Recenzja filmu

Intruz (1989)
Scott Spiegel
David Byrnes
Elizabeth Cox

Dobry slasher

Co prawda film mało znany, ale warty sprawdzenia przede wszystkim dlatego, że w jego powstaniu maczali palce Bruce Campbell i Sam Raimi. Mało tego, obaj w nim zagrali. Bruce miał epizodzik, ale
Co prawda film mało znany, ale warty sprawdzenia przede wszystkim dlatego, że w jego powstaniu maczali palce Bruce Campbell i Sam Raimi. Mało tego, obaj w nim zagrali. Bruce miał epizodzik, ale Sam całkiem pokaźną rolę. Jest to w sumie ciekawy slasher o psychopatycznym mordercy i malejącej liczbie bohaterów. Akcja dzieje się w hipermarkecie, który ma być wkrótce zamknięty z powodów finansowych. Grupka pracowników ostatni raz więc spędza noc w markecie, by zrobić rename... rema... inwentaryzację. Tej nocy jednak pojawia się tajemniczy morderca i niewielu dożyje świtu. To, co jest w tym filmie wyjątkowego, to umiejętność stopniowania napięcia i doskonałe ujęcia. Jedno z drugim, jak się okazuje, idzie w parze, gdyż nastrój gwarantuje tu genialna gra światłocienia, ujęcia ukazujące jakiś ruch w oddali czy odbicia w szklanych powierzchniach. Na tym filmie widz dosłownie co 4 minuty podskakuje z zaskoczenia. Operator dodatkowo serwuje wiele ciekawych smaczków. Co do strony aktorskiej to niestety nie jest już tak pięknie. Aktorzy w większości grają słabo bez emocji, a jak już, to z nie takimi emocjami, jakich wymaga scena. Dialogi też raczej nie robią wrażenia, a tylko potęgują poczucie sztuczności ze strony aktorskiej. Cały film cechuje jeszcze jedna szczególna sprawa - ładunek przemocy. Film jest naprawdę bardzo brutalny. Szczytem wszystkiego jest scena, gdy morderca chce zabić jednego z bohaterów głową poprzedniej ofiary. Mamy tu również wiele scen z wykorzystaniem sprzętu sklepowego. Fani "Piątku Trzynastego" będą wniebowzięci, bo metody uśmiercania ofiar są tu pomysłowe. Zakończenie jest tu jeszcze bardziej błyskotliwe, choć w końcówce dziwi tylko, że morderca po tylu potyczkach zawsze wstaje. Muzyka doskonale potęguje napięcie, montaż nie szwankuje, ale też nie zachwyca. Denerwująca jest tylko polska okładka tego filmu, bo wynika z niej, kto dokładnie jest mordercą. A typowanie tego faktu jest naprawdę świetną zabawą dla widza. Bardzo mnie tylko dziwi, że w zależności od źródła, data produkcji jest inna. W jednych katalogach pisze, że to 1987, a w innych, że 1989. Tak czy inaczej, warto sprawdzić.
1 10
Moja ocena:
8
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Recenzja Intruz
Od końca lat 70. do pierwszej połowy lat 80. podgatunek slashprzeżywał prawdziwy boom popularnościowy. Z... czytaj więcej
Recenzja Intruz
Krzyżując "Świt żywych trupów" George'a Romero z którymkolwiek slasherem lat osiemdziesiątych, otrzymamy... czytaj więcej