Wspomniany Leyland entuzjastycznie i bardzo szczegółowo opisuje sytuacje, w których uprawia seks oralny lub analny z jakimś chłopcem, twierdząc jednocześnie, że inicjatywa należała właśnie do
"ChickenHawk" to dosyć dziwaczny dokument o amerykańskiej organizacji NAMBLA, czyli Stowarzyszeniu Miłości Męsko-Chłopięcej. Jest to, mówiąc wprost, organizacja zrzeszająca amerykańskich pedofilów. W czasie powstania filmu należało do niej jakieś 2000 osób. Nie wiem, ile ten stan wynosi dzisiaj. Określiłem tę produkcję mianem dziwnej, bo dla w ogóle jest dziwne, że takie stowarzyszenie oficjalnie istnieje i nie ukrywa swoich intencji. Co więcej, niejeden jego aktywny członek miał już za sobą pobyt w więzieniu za przestępstwa na tle seksualnym.
Dokument ma ciekawą budowę. Twórcy dali po prostu głos samym zainteresowanym. Są krótkie wstawki narracyjne, ale głównie wypowiadają się pedofile. Mamy szansę poznać kilku z nich, co ciekawe nawet z imienia i nazwiska. Całkowita otwartość. Tylko jeden delikwent nie chciał pokazać swojej twarzy. Do tego wypowiadają się także rodzice dzieci zamieszanych w proceder, jeden psycholog, kilku gejów oraz przeciwnicy NAMBLI. Głównie jednak mówią zwolennicy "miłości" do dzieci. Mamy więc niezmącony wgląd w psychikę tych ludzi oraz ich postrzeganie świata. Zabieg ten był bardzo trafny, ponieważ twórcy w ten sposób niczego nie sugerują ani nie osądzają. Pozwalają za to przemówić suchym faktom tak, żeby każdy widz wyrobił sobie własną opinię. Poza tym takie mało inwazyjne stanowisko filmowców potęguje duszny, momentami schizujący wręcz, klimat dzieła oraz jego szokującą wymowę. Naprawdę dziwnie się patrzy na świat tych ludzi, w którym pedofilia jest czymś zupełnie naturalnym i zwyczajnym.
Najwięcej czasu antenowego dostał pewien osobnik imieniem Leyland. Z istną lubością opisuje on swoje spotkania z młodymi chłopcami. W jego ustach zachowania te wydaję się wręcz być logiczne. Przede wszystkim członkowie NAMBLI nie uważają się za seksualnych drapieżników czy też molestujących. Uwypuklają oni emocjonalny aspekt ich fascynacji i relacji z nieletnimi. Mówią, że to wszystko miłość i tylko o to uczucie im chodzi. Ciekawe, że gdy chłopcy rosną i stają się młodymi mężczyznami, ta afektacja pedofilów jakoś słabnie i przerzucają oni swoje zainteresowanie na młodszych nastolatków. Ich obsesja ma ewidentnie charakter seksualny. Druga rzecz, która rzuca się w oczy, to umiejętne unikanie przez bohaterów filmu dosadnych, konkretnych określeń na akty seksualne. Stosunek płciowy jest np. dla nich "doświadczeniem", pożądanie jest nazywane "więzią". Wspomniany Leyland entuzjastycznie i bardzo szczegółowo opisuje sytuacje, w których uprawia seks oralny lub analny z jakimś chłopcem, twierdząc jednocześnie, że inicjatywa należała właśnie do dziecka. Mówi wprost, że to dorosły został uwiedziony przez frywolne zachowania chłopaka. Każdy kontakt z młodocianym jest dla niego flirtem nacechowanym mocno napięciem seksualnym.
Jeśli chodzi o związki NAMBLI z ruchem LGBT to, mimo że ci pierwsi pojawiają się na marszach tych drugich, to w filmie ukazane są wypowiedź gejów, którzy zdecydowanie odcinają się od "tych gości", jak ich nazywają. I niech nikogo nie dziwi, krótka bo krótka, ale treściwa obecność w dokumencie słynnego poety Allena Ginsberga. Był on bowiem również członkiem NAMBLI, co najwyraźniej stanowiło dla niego powód do dumy.
I ostatnia rzecz, niejako jako ciekawostka, która jednak może sporo tłumaczyć. Chodzi mianowicie o tytuł dokumentu. Otóż "chicken", czyli kurczak, w slangu pedofilów oznacza młodego chłopca. Natomiast słowo "hawk" oznacza jastrzębia. Określenie "chickenhawk" można zatem rozumieć jako nazwę dla osoby, która "poluje" na młodocianych. A jeśli kogoś to interesuje, to dodam na koniec, że większość z bohaterów filmu, na czele z Leylandem już pożegnała się z tym światem.