Tatuaże, ninja, karabin w wózku i Samotny Wilk

To już czwarta część przygód Samotnego Wilka, na którą zaprasza nas, w zastępstwie Kenjiego Misumi, Buichi Saito. Trudno mi silić się na jakiś oryginalny wstęp do recenzji, pisząc czwarty raz o
To już czwarta część przygód Samotnego Wilka, na którą zaprasza nas, w zastępstwie Kenjiego Misumi, Buichi Saito. Trudno mi silić się na jakiś oryginalny wstęp do recenzji, pisząc czwarty raz o filmie podobnym do poprzednich, więc przejdę prosto do recenzowania. Tym razem Ogami Itto zostaje wynajęty do zabicia groźnej wojowniczki, z przykuwającymi wzrok tatuażami. W międzyczasie gubi się Daigoro, co jest dobrym zagraniem przybliżającym nas do młodego bohatera filmu, gdyż podczas tych scen obcujemy wyłącznie z nim. Daigoro w swojej wędrówce natrafia m.in. na potężnego ronina, niegdyś poważanego samuraja rodu Yagyu, który w przeszłości pokonał Itto, a teraz szuka na nim zemsty. Oprócz tego, tropem Samotnego Wilka podążają ninja wysłani przez Ura-Yagyu. Jak więc widać, dzieje się dużo. I dzięki temu, iż dzieje się dużo nie można narzekać na nudę. Ponownie wszyscy miłośnicy moralnych, filozoficznych i innych rozważań nie znajdą tu nic dla siebie, ale seria o Kozure Okamim to w końcu dawka szalonej i krwawej (jak na samurajskie realia) rozrywki. Saito ponownie zaprasza nas na przygody pełne amputowanych błyskawicznym cięciem Ogamiego kończyn. W poprzedniej części można było narzekać na brak tego typu scen, które, chcąc nie chcąc, stały się już cechą rozpoznawalną serii. Cechą serii stał się również, jak widać, finał filmu. Gdyż ponownie Itto stoczy walkę z całą armią wrogów, tym razem nie tylko na otwartej przestrzeni. Będzie to też walka o wiele trudniejsza niż poprzednio. Ponownie w ruch pójdą wszelkie strzelby, jakie znajdą się po obu stronach konfliktu. Nie zabraknie jednak i bardziej kameralnych potyczek. Doskonałe sceny w świątyni, gdy Itto jest atakowany przez ninja oraz pojedynek ze starym wrogiem należą do najlepszych scen w filmie. Spokoju produkcji dodaje natomiast wątek Daigoro, który zagubiony szuka swego ojca. Poznajemy go tu, jako silne dziecko z duszą wojownika, która tylko czeka, aby przejąć w posiadanie ciało chłopaka. Można się zastanowić, co stanie się z takim dzieckiem, jak dorośnie. Ale na to pytanie odpowiedział nam sam Kazuo Koike, a odpowiedź jest prosta: będzie zabójcą. Spokoju, tym razem niestety rozwlekającego akcję, dodaje także wątek z ojcem poszukiwanej przez Itto kobiety. Po wykonaniu jednego zadania i ominięciu głównego wątku fabularnego, jesteśmy świadkami rozmów Ogamiego z wyżej wymienionym ojcem. Jest to cisza przed finałową burzą, jednak wszystko to, co następuje po pojedynku z wytatuowaną zabójczynią, mimo, iż naprawdę nieźle prezentujące się (nie licząc scen rozmów), jest zbyt wyraźnie rozdzielone od głównej historii. Po prostu Buichi, widocznie, chciał również pokazać zmagania Samotnego Wilka z hordami przeciwników, dokooptował więc walkę, która odrobinę razi sztucznym przyłataniem do reszty opowieści. Nie zrozumcie mnie źle, walka jest naprawdę wyśmienita, tylko dodana trochę na siłę. Saito nie jest też tak intrygujący w ukazywaniu przygód Kozure Okami. Zupełnie brak tutaj jakichkolwiek zabaw z obrazem, wszystko jest utrzymane w realistycznym, choć wciąż przejaskrawionym tonie. Za to muzyka, jak zawsze, prezentuje całą gamę dźwięków, które można włożyć zarówno do horrorów, jak i kina eksperymentalnego, sporo pojawia się też elementów jazzu. Jak zwykle więc, muzycznie wychodzi film obronną ręką. Również aktorsko jest bardzo dobrze, właściwie to nawet lepiej niż poprzednio. Wakayama dalej jest nieustępliwy i twardy, ale już Daigoro nabiera więcej przymiotów. Młody aktor z filmu na film prezentuje się coraz lepiej, na początku zdarzało mu się patrzeć w kamerę, teraz już tego nie uświadczymy. Powiększyła się nie tylko jego rola, ale i gama uczuć, jaką nam zaprezentuje. Zmienił się również aktor wcielający się w głowę rodu Yagyu, mimo, że nieco grubszy od poprzednika, co nie pasuje do wizerunku Retsudo wykreowanego w pierwszej części, to grający zdecydowanie lepiej. Makijaż też lepiej na nim wygląda, niż wyglądał na aktorze poprzednim. Tak więc, po przerwie dwuczęściowej, Yagyu zanotował bardzo udany powrót, no i w końcu będziemy oglądać jego umiejętności szermiercze. Konkludując - dużo akcji, ale nie brak wyciszenia, film nie do myślenia, ale dla rozrywki. Jeśli podobały się części poprzednie, ta również się spodoba. Kino samurajskie w swoim najkrwawszym wydaniu.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones