Recenzja filmu

Agent Kot (2018)
Christoph Lauenstein
Wolfgang Lauenstein

Hitchkot

Na dzieciaki czekają wyraziści, sympatyczni bohaterowie, niezłe sceny akcji oraz sporo slapstickowych żartów. Dorosłym najwięcej frajdy dostarczy wyłapywanie cytatów z twórczości Alfreda
Muszę się do czegoś przyznać: gdy widzę na afiszu kolejną animację komputerową dla dzieci nakręconą poza Hollywood, prycham i cały się jeżę. Gwałtowny rozwój technologii oraz idące za nim obniżenie kosztów produkcji sprawiły, że filmowa forma, która przez lata była domeną fabryki snów, nagle stała się dostępna dla twórców z całego świata. Przy większości amerykańskich mainstreamowych tytułów zagraniczne produkcje wciąż prezentują się jak polonezy przy Ferrari. Różnicę klas widać zwłaszcza w warstwie scenariuszowej. Hollywoodzkie filmy mają zazwyczaj ciekawszych bohaterów, więcej humoru, polotu oraz inwencji. Nie muszę więc chyba wspominać, że na niemiecko-belgijskiego "Agenta kota" szedłem jak na skazanie. Spotkała mnie tymczasem miła niespodzianka: dzieło Christopha Lauensteina i Wolfganga Lauensteina to całkiem zabawny pastisz dreszczowców Alfreda Hitchcocka z miauczącym czworonogiem w zastępstwie Jamesa Stewarta



Koteczka Roxie żyje jak pączek w maśle w domu nadopiekuńczej pielęgniarki. Największą pasją zwierzęcia są seriale sensacyjno-szpiegowskie o przygodach dzielnej agentki. Znudzony futrzak pragnie pójść w ślady swojej idolki i zostać pogromczynią bandziorów. Okazji, by spełnić marzenie, dostarcza niespodziewane pojawienie się dawno niewidzianego brata właścicielki Roxie. Przybysz skrywa tajemnicę, której ujawnienie sprawi, że bohaterka zostanie uwikłana w kryminalną intrygę. Samozwańczej pani detektyw z tarapatów pomogą wyplątać się świeżo uwolniony z łańcucha podwórkowy pies Elvis, uciekający przed śmiercią kogut Ferdek oraz udająca kogoś, kim nie jest, zebra Eustachy. Zabawa w kotka i myszkę rozkręca się na całego.



Gdy w jednej z pierwszych scen stado kur zastanawia się, która członkini grupy powinna zostać poświęcona na niedzielny rosół, trudno uwierzyć, że "Agent kot" to film dla dzieci. Z czasem twórcom udaje się jednak wyważyć ton i dostarczyć okazji do zabawy zarówno dla małych jak i dużych widzów. Ci pierwsi dostaną wyrazistych, sympatycznych bohaterów, niezłe sceny akcji oraz sporo slapstickowych żartów. Drugim najwięcej frajdy dostarczy wyłapywanie cytatów z twórczości wspomnianego wcześniej mistrza suspensu: "Północy, północnego zachodu", "Marnie", "Człowieka, który wiedział za dużo" czy "Złodzieja w hotelu". Gdyby jeszcze polski dialogista darował sobie nieustanne aluzje do bieżących wydarzeń, które za kilka lat mało kto będzie rozumiał, byłoby zupełnie nieźle. Zwłaszcza, że Jolanta Fraszyńska jako pełna zapału Roxie oraz Mirosław Zbrojewicz w roli zgryźliwego Elvisa wypadają wyśmienicie. Kota na punkcie "Kota" raczej nie dostaniecie, ale rozczarowania nie będzie.
1 10
Moja ocena:
6
Zastępca redaktora naczelnego Filmwebu. Stały współpracownik radiowej Czwórki. O kinie opowiada regularnie także w TVN, TVN24, Polsacie i Polsacie News. Autor oraz współgospodarz cyklu "Movie się",... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Jakkolwiek usilne nie byłyby próby oczyszczenia rozumu przed odgórnymi uprzedzeniami, różnica klas między... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones