Recenzja filmu

Dr. Jekyll and Mr. Hyde (1912)
Lucius Henderson
James Cruze

Metamorfoza

"Dr. Jekyll and Mr. Hyde" to jeden z pierwszych horrorów na świecie. Powstał 10 lat przed kultowym "Nosferatu - symfonia grozy". Film trwa zaledwie 12 minut. Ja widziałem 8-minutową wersję
"Dr. Jekyll and Mr. Hyde" to jeden z pierwszych horrorów na świecie. Powstał 10 lat przed kultowym "Nosferatu - symfonia grozy". Film trwa zaledwie 12 minut. Ja widziałem 8-minutową wersję umieszczona na portalu YouTube i o niej właśnie opowiem.

Film jest adaptacją noweli o tym samym tytule autorstwa XIX-wiecznego, szwedzkiego neoromantyka, Roberta Louisa Stevensona. Opowiada o panu Dr. Jekyllu, w noweli będącego prawnikiem, który po zażyciu narkotyku przemienia się w karykaturę, którą ludzie nazywają Panem Hyde'em. Wątek ten był w pewnym sensie przełomem, gdyż jest to pierwszy bestsellerowy horror, w którym potworem jest mroczna strona człowieka. Do tej pory spotykano rozmaite istoty fantastyczne pokroju wampirów czy wilkołaków. Można to rozumieć jako autobiografię Stevensona, który też miał swoją mroczną połowę objawiającą się po zażyciu narkotyku - laudanum. W jego noweli jest tak samo, tylko potwór przybiera własną formę i dokonuje większych zbrodni.

Tak więc przed autorami filmu postawiono nie lada zadanie jak na rok 1912, pamiętny ze względu na katastrofę RMS Titanica. Film niesie ze sobą zapewne pierwszą w historii podwójną rolę - zarówno Dr. Jekylla jak i w Mr. Hyde'a wcielił się James Cruze, późniejsza gwiazdka filmów niemych. Jako że w tamtych latach kwestia kostiumów i charakteryzacji pozostawała do dyspozycji aktora, on też wykreował popularną nawet dziś postać Hyde'a/Jekylla. I myślę, że zrobił to dobrze. Pomyślałem sobie nawet, że pewną zaletą filmów niemych jest to, że aktor musi oddawać uczucia nie słowami, ale gestami. Rola Cruze'a bardziej przypomina teatralną niż filmową. Owe gesty uwodzą w postaci Doktora. Z kolei postać Hyde'a myślę, że mogłaby być zagrana lepiej. Niestety, potwór nie straszy, a to się dało zrobić, gdyby odtwórca roli próbował robić coś więcej niż tylko się garbić i wymachiwać rękoma. Zawinił też reżyser, który pominął w zasadzie zbrodnie Mr. Hyde'a. Jedna, półminutowa scena z zabójstwem staruszka już by poprawiła wizerunek filmu jako horroru. Zastanawiam się też, po co właściwie pokazano tu postać kochanki Doktora, granej przez Florence La Badie? Na to pytanie jakoś jestem w stanie sobie odpowiedzieć. Myślę, że jest ona bardzo reprezentatywna w swoim kostiumie, pasującym do dawnej epoki. Idealnie pasuje on do przyjemnej okolicy otoczonej drzewami sprzed stu lat, ukazanej w filmie. Niewiele może zagrała, ale zrobiła to dobrze. Poza brakiem przynajmniej jednej sceny przestępstwa, reżyser Lucius Henderson popełnił moim zdaniem jeszcze jeden błąd. Z pewnością główną zaletą filmu jest przemiana Jekylla w Hyde'a, ale jednak ciągłe tego typu sceny w laboratorium nudzą nawet w tak starym filmie. Warto zauważyć, że film jest pewnego rodzaju dokumentem. Poza autentyczną damą z 1912 roku mamy tu jeszcze uliczki miasteczka sprzed wieku. Oglądanie takich widoków, nie tylko w tym filmie, ale właściwie w każdej przedwojennej produkcji wywołuje refleksję i stawia pytanie, czy chcielibyśmy żyć w tych czasach. Czy na pewno dzisiejsze blokowiska i centra handlowe są ładniejsze od dorodnych, nieskażonych jeszcze dwutlenkiem węgla drzewek wzdłuż równej uliczki?

Tak więc film warto obejrzeć z dwóch powodów. Po pierwsze, by przyjrzeć się pierwszej próbie horroru, adaptacji filmowej i podwójnej roli w historii kina. Po drugie, by spróbować przenieść się w realia roku 1912. Trudno oceniać film krótkometrażowy według przyjętej przeze mnie skali, ale spróbuję. Odejmę dwa punkty za brak strachu, dwa za to, że fabuła jest adaptowana i wychodzi mi całkiem porządne 6/10.
1 10
Moja ocena:
6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?