American success story

Począwszy od 1954 r. FIFA, czyli Międzynarodowa Federacja Piłki Nożnej, wypuszcza oficjalne filmy poświęcone kolejnym edycjom mistrzostw świata w piłce nożnej. Piętnasta edycja tej imprezy
Począwszy od 1954 r. FIFA, czyli Międzynarodowa Federacja Piłki Nożnej, wypuszcza oficjalne filmy poświęcone kolejnym edycjom mistrzostw świata w piłce nożnej. Piętnasta edycja tej imprezy rozgrywana była w Stanach Zjednoczonych, a obraz, który opowiada historię tych zmagań, nosi tytuł "Dwa miliardy serc". Produkcja posiada określoną strukturę. Na początku mamy krótką sondę uliczną z mieszkańcami USA, którzy odpowiadają na pytania związane z imprezą oraz samym sportem. Jest to bardzo ciekawy i humorystyczny element filmu.

Później zaczyna się dane głównie, czyli fragmenty spotkań okraszone komentarzem w wykonaniu Lieva Schreibera. Przeplatane są one krótkimi wypowiedziami widzów, ekspertów, zawodników oraz ich bliskich zarówno znajdujących się na miejscu zdarzeń, jak i tych śledzących wydarzenia w krajach uczestników. Wędrujemy zatem między innymi do Włoch, Hiszpanii czy Brazylii. Mamy szanse także poznać wypowiedzi kibiców takich drużyn jak Rumunia, Szwecja, Holandia czy Bułgaria. Dodaje to kolorytu filmowi oraz stanowi interesujący zapis ludzkich emocji oraz postaw towarzyszących meczom.

Wydarzenia mundialowe nie są pokazane chronologicznie, ale w żaden sposób nie przeszkadza to w odbiorze dzieła. "Dwa miliardy serc" nie prowadzi widza przez całe rozgrywki, lecz skupia się na poszczególnych drużynach, których występ zapisał się w jakiś znaczący sposób. Nie zabrakło więc miejsca dla takich teamów jak bałkańskie czarne konie imprezy, czyli Rumunia i Bułgaria, niespodzianki z północy - Szwecji, dla zawsze zaliczanej do faworytów Argentyny, dla obrońców tytułu Niemców, afrykańskiej rewelacji Nigerii, czy dla dwóch uczestników finału, Włoch i Brazylii. Fragmenty meczów przeplatane są wypowiedziami gwiazd mistrzostw. Na bliższe potraktowanie zasłużyli ci najlepsi z najlepszych. Mamy szansę zaznajomić się zatem z liderem ekipy rumuńskiej Gheorghe Hagi'm. Mimo że nie był to w ówczesnym czasie piłkarz anonimowy, jego wielka forma podczas turnieju wzbudziła ogólne zaskoczenie i podziw. Dzięki swojej bajecznej technice, kapitalnemu przeglądowi pola oraz fenomenalnemu uderzeniu z dystansu poprowadził on Rumunię aż do ćwierćfinału. Tam jednak musiał uznać wyższość Szwecji, na czele z Thomasem Brolinem, Martinem Dahlinem czy Henrikiem Larssonem w ataku i wiekowym Thomasem Ravellim w bramce. Christo Stoiczkow to znowuż lider Bułgarii. Jego przebojowość, zimna krew oraz wspaniale operowanie lewą nogą dały mu ostatecznie tytuł współkróla strzelców mistrzostw. Na koniec pozostają dwie największe gwiazdy. Brylujący w ataku Brazylii Romario to zawodnik o dużej sile przebicia, umiejący się zastawić, zwrotny i szybki. W wielu momentach wręcz nie do upilnowania dla obrońców przeciwnika. Na osobną uwagę zasługuje także gwiazda drużyny Włoch, czyli Roberto Baggio. Dla niego, jak i dla całej ekipy Italii początek imprezy był bardzo trudny. Gdy nadszedł jednak czas decydujących rozstrzygnięć, jego talent ponownie rozbłysnął z siłą odpowiadająca oczekiwaniom kibiców. Był on ojcem zwycięstwa w trzech kolejnych meczach fazy pucharowej i z pięcioma golami został jednym z wicekrólów strzelców. Osiągnął to dzięki swojemu wyrachowaniu, nienagannej technice strzału oraz umiejętności mijania rywali. Jego występ łącznie z przestrzelonym w finale rzutem karnym stał się jednym z symboli imprezy. Wpisał się on tym samym w nieco tragiczny ton dramatów mistrzostw świata.

Warty wspomnienia jest również sposób, w jaki prezentowane są fragmenty meczów. Każdy z nich jest zaserwowany z innej kamery. Często z innej strony niż było to prezentowane na żywo w telewizji. Ujęcia z przeciwnej strony, z tyłu czy z boku dają widzom nową, ciekawą opcję przyjrzenia się rywalizacji oraz konkretnym bramkom. Ogólnie film sprawia bardzo swojskie wrażenie. Jego bohaterowie są naturalni, a przejścia pomiędzy kolejnymi fragmentami są bardzo płynnie poprowadzone. Produkcja ma iście hollywoodzki klimat.

Mistrzostwa świata 1994 roku na pewno przeszły do historii. Wpłynęło na to kilka czynników. Po pierwsze były to jedyne do tej pory mistrzostwa rozegrane na kontynencie północnoamerykańskim, po drugie ostatnie w formacie 24 drużyn, po trzecie pierwszy raz w historii o tytule decydowała seria rzutów karnych. Do historii przeszedł także wyczyn Olega Salenko, który zdobył 5 bramek w jednym meczu oraz gol Rogera Milli w tym samym meczu, dzięki czemu Kameruńczyk stał się w wieku 42 lat najstarszym strzelcem gola w dziejach zawodów. Najbardziej chyba jednak wiele mówiącym i doniosłym rekordem jest ilość widzów na trybunach, która była najwyższa w historii. Świadczy to o tym, że chociaż społeczeństwo amerykańskie nie jest przyzwyczajone do piłkarskich widowisk to gdy nadarzy się okazja, wykazuje niepohamowany, autentyczny entuzjazm.
1 10
Moja ocena:
10
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?