Edukacja na pułapie 30000 stóp

Po co komu kolejny film o zombie? Oglądając "Flight of the living dead: outbreak on a plane", w skrócie FOTLDOOAP, doszedłem do wniosku, że może te filmy mają ludzi czegoś nauczyć. I w
Po co komu kolejny film o zombie? Oglądając "Flight of the living dead: outbreak on a plane", w skrócie FOTLDOOAP, doszedłem do wniosku, że może te filmy mają ludzi czegoś nauczyć. I w późniejszej części tej recenzji napiszę, czego ja się nauczyłem. "FOTLDOOAP" jest kalką "Snakes on a plane" – filmu, za który Samuel L. Jackson powinien wciąż przepraszać, a agentowi, który załatwił mu rolę Flynna zrobić z dupy jesień średniowiecza – tyle że zamiast węży mamy zombiaki. To w zasadzie wszystko, co należy wiedzieć o fabule, ale nie wypada mi na tym zakończyć. To leci mniej więcej tak: mamy samolot, na pokładzie ludzi różnorakich (opętanych seksem nastolatków, agenta FBI z przykutym do nadgarstka aresztantem, zawodowego golfistę z żoną, grupę pracujących dla rządu naukowców, faceta w berecie – prawdopodobnie z francuskiego ruchu oporu, plus paru statystów), a w ładowni tajemniczą skrzynię, pilnowaną przez uzbrojonego wartownika w kombinezonie ochronnym. Stewardessy robią, co do niech należy – czyli sprawdzają, czy wśród pasażerów nie ma Shatnera z gremlinem na skrzydle, albo Jacksona z wężem w kieszeni – a po powzięciu tych środków bezpieczeństwa samolot startuje (niestety, stewardessy przeoczyły zakonnicę na pokładzie, a one zawsze przynoszą pecha). Oczywiście pogoda nie sprzyja, są kłopoty z łącznością radiową, a do tego turbulencje. Wskutek wstrząsów w ładowni otwiera się skrzynia i ranny zostaje wartownik. Ze skrzyni wypełza kobieta zakażona zombiakotwórczym wirusem, panikujący wartownik posyła jej serię w brzuch. Kobieta umiera i szybko zmienia się w żywego trupa. Dalej zdarzenia rozwijają się już naturalnie – niemal wszyscy po kolei zostają zakażeni, zombiaków na pokładzie przybywa, okazuje się, że naukowcy już dla rządu nie pracują, a skrzynię ukradli, facet z ruchu oporu zdradza, że jest tak naprawdę agentem ochraniającym samolot przed uprowadzeniem, niezakażeni ludzie muszą dotrzeć do kokpitu – piloci rzecz jasna też zostali przemienieni w zombie – wezwać pomoc i gdzieś wylądować, na szczęście aresztant nie tylko przeżył atak żywych trupów, ale również umie pilotować. Do tego dodajmy, że Pentagon w międzyczasie szuka zbiegłych naukowców, wreszcie ustala, do którego samolotu wsiedli, i na wszelki wypadek wydaje rozkaz zestrzelenia boeinga. A teraz przedstawię obiecywane walory edukacyjne "FOTLDOOAP". Nauczyłem się, że: do pilotowania 747 na rejsowym locie wystarczy dwóch pilotów; na nocny lot, dla jakiś trzydziestu, może czterdziestu pasażerów linia lotnicza wysyła jumbo (biorącego na pokład do 524 pasażerów); ładownia 747 wygląda jak zwykła piwnica ze ścianami obitymi folią aluminiową; Pentagon wygląda jak sąsiednia piwnica, ze stołem konferencyjnym rozmiaru mini – dla czterech osób; golfiści nigdy nie rozstają się ze swoimi ulubionymi kijami; turbulencja może rzucić pasażerem o sufit, a maski tlenowe i tak nie wypadną; pilot może według uznania wyjść z ustalonego kursu i pułapu, a na ziemi i tak nikt nie zauważy; nawet po 9/11 można po samolocie rzucać piłką i się przepychać; w 747 można spokojnie strzelać z broni palnej, kadłub i tak się nie rozhermetyzuje; pokłady 747 są wykonane z kuchennej folii aluminiowej; odległość do kokpitu wynosi jakieś dwa kilometry z dowolnego miejsca w samolocie; stewardessy, aby otrzymać pracę muszą wykazać, że ich IQ jest równe (lub mniejsze) rozmiarowi biustu; można spokojnie przelecieć dziewczynę przyjaciela w samolotowej toalecie, a rogacz i tak się nie połapie; nogi zakonnic odrywają się od reszty ciała z taką łatwością, jak ręczniki papierowe z rolki; otwieranie parasola w samolocie przynosi pecha – choć może być zabawne, gdy najpierw rzeczony parasol wbije się zombiakowi w głowę; nawet po 9/11 Amerykanie wcale nie zestrzeliwują samolotów, które podejrzanie się zachowują, a decyzja o zestrzeleniu ciężko im przychodzi; samoloty myśliwskie latają w pojedynkę; 747 jest wyposażony w systemy obronne, pozwalające stwierdzić, czy ktoś strzela do samolotu rakietą; w 747 silniki są ponumerowane inaczej, niż we wszystkich innych czterosilnikowych samolotach na świecie; 747 wytrzymuje bezpośrednie trafienie rakietą powietrze-powietrze; do awaryjnego lądowania na bezdrożu wysuwa się podwozie; paliwo lotnicze wcale nie jest wybuchowe. Przypuszczam, że gdybym obejrzał film jeszcze raz, nauczyłbym się o wiele więcej, jednak jak na razie mam całkowicie dość tej edukacji. Film jest prosty, niezaskakujący, zrobiony na siłę. Gdyby chociaż pomysł był oryginalny – ale nie, mamy kolejne „coś w jakimś pojeździe”. Węże w samolocie, skazańcy w samolocie, zombie w samolocie – co następne? Pająki w promie kosmicznym? Czy lemury w autokarze? Niestety, jeśli ktoś szuka dobrego filmu o zombie (a tak, wierzę, że da się użyć tych słów w jednym zdaniu bez sarkazmu), powinien ominąć "FOTLDOOAP". Nic oryginalnego, nic nowego, a tylko odtwórczość i tandeta charakteryzują omawiany film. Sprawdziła się stara reguła – jeśli tytuł filmu ma więcej niż pięć wyrazów (z rodzajnikami włącznie), to sam film niemal na pewno będzie koszmarnie zły. Na koniec chce się tylko sparafrazować Samuela L. Jacksona: mam dość tych (...) zombiaków w tym (...) samolocie. Puste miejsca można wypełnić wulgaryzmami według własnego uznania.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones