Recenzja filmu

Hamam - łaźnia turecka (1997)
Ferzan Özpetek
Francesca d'Aloja
Alessandro Gassmann

Eden nad Bosforem

Turcja jako Ziemia Obiecana, oaza, w której odnaleźć można szczęście i spokój? Muszę przyznać, że ten obraz przekonuje mnie bardziej niż stereotypowa wizja Scotta z wymuskanego "Dobrego roku".
Turcja jako Ziemia Obiecana, oaza, w której odnaleźć można szczęście i spokój? Muszę przyznać, że ten obraz przekonuje mnie bardziej niż stereotypowa wizja Scotta z wymuskanego "Dobrego roku". Ozpetek sięga po bardzo oszczędne środki, tę błogość istnienia bardziej się przeczuwa niż widzi, to raczej obietnica niż materializacja raju rodem z podrasowanych folderów agencji turystycznych. Ozpetek bardzo dyskretnie podsyca ciekawość i wabi zmysły - wschodnimi rytmami, urywkami poetyckich listów ciotki, sennymi obrazami i z wyczuciem porozrzucanymi orientalnymi rekwizytami. Ten film nie ma w sobie nic z nachalnej reklamy wszystkich tych małych Arkadii, celów pielgrzymek zapracowanych ludzi zachodu. Czy nie przesadzę, jeśli nazwę go wręcz jej antytezą? I to mi się właśnie podoba. Ta szorstkość, jakby brak końcowej obróbki. Uczulona jestem na nadmiar uwagi poświęcanej technicznej stronie filmu. Estetyczną przesadę znoszę gorzej niż niedostatki w tej dziedzinie, dlatego niepozbawione mankamentów w warstwie wizualnej "Amores perros" cenię wyżej niż wyszlifowany do perfekcji "Babel". "Hamam" swoją siłę zawdzięcza niedopowiedzeniom i umiarowi. A fabuła? Tutaj nieco gorzej. Wiem, że "Hamam" to debiut Ozpetka, więc porównywanie go z późniejszymi "Oknami" czy "On, ona i on" jest trochę niesprawiedliwe, ale dla porządku muszę wspomnieć, że te dwa filmy podobają mi się bardziej. W "Hamam" Ozpetkowi nie udaje się utrzymać w ryzach narracji, trochę za dużo tu skrótów, zbyt wielu drugoplanowych bohaterów, w których nie do końca można się połapać (choć z drugiej strony może to wcale nie jest takie istotne? Może istotne jest tylko to, że Francesco odnajduje się wśród nich i że wie on o nich wszystko, a my, widzowie, wcale nie musimy?). Wątek homoseksualnej fascynacji i docierania do własnej tożsamości - naczelny w "On, ona i on" i stanowiący wprawdzie echo przeszłości, ale jednocześnie centralny punkt tajemnicy w "Oknach" - tutaj jest właściwie krótkim epizodem, dodatkiem do całej parady zmian, jaka przetacza się przez życie Francesca za sprawą podróży do Stambułu i odziedziczenia łaźni. Niemniej widać, że Ozpetek lubi ten temat, bo uparcie drąży go w kolejnych filmach, co mu się zresztą świetnie udaje.  Na marginesie - podobieństw do "Dobrego roku" jest mnóstwo: zabiegany biznesmen z zachodu, spadek po zmarłym kuzynie, wyjazd do innego kraju z zamiarem szybkiego spieniężenia własności, zmiana decyzji pod wpływem impulsu, fascynacja klimatem i mentalnością ludzi, romans jako niezbędny element całej gamy nowych doznań, wreszcie decyzja o pozostaniu i porzuceniu dotychczasowej egzystencji. I jeszcze duchy przeszłości unoszące się nad bohaterem, jakby sekundujące jego przemianom - wspomnienia dzieciństwa z wujem ("Dobry rok"), listy ciotki do siostry ("Hamam"). W dziełach Ozpetka bardzo podoba mi się wstrzemięźliwość i umiejętne sterowanie intrygą, zagadką. Ten reżyser nigdy nie odkrywa wszystkich kart od razu, z premedytacją pozwala widzowi albo iść w niewłaściwym kierunku (jak w "On, ona i on"), albo stać i bezradnie się rozglądać w poszukiwaniu jakiegoś punktu zaczepienia. To jest jak drążenie w głąb; zostajemy rzuceni na początku filmu w jakieś nieokreślone miejsce i dopiero z czasem, powoli, mozolnie, gubiąc tropy, docieramy do sedna, przy czym równolegle z drogą do przodu, posuwamy się ścieżką w przeszłość, odkrywając przyczyny i motywacje, mające wpływ na teraźniejszość bohaterów. Nie inaczej jest w "Hamam", chociaż majstersztykiem tej techniki jest jednak "On, ona i on". 
1 10
Moja ocena:
6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones