Recenzja filmu

Droga Molly (2005)
Emily Atef
Mairead McKinley
Mirosław Baka

Z kamerą na krętym szlaku Irlandia-Polska

Poza Warszawą i Krakowem niewiele polskich miast gości regularnie na ekranie. Ekipy filmowe wolą trzymać się utartych ścieżek. Tymczasem <a
Poza Warszawą i Krakowem niewiele polskich miast gości regularnie na ekranie. Ekipy filmowe wolą trzymać się utartych ścieżek. Tymczasem Emily Atef, mieszkająca w Niemczech reżyserka irańskiego pochodzenia, swój pierwszy film postanowiła nakręcić w Wałbrzychu - mieście, które media przedstawiają zazwyczaj jako królestwo nędzy, bezrobocia i biedaszybów. W "Drodze Molly" również mamy obrazy sypiących się kamienic, zamkniętych na głucho kopalni i jam wydrążonych przez ludzi rozpaczliwie próbujących zarobić na życie nielegalnym wydobyciem węgla. Pośród tego smutnego pejzażu tytułowa bohaterka stara się odnaleźć Marcina, chłopaka, z którym spędziła jedną noc. Molly pochodzi z prowincjonalnego miasteczka w północnej Irlandii. Pracuje jako pielęgniarka w szpitalu, ale podobne zajęcie wykonuje również w domu - wspólnie z bratem opiekuje się wiekowymi rodzicami. Nieco naiwna, wychowana bardzo tradycyjnie, nie boi się ciężkiej pracy. Choć w podróż do Polski wyruszyła z powodów, które kierują zazwyczaj bohaterkami sentymentalnej powieści, Molly nie jest jedną z nich... Choć Emily Atef stawia dopiero pierwsze kroki w dłuższej filmowej formie, w jej filmie nie czułem chwiejnej ręki debiutantki. Historia jest przemyślana i zwarta, zaś postacie i dialogi wiarygodne. Choć poprowadzenie aktorów mówiących trzema językami (angielski, polski, w niektórych scenach pojawia się również niemiecki) z pewnością nie było łatwe, Atef stanęła na wysokości zadania. "Droga Molly" na pewno inaczej odbierana będzie w Polsce, inaczej zaś na Zachodzie. Ten odmienny odbiór niesie ze sobą dwojakiego rodzaju ryzyko. Nad Wisłą niektórzy zapewne powiedzą z nutką oburzenia, że takiej Polski nie ma, że ekranowa wizja jest przeczerniona. Na Zachodzie nie zabraknie na pewno takich, którzy na widok Wałbrzycha pokiwają głową z politowaniem - automatycznie, bez zrozumienia, gdyż film idealnie utrafi w ich stereotypy na temat "tego kraju za Odrą". Emily Atef jest chyba świadoma tego ryzyka, dołożyła bowiem starań, aby odmalowany przez nią obraz wymykał się łatwym interpretacjom. Molly spotyka na swej drodze ludzi zrezygnowanych, upodlonych, czasem zwyczajnie nieżyczliwych, ale usłyszy również dobre słowo, doświadczy ciepła i troski. Obskurny dancing, na który przypadkiem trafi, początkowo wyda jej się groteskowy. Okaże się jednak, że starsi panowie sunący po parkiecie w rytm starych szlagierów z czasów Gierka proszą do tańca z ujmującą elegancją, a towarzystwo biesiadujące przy wódeczce i śledziku z upodobaniem wysłucha irlandzkich pieśni. Widzowie - zarówno polscy, jak i zagraniczni - w trakcie seansu mają szansę się przekonać, iż kamienice w Wałbrzychu wprawdzie nie lśnią bielą, ale nie są również czarne od sadzy. Póki co, nie wszyscy o tym wiedzą. Zarówno w Warszawie, jak i Berlinie czy Paryżu.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Każdy z nas, świadomie czy nie, chwyta się kurczowo pewnych rzeczy, mianuje je celami życiowymi i dąży do... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones