Zdrówko, boża krówko!

Gdyby nasza telewizja publiczna emitowała wciąż "Domowe przedszkole", bohaterowie mogliby dostać w programie swój własny kącik. Mają bowiem wszystko, czego potrzeba, by bawić oraz edukować
Nie "Robaczki", a "Chrząszczyki". Francusko-belgijska animacja to pełnometrażowa wersja  popularnej także w Polsce serii arcyciekawych filmików o życiu mieszkających na łonie przyrody stworzonek: biedronek, mrówek, pająków, motyli. Gdyby nasza telewizja publiczna emitowała wciąż "Domowe przedszkole", bohaterowie mogliby dostać w programie własny kącik. Mają bowiem wszystko, czego potrzeba, by bawić oraz edukować najmłodszą publiczność: jasny przekaz, miłą oku animację, łagodny humor. Krótko mówiąc: pożywna i smaczna filmowa kaszka.



Nim kamera zanurkuje głęboko pośród chaszczy i liści, pojawią się ludzie. Choć dobrze im z oczu patrzy, okażą się bałaganiarzami. Pozostawione przez nich resztki niedzielnego pikniku staną się wkrótce łakomym kąskiem dla okolicznych mrówek. Szczególnym zainteresowaniem owadów cieszyć się będzie metalowa puszka wypełniona po brzegi kostkami cukru. Na słodki skarb ostrzą sobie jednak czułki również czerwone, bardziej agresywne mrówki. Przyrodą rządzi co prawda prawo silniejszego, ale znalazcy otrzymają wsparcie ze strony dzielnej bożej krówki o imieniu Bzyk. Stawka jest wysoka, trawa gęsta, a droga do mrowiska daleka.

Twórcom udało się zgrabnie stopić elementy inicjacyjnego kina przygodowego z filmem przyrodniczym.  Towarzyszenie bohaterom w wyprawie to nie tylko ekranowa lekcja przyjaźni i odwagi. To także okazja na wycieczkę po kipiącej od życia, pełnej niebezpieczeństw, ale i cudów "Zaginionej dolinie". Wymieszanie animacji komputerowej ze zdjęciami prawdziwej przyrody przyniosło świetny rezultat: czasami trudno jest ocenić, które elementy scenografii były efektem natchnienia matki natury, a które zostały dodane przez uzdolnionych grafików na etapie postprodukcji. Dzieła dopełniają sugestywne efekty dźwiękowe.



Jedyny zgrzyt w trakcie seansu wywołuje rozpisana na dwa głosy (w tym Andrzeja Grabowskiego) narracja z offu. Nie mam pojęcia, czy znajdowała się ona już w oryginalnej wersji językowej, czy też umieścił ją dopiero polski dystrybutor. Wiem jednak, że jest jej zdecydowanie za dużo i  rozprasza uwagę w najbardziej emocjonujących scenach. Być może ktoś obawiał się, że film pozbawiony dialogów będzie dla maluchów nieczytelny bądź, co gorsza, nudny. Nieprawda. Ładnie narysowane owady głosu nie mają, ale potrafią dać do zrozumienia, co im w duszy gra.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones