Recenzja filmu

Diabły (1971)
Ken Russell
Vanessa Redgrave
Oliver Reed

Świątobliwa pornografia cynizmu

Ekranowa kondensacja wielkich konfliktów i międzynarodowych wojen najlepiej uwidacznia się przedstawiona w kręgach małych społeczności, charakteryzujących całokształt politycznych i religijnych
Ekranowa kondensacja wielkich konfliktów i międzynarodowych wojen najlepiej uwidacznia się przedstawiona w kręgach małych społeczności, charakteryzujących całokształt politycznych i religijnych waśni. Czasy Ludwika XIII, kardynała Richelieu i wojny trzydziestoletniej wpisują się w te ramy idealnie. Nic zatem dziwnego, że enfant terrible brytyjskiego kina – Ken Russell – który nieraz już szokował światową publiczność, wziął tym razem na warsztat książkę Aldousa Huxleya „The Devils of Loudun” oraz sztukę teatralną Johna Whitinga pod tytułem „The Devils”. Oba utwory pozwoliły mu rozwinąć skrzydła pod względem wulgarnej estetyki i szokującej tematyki, jaką jest abominacja kręgów katolickich.


Zbyt wielka władza może zepsuć każdego człowieka. W przypadku filmu „Diabły” mamy do czynienia z katolickim księdzem posiadającym władzę absolutną, ograniczoną jedynie murami miasta Loudun, zbiorowiska katolików i hugenotów. Ojciec Grandier (Oliver Reed) jest swoistym przewodnikiem stada, cieszącym się dużą estymą społeczną, zaciekle broniącym miejskiej ludności przed żądnym władzy kardynałem Richelieu (Christopher Logue). Nie należy go jednak mylić z ugrzecznionym, lojalnym, praworządnym i nudnym kaznodzieją Comte de Reynaud (Alfred Molina), znanym z filmu „Czekolada”. Grandier jest rozwiązłym cynikiem, poszukującym religijnego spełnienia w bólu i przyjemnościach. Posiada wiele kochanek i wcale się z tym nie kryje. Richelieu jest zaś wielkim przeciwnikiem hugenotów, starającym się zmniejszyć wszelkie ich wpływy w państwie, jednak szczególne prawa, nadane przez Ludwika XIII miastu Loudun, stanowią solidną przeszkodę w realizacji planów katolika. Zaczyna się średniowieczne polowanie na czarownice, a skorumpowany kardynał, po nieudanej akcji przejęcia miasta siłą, musi znaleźć inny sposób na dopięcie swego.



Wkraczamy w świat zdeprawowany, zepsuty i obrazoburczy. Reżyser nie szczędzi nam widoków cielesnej rozwiązłości ani aktów przemocy. Ojciec Grandier (w jego zachowaniu nie widać żadnego zgorszenia tym faktem) jest seksualnym obiektem westchnień siostry przełożonej Jeanne (Vanessa Redgrave) z zakonu urszulanek, a cały zakon zostaje przedstawiony jako siedlisko seksualnie niewyżytych kobiet, które pod habitami skrywają gorące uczucia do samego Chrystusa, czego zwieńczeniem jest scena orgii w kościele. „Diabły” powstały w roku 1971, czyli okresie rewolucji seksualnych, emancypacji oraz buntu wobec dotychczas obowiązujących w kinie zasad. Stąd też produkcja jest jednym z koronnych filmowych przykładów tak zwanego „nunsploitation movies”, czyli filmów, w których przedstawiano zbiorowisko zakonnic, gdzie pod cnotliwymi habitami skrywają się pełne pożądania kobiety, gotowe do zerwania katolickich kajdan seksualnej represji i poddania się swojej chuci. Utwierdzają się w przekonaniu, iż jest to bardziej naturalna droga postępowania, dzięki której umacniają swoją więź z Bogiem. Nurt ten, będący podgatunkiem „exploitation movies”, najbardziej rozwinął się w krajach, w których katolicyzm coraz mocniej się zakorzeniał i ingerował w społeczny behawioryzm. Stąd też sporo takich filmów powstało we Włoszech i w Japonii (klasyczny przykład to „School of the Holy Beast”). Dzieło Kena Russella uznaje się jednak za jeden z pierwszych zwiastunów tego nurtu, dlatego w filmie zobaczyć możemy sceny, które dla ortodoksyjnego katolika będą po prostu nie do przyjęcia.


Za scenografię do filmu odpowiadał Derek Jarman, brytyjski twórca awangardowy, któremu Russell zlecił stworzenie unikatowej i bijącej po oczach scenerii, oddającej charakter XVII-wiecznego francuskiego miasteczka. Jarman większość swoich projektów oparł na bazie konstrukcji z „MetropolisFritza Langa, jednak reżyser, nie chcąc powielać tego pomysłu, nakazał Derekowi stworzenie projektów, które dałoby się określić jako „gwałt w miejskiej toalecie”. Scenografowi wyszło to idealnie, co nadało filmowi specyficzny, „brudny” charakter z pozoru nieskalanego środowiska zakonu urszulanek czy też samego kościoła katolickiego. Wszystko utrzymane jest w formie teatralnego minimalizmu.



Co jednak w filmie uderza najbardziej, to jednoznaczne uzmysłowienie publiczności, jak polityczne i religijne środowiska potrafią się wzajemnie przenikać. Uderza tutaj cynizm, z jakim potraktowano samą instytucję kościoła, będącego raczej narzędziem manipulacji, aniżeli sakralną świątynią oczyszczenia. Żądna władzy i politycznej siły arystokracja ideologicznie miesza się ze środowiskiem religii katolickiej, przez co zatraca się poczucie jakiejkolwiek świętości i sprawiedliwości społecznej. Ojciec Grandier, pomimo bycia cynikiem, rozwiązłym erotomanem i obiektem westchnień „świątobliwych” zakonnic, jest głęboko przekonany o istotności misji. Nie powątpiewa w swoje poczynania, nie poddaje refleksji swoich przekonań i, choć z początku nie wzbudza pozytywnych emocji, nie sposób nie współczuć mu w dalszej części filmu. Staje się obiektem szykan i prześladowań ze strony władzy, gdyż przeciwstawia się tym, którzy pociągają za sznurki.



Nie odnajdziemy w tym filmie potocznie rozumianego katharsis, chyba że potraktujemy element brutalnej, cielesnej pornografii jako drogę do oczyszczenia. Cielesność jest tu narzędziem wykorzystywanym do ukazania duchowego zepsucia, a duszę psuje władza, pożądanie albo religijna ortodoksja (chociażby scena gwałtu na Jezusie). Bohaterowie są więźniami własnych przekonań i targających nimi emocji. Jedni je w sobie tłamszą, inni zaś dają im upust. Wszystko odbywa się w środowisku lokalnej, wzbierającej histerii i eskalacji konfliktu. Ojciec Grandier będzie musiał ostatecznie wybrać, czy ma pozostać wierny swoim przekonaniom i kultywowanym przez siebie wartościom, czy też wszystko przekreślić, legitymizując przy tym okrucieństwo władzy. Ta zaś, będąca pożenieniem polityki i religii, jest z natury okrutna, nie dba o dobro jednostki, wykorzystuje wszelkie narzędzia instytucjonalne do manipulacji ciemiężoną masą i stara się znaleźć wszelkie możliwe sposoby na walkę ze swoimi opozycjonistami. W filmie władza uderza boleśnie, bo w światopogląd jednostki, wykorzystując go przeciwko niej samej, dlatego „Diabły” mają wymiar uniwersalny i oglądane dzisiaj, ciągle będą wzbudzały skrajne emocje.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Legendarna i szokująca, choć niemal zupełnie nieznana szerszej publiczności ekranizacja opartej na... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones