiem kamieni przywiązanym do szyi? Szansą na znieczulenie wewnętrznego bólu okazuje się spotkanie z przyjacielem syna, Hao. Obaj mężczyźni są sobie potrzebni, choć na początku żaden z nich nie chce się do tego przyznać. Wędrówka po zamglonym Chongqingu pozwala im przepracować parę traum i znaleźć odpowiedzi na kilka dręczących ich pytań.

Wang lubi ekranową kontemplację: długie ujęcia, ciszę i hipnotyzujące krajobrazy. Aby czerpać satysfakcję z seansu "Chongqing Blues", trzeba mieć więc sporo cierpliwości. Wytrwali zostaną jednak nagrodzeni. Obejrzenie filmu polecam szczególnie tym, którym podobały się poprzednie dzieła tego twórcy – na przykład "Rower z Pekinu" i "Szanghajskie sny". "Blues" stanowi w pewien sposób dopełnienie tamtych obrazów jako niepokojący portret miejskiego molocha.
1 10 6
Zastępca redaktora naczelnego Filmwebu. Stały współpracownik radiowej Czwórki. O kinie opowiada regularnie także w TVN, TVN24, Polsacie i Polsacie News. Autor oraz współgospodarz cyklu "Movie się",... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones