Recenzja filmu

Kroniki mutantów (2008)
Simon Hunter
Thomas Jane
Ron Perlman

Postapokaliptyczny Władca Pierścieni

Na wstępie chcę ostrzec, iż poniższy tekst będzie zawierał wiele spojlerów. Tak więc osobom, które nie widziały jeszcze trylogii Władcy Pierścieni popsują one przyjemność z oglądania filmu.
Na wstępie chcę ostrzec, iż poniższy tekst będzie zawierał wiele spojlerów. Tak więc osobom, które nie widziały jeszcze trylogii Władcy Pierścieni popsują one przyjemność z oglądania filmu. Zostańmy jednak na chwilę przy Kronikach Mutantów. Zaprawdę interesujący to świat. Mimo XXVIII wieku konflikt między korporacjami można pomylić z II Wojną Światową. Otwierającą film bitwę pomiędzy aliantami a nazistami można by uznać za jedną z tych, które miały miejsce w latach 1939 a 1945, gdyby nie fakt, że alianci nigdy nie walczyli na terenach Polski. Nie ma tu żadnego błędu. Ciekawostką jest, że całość filmu dzieje się w miejscu, gdzie kiedyś była dumna Rzeczpospolita. Co gorsza zakopano tam wielką machinę zła, wraz z całą armią mutantów, która zostaje uwolniona i przywrócona do działania po przez niszczycielską wojnę pomiędzy czterema korporacjami, rządzącymi na całym świecie. I tak, żeby było wesoło ludzkość z góry skazana jest na porażkę, więc nie jednoczy się i nie organizuje wielkiego natarcia na mutantów, tylko w statkach ewakuuje się na Marsa. Na szczęście nadzieja nie zginęła. Dzielny mędrzec Gandalf (tu nazwany Samuelem) odkrywa cudowną przepowiednię, która przewidziała przyjście mutantów i nawet zna jedyne słuszne rozwiązanie, jak ich pokonać. Wobec takiej sytuacji Gandalf nie marnuje czasu i udaje się do Elronda (znanego jako Constantine), by skompletować Drużynę Pierścienia. W czerpaniu wzorców z najlepszych nie ma nic złego, ważnego tylko by znać granicę. A znak, że ciężko znaleźć mi 10 szczegółów różniących Kroniki od filmów Jacksona nie najlepiej świadczy na korzyść recenzowanego obrazu. Kontynuując moje porównania w filmie znajdzie się także miejsce dla Aragorna, niepokonanego wojownika o imieniu John Hunter. Towarzyszyć mu będzie Boromir, przedstawiciel tej samej rasy, tyle że z innego królestwa, lecz w obliczu większego zła trzeba będzie zjednoczyć siły. No, a żeby było poprawnie politycznie, szansę dostaną także inne rasy. Z braku elfów czy krasnoludów zastąpiono ich Afroamerykaninem i Chińczykiem, ale nie przesadzajmy z poprawnością i zgodnie z przysłowiem "czarnuszki na muszki" niech giną pierwsi. Większość filmu dzieje się w kopalni Morii, trochę odremontowanej, bo przecież jedna drużyna już przez nią przeszła, robiąc szkód co nie miara, stąd zamontowano nawet windę, aby ułatwić zejście podróżnym. Zmieniono także nazwę na Podziemne Miasto, a nie, przepraszam. Moria też była przecież podziemnym miastem, tyle że krasnoludów, w późniejszym czasie goblinów i reszty tego dziwactwa, które tutaj zastąpiono całkiem zgrabnie ukazanymi mutantami. Cel podróży został jednak praktycznie taki sam - zniszczyć. Wysilając się jednak na oryginalność, twórcy kazali drużynie nieść rzecz służącą do destrukcji wspomnianej już machiny zła, a nie przeznaczoną do zniszczenia. A tak ogólnie fabuła kręci się przy tych samych wątkach. Gandalfowi nie uda się przejść mostu, a wszyscy dobrzy muszą uważać, by nie dać się pochłonąć pokusie pierścienia, która tutaj reprezentowana jest przez maszynę zmieniającą ludzi w mutanty. Na całe szczęście jest parę rzeczy odróżniających Władcę od Kronik. Tym czymś jest chociażby jakość efektów specjalnych. "Mutant Chronicles" po raz kolejny udowadniają, że wybuchy cyfrowe wciąż wyglądają żałośnie w porównaniu z tymi prawdziwymi. No a ludzie od scenografii nie obejrzeli "Zemsty Sithów", gdyż myśleli, że wszystkie plenery można stworzyć za pomocą komputera. Niestety boleśnie widać nieprawdziwość świata wyniszczonego wojną o resztki surowców. Także z racji odmiennych realiów całego filmu język elfów zamieniono na dialekt Johna McClane'a, innymi słowy bohaterem dzisiejszego filmu jest słówko "fuck", dowodząc tym samym, że amerykański styl bycia nie zginie nigdy. Cały czas zastanawia mnie też fakt, że podczas gdy całość powstała na podstawie sensownej gry planszowej, to świat wykreowany w niej jest tak nielogiczny. Nad okopami z drugiej wojny światowej latają statki kosmiczne, a piechota wydaje się jeszcze gorzej wyposażona niż w dzisiejszych czasach. Popularnością cieszą się średniowieczne miecze, a do oświetlania drogi wciąż służą prymitywne latarki lub flary. To samo tyczy się też ubrań, zarówno cywilów, jak i wojskowych. Z dumą stwierdzam, że ubieram się niczym ludzie z XXVIII wieku. Nie wymagam wiele od każdego science fiction, ale do dobrej opowieści potrzeba tła, które chociaż sprawia wrażenie wiarygodnego. Na szczęście po mimo całej masy wad, film ma parę zalet. Pierwszą z nich jest z pewnością gwiazdorska obsada. Drużynę pierścienia stworzą Hellboy, Punisher, zabójczyni Miho (z "Sin City"), a nawet Zygfryd, bohater adaptacji opery Wagnera. Żaden z nich nie tworzy oskarowej kreacji, ale widać, że to doświadczeni twardziele i ogląda się ich przyjemnie. Kroniki Mutantów, jak już wspomniałem, są nielogiczne i naciągane, na ten przykład w odpowiednich momentach mutanty nie zagrażają pozytywnym bohaterom, aby ci mieli czas pożegnać się z przyjacielem czy pokonać największego bossa. Jednak w całej tej prymitywności tkwi czysta przyjemność z oglądania. Miłośnikom komiksów superbohaterskich z pewnością przypadnie do gustu klimat filmu, wspierany przez wspomniane już interesująca (choć prymitywnie zrobione) plenery. Po pierwszych dziesięciu minutach można pomyśleć, że ma się do czynienia z naśladowcą Starship Troopers. Dalszy rozwój fabuły powoduje jednak masę skojarzeń do Władcy Pierścieni, w dodatku całość wykonana jest w stylu "Sky Kapitan i świat jutra". "Kroniki Mutantów" oryginalności nie mają ani za grosz. Nie wymagającemu widzowi potrafią jednak zagwarantować dobrą, wyrazistą, niewymagającą myślenia akcję. Oglądając film z odpowiednim nastawieniem, można się na nim nie zawieść.
1 10
Moja ocena:
6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Współczesne filmy coraz częściej są ekranizacjami i to już nie tylko popularnych książek czy komiksów,... czytaj więcej
Film jest zlepkiem takich filmów, jak „Sin City” czy „Sky Kapitan”. Podobne efekty specjalne, podobna... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones