Recenzja filmu

Godzilla Minus One (2023)
Takashi Yamazaki
Michał Podsiadło
Ryûnosuke Kamiki
Minami Hamabe

Big mode

"Godzilla Minus One" nie popełnia błędów poprzedników i stawia naszego jaszczura na drugim planie. Główną osią jest tutaj powojenny melodramat, mentalność i kondycja narodu w gruzach i ujmujące
Jak zrobić dobry film z Godzillą? Nie, poszerzę to pytanie: jak zrobić dobry film kaiju/katastroficzny, gdzie duże roboty albo duże zwierzęta biją się na ekranie, siejąc zniszczenie wokół siebie? Michael Bay, ciebie też to dotyczy, więc czytaj, bo pięć "Transformersów" i dalej tego nie załapałeś. W każdym z tych bardziej lub mniej udanych tytułów problemem nigdy nie był widowiskowy spektakl. Potwory i roboty dostarczały frajdę tak, jak trzeba, dlaczego więc ostatecznie zapominamy o tych filmach tuż po wyjściu z kina?

Ludzie. Trzeba napisać tych ludzi, żeby mieli, co robić w tych filmach. Ubrać ich w historię, która zaangażuje nas na tyle, że będzie nas obchodził ich los i to, czy zginą, czy nie. Pranie na ekranie domyślnie stanowić będzie jakąś 1/4 metrażu i zazwyczaj to jest ta część, na której Zachód skupiał się najbardziej. Cała reszta jest nic nieznaczącym, pretekstowym tłem, które widz musi cierpliwie przeczekać, żeby znowu móc dostać to upragnione widowisko.

"Godzilla Minus One" nie popełnia tych błędów i stawia naszego jaszczura na drugim planie. Główną osią jest tutaj powojenny melodramat, mentalność i kondycja narodu w gruzach i ujmujące losy jednostek. Taka "Dunkierka", tylko ciekawa.

Jeśli ktoś przez te 70 lat istnienia serii z Godzillą wciąż nie załapał, jaka jest faktyczna symbolika nuklearnego potwora, który demoluje Japonię, to po tym filmie nie będzie miał wątpliwości. W całej swej powściągliwości Japończycy tym razem mówią wprost, co jest czym.

Uwielbiam design Gojiry w tym filmie. Ma tą głupawą, pozbawioną mimiki gębę, która nawiązuje do tej plastikowej z pierwszych filmów – jest piękna. I nie, nie jest gruba, jest po prostu kształtna. Udało im się połączyć ujęcia, gdzie w pełnej skali wygląda przerażająco, ze scenami, gdzie jaszczur przejawia mentalność kitka na zasadzie "o, samolot, muszę za nim gonić". Podoba mi się też, że za każdym razem, jak ładuje swój nuklearny oddech, widać na jej grzbiecie klarownie pasek ładowania, żeby nasi bohaterowie wiedzieli, ile mają czasu, zanim się odpali.

Parafrazując słynne słowa Tony’ego Starka do Parkera:
Warner Bros: Potrzebuję Godzilli, bez niej mój film jest niczym!
Toho: Jeśli twój film jest niczym bez Godzilli, to znaczy, że na nią nie zasługujesz.
1 10
Moja ocena:
8
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Recenzja Godzilla Minus One
"Godzilla Minus One," w reżyserii Takashi Yamazaki, nie tylko powraca do korzeni kultowego potwora, ale... czytaj więcej