Dietetyczne menu

Opowieść środkowa jest na swój sposób urocza, ale i najbardziej bezpieczna. Jest w niej jeden genialny moment, w którym chłopak reaguje na słowa dziewczyny opowiadającej o swej przyszłości.
Projekty filmowe zbudowane z kilku nowelek podporządkowanych wspólnej idei są niezwykle trudne do zrealizowania. Nie sposób przecież utrzymać równy poziom wszystkich filmików, przez co dobre giną w powodzi przeciętności, a złe zapadają w pamięć, obniżając ocenę całości. Nie powinno zatem dziwić, że "Śniadanie, obiad, kolacja" to rzecz nie do końca uda.

Projekt składa się z trzech filmowych nowelek, każda zrealizowana przez inną reżyserkę. Osią wszystkich opowieści jest posiłek (za każdym razem inny), a elementami wspólnymi temat związku i oświadczyn, spacery po świeżym powietrzu i wiadomość o śmierci Benazir Bhutto. "Śniadanie" opowiada o przyjeździe dziewczyny do swego chłopaka i spacerze po parku, podczas którego dziewczyna zastanawia się, dlaczego dotąd nie wyszła za niego za mąż. "Obiad "(a w zasadzie lunch) to opowieść o nastolatkach, którzy spędzają czas w parku, grając w papier-kamień-nożyczki i opowiadając o tym, jak widzą swoją przyszłość. "Kolacja" to z kolei historia dwóch osób przepełnionych tęsknotą za tymi, których nie ma u ich boku.

Jeśli przystawi się film do idei, jaka przyświecała jego powstaniu, to okaże się, że jest to projekt kompletnie nieudany. Wynika to z prostego faktu, że tylko dwie reżyserki ściśle przestrzegały narzuconych ram. Autorka trzeciej noweli Kaz Cai najwyraźniej uznała, że są one za ciasne i poszła swoją własną drogą. Oczywiście rozumiem, dlaczego nowela została zatrzymana w projekcie. Jest to najciekawsza ze wszystkich trzech historii. Trudno nie poddać się czarowi opowieści o samotności i miłości nierozerwanie związanej ze śmiercią. I o ile Kaz Cai może być zadowolona z wykonanej pracy, o tyle rzecz nigdy nie powinna była się stać częścią "Śniadania, obiadu, kolacji".

Najsłabiej wypadła pierwsza historyjka. W zamierzeniu miała to być minimalistyczna produkcja o kontemplacyjnym charakterze. Niestety reżyserka przedobrzyła. Surowość obrazów kamery wideo nie współgra z emocjonalną stroną opowieści. Można powiedzieć, że Wang Jing dokonała ekstremalnego striptizu. Zamiast pokazać nagie emocje, odarła swój twór ze skóry, mięśni i wnętrzności, pozostawiając sam kościec. Mówiąc niewiele, pokazała za wiele, przez co jest tak, jakby nie ukazała niczego.

Opowieść środkowa jest na swój sposób urocza, ale i najbardziej bezpieczna. Jest w niej jeden genialny moment, w którym chłopak reaguje na słowa dziewczyny opowiadającej o swej przyszłości. Twierdzi, że widzi swego męża i dzieci. Na pytanie o to, kim jest mąż, ona odpowiada, że nie wie, jeszcze go nie poznała. Reakcja chłopaka jest bezcenna. Gdyby pozostałe dwie nowele trzymały właśnie ten poziom, całość prezentowałaby się o wiele lepiej.
1 10
Moja ocena:
4
Rocznik '76. Absolwent Uniwersytetu Warszawskiego na wydziale psychologii, gdzie ukończył specjalizację z zakresu psychoterapii. Z Filmweb.pl związany niemalże od narodzin portalu, początkowo jako... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?