Recenzja filmu

No Escape (2015)
John Erick Dowdle
Pierce Brosnan
Lake Bell

Dramatyczna walka o przetrwanie!

"No Escape" to z pewnością obraz niepozbawiony mniejszych lub większych wad i uchybień, charakteryzujący się ponadto prostą i opartą na schematach historią, która w wielu aspektach zostaje
Polscy dystrybutorzy czasem naprawdę nie mają nosa dodobrych filmów. Wciąguostatnich miesięcy dostaliśmy dooglądania kolejną część "Paranormal Activity", skrajnie słabego "Piotrusia. Wyprawa doNibylandii", remake żerujący nalegendzie serii filmów zJasonem Stathamem wroli głównej pt. "Transporter: Nowa moc", koszmarnie złą "Fantastyczną Czwórkę"imocno rozczarowującą kontynuację "Sinister". Wtym samym czasie, wróżnych krajach nacałym globie miał premierę nieudolnie rozreklamowany, dramatyczny thriller podejmujący tematykę przetrwania zOwenem Wilsonem wcielającym się wczołowego bohatera produkcji. Pomimo faktu, iż film spotkał się zchłodnym przyjęciem krytyków, tomógł poszczycić się bardzo entuzjastycznym obiorem wśród kinomanów, którymbez wątpienia przypadł on dogustu. Świadczy otym, chociażby wynik box-office’owy obrazu, któryokazał się niemal jedenastokrotnie większy niż jego budżet. Ojaką produkcję zatem chodzi? Mowa tutaj o "No Escape"– jednym zlepszych filmów surwiwalowych ostatnich lat, któryna tle powyższych obrazów wypada wręcz rewelacyjnie.


Mocną stroną produkcji jest poprowadzona zogromnym wyczuciem historia, która, pomimo powielania gatunkowych schematów, broni się solidnym wykonaniem orazumiejętnym wykorzystaniem zapożyczonych wzorców. Film skupia się naprzedstawieniu losów pewnej amerykańskiej rodziny, którazmuszona jest przeprowadzić się doAzji Południowo-Wschodniej zewzględu nanowa pracę Jacka – głowa familii. Niestety nasi bohaterowie nie zdają sobie nawet sprawy, żedobrowolnie kieruje się dopaszczy rozświeconego lwa, ponieważ zazwyczaj piękny iprzyjaźnie nastawiony docudzoziemców kraj zostaje woka mgnieniu pochłonięty przez rewolucję zbierającą krwawe żniwo. Nieświadoma zatem niebezpieczeństwa rodzina Dwyer, gdytylko stawia swoje pierwsze kroki wzupełnie obcym dla nich państwie, staje się łatwym celem dla żądnych krwi buntowników. Czy przeżywającym własne problemy bohaterom uda się zatem otrząsnąć zszoku iszybko stanąć nanogi? Czy będą gotów przekraczać kolejne granice człowieczeństwa wcelu wydostania się ztego prawdziwego piekła naZiemi wjednym kawałku?


Choć scenariusz "No Escape" dowybitnie pomysłowych nie należy, tonie można jego twórcom odmówić ambicji. Film podejmuje naprawdę ciężki itrudny doprzedstawienia temat. Scenarzyści "No Escape" starają się przede wszystkim przybliżyć kinomanom problem ksenofobii. Aby jak najwiarygodniej zobrazować wspomniane zagadnienie, twórcy sięgają dohistorii, któraczęsto jest najlepszym nauczycielem. Przedstawiona zatem przez nich fabuła jest luźno zainspirowana prawdziwymi wydarzeniami dotyczącymi niepokojów społecznych wAzji Południowo-Wschodniej mającymi miejsce wubiegłym wieku. Oczywiście nie istniała żadna rodzina Dwyer, aprzedstawione wyczyny głównych bohaterów są zwyczajną fikcją, lecz zarysowana wfilmie sytuacja, atakże wyraźnie nakreślony przez scenarzystów nadmieniony problem ksenofobii, jak iwykorzystania krajów Trzeciego Świata przez państwa wysoko rozwinięte, jest ciągle aktualnym zagadnieniem wymagającym dyskusji iniezwłocznej interwencji.


"No Escape" może się poszczycić naprawdę sprawną reżyserią. Muszę przyznać, żenie sądziłem, iż nieznany mi wcześniej twórca, wtak nieprzewidywalny ipozytywny sposób mnie zaskoczy. Byłem widać wogromnym błędzie. John Erick Dowdle doskonale prowadzi swój film iumiejętnie posługuje się kamerą. Reżyser poprzez odpowiednio zastosowane spowolnienia, najazdy naokreślone przedmioty itwarze bohaterów, potrafi doskonale uchwycić dramaturgię obserwowanego przez widzów wydarzenia. Jako przykład można podać scenę, wktórej dochodzi dozderzenia się buntowników zesłużbami porządkowymi. Reżyser wspomagając się udaną symboliką, wycisza muzykę, atym samym wyostrza dane dźwięki – wprzypadku omawianego fragmentu jest toodgłos uderzania policyjnej pałki oplastikową tarczę – jak również nadłuższy moment spowalnia akcję obserwowanego przez kinomanów wydarzenia, siejąc tym samym niepokój, któregonastępstwem jest wzrastające przerażenie ipoczucie bezsilności. Wpewnym momencie możemy niemalże doświadczyć nawłasnej skórze uczuć iemocji głównego bohatera filmu. Efekt bezradności izagubienia wobec dziejących się wydarzeń zostaje spotęgowany poprzez fakt, żeJack Dwyer wraz zeswoją rodziną znajduje się wzupełnie obcej dla niego rzeczywistości – świecie, zktórego zasadami iprawami nie zdążył się jeszcze wżaden sposób zapoznać. Poprostu doskonała robota.


Sprawna reżyseria znie mniej udaną symboliką przekłada się naświetny klimat filmu iatmosferę ciągłego niepokoju. Początkowo obserwujemy zwyczajną, niczym niewyróżniającą się rodzinę, która, podobnie jak wiele innych, zmaga się zjakimiś problemami. Można nawet powiedzieć, żeatmosfera filmu pomimo paru niewątpliwych rys naszkle jest dość radosna isielankowa. Jednakże tylko doczasu… Wmiarę rozwoju akcji wprodukcji pojawia się coraz więcej niepokojących oznak – krzątające się oddziały niezorganizowanych żołnierzy naplacu, niedziałający telewizor, przepalona żarówka czy utrudniona łączność (brak zasięgu wtelefonach) – każda ztych zrzeczy osobno toniby nic wielkiego, lecz wmomencie, gdyte drobnostki zaczynają się nawarstwiać, widzowie wraz zbohaterami produkcji nie mogą pozbyć się natarczywego przeczucia, które podświadomie sugeruje im zbliżające się nieszczęście; przecież coś tutaj jawnie nie gra, nie tak miał wyglądać wyjazd państwa Dwyer! Kulminacyjnym punktem produkcji jest wybuch zamieszek. Odtego momentu film staje się znacznie dynamiczniejszy, reżyser porzuca symbolikę iwdość dosadny iniepozostawiający złudzeń sposób, obrazuje kinomanom skutki ksenofobii. Przedoczami widzów przemykają szokujące ioburzające kadry, naktórych można zauważyć leżące wkanałach orazna ulicach zwłoki zastrzelonych lub pobitych naśmierć ludzi. Warto tutaj wspomnieć, żeod momentu pierwszego starcia Jacka Dwyera zrebeliantami, produkcję śledzi się wnapięciu dosamych napisów końcowych. Nawet wefragmentach, wktórych obraz zwalnia nieco swoje tempo, reżyser nie pozwala zapomnieć zarówno kinomanom, jak ibohaterom "No Escape", iż pomimo błogiej ciszy iwzględnie spokojnej napozór okolicy, żaden cudzoziemiec ani przeciwnik buntu nie może czuć się bezpiecznie naterenie Azji Południowo-Wschodniej. Państwo Dwyer znajduje się zatem wstanie ciągłego zagrożenia życia. Produkcję można przyrównać dostopniowo wrastającej fali tsunami. Im dalej wlas, tym sytuacja rodziny Jacka staje się coraz dramatyczniejsza, awkońcu nawet ibeznadziejna. Zkażdą sekundą wzrasta napięcie, alos bohaterów dosamych napisów końcowych pozostaje dla widzów trudną doodgadnięcia zagadką. Askoro już ozakończeniu mowa… tojednoznacznie należy pochwalić sposób, wjaki udało się scenarzystom podsumować napisaną przez nich historię. Nawiązanie dotrudnego porodu iurodzin jednej zbohaterek obrazu doskonale oddaje postawę rodziny podczas całej produkcji, atakże niesie zesobą pewien prosty przekaz mówiący otym, żenigdy nie powinniśmy się poddawać, aco zatym idzie, walczyć dosamego końca, nawet wsytuacjach skrajnie beznadziejnych.


Pozostaje jeszcze sprawa brutalności. Przemoc wfilmie bardzo często nie zostaje ukazana wprost, brak tutaj rasowych scen gore, lecz dzięki odpowiednim cięciom imontażowi reżyserowi udaje się bez wątpienia zszokować widzów iskłonić ich dorefleksji. W "No Escape" nigdy nie zostaje przekroczona granica dobrego smaku, aleznajduje się tutaj kilka scen, które dosłownie balansują nawspomnianej granicy – są mocne iwzbudzają uzasadnione kontrowersje; zpewnością zapadają wpamięć. Produkcja dostała kategorię wiekową R, dzięki czemu twórcom udało się należycie przedstawić wstrząsające iszokujące wydarzenia mające miejsce wAzji Południowo-Wschodniej. Reżyser zatem wolał uniknąć scen gore, przez które jego obraz mógłby niezamierzenie wpaść campowe tony, aco zatym idzie, nabrać tandetnego posmaku. Zamiast tego twórca wołał skupić się nasugerowaniu, anawet czasem prowokowaniu widza, skutecznie działając najego psychikę.


Jednak wszystkie powyższe elementy straciłyby nawartości, gdybynie stojące nadobrym poziomie aktorstwo. Napierwszym planie króluje Owen Wilson, którypotwierdza, żejest utalentowanym, aco najważniejsze wszechstronnym aktorem umiejącymodnaleźć się nie tylko wgłupich komediach, lecz także wpoważnych dramatach wymagających nietuzinkowych zdolności. Wroli zrozpaczonego, próbującego zawszelką cenę ratować swoją rodzinę ojca wypadł nadwyraz przekonująco. Woczach aktora możemy zobaczyć zwątpienie, przerażenie orazobawę owłasne życie. Nasrebrnym ekranie dzielnie wspiera go Lake Bell wcielająca się wżonę odgrywanego przez Wilsona bohatera. Oboje wzajemnie się uzupełniają, ałącząca ich wprodukcji wieź, dzięki niewątpliwej chemii pomiędzy gwiazdami, potrafi wzruszyć orazchwycić zaserce. Przekazywane przez tę parę uczucia wydają się prawdziwe iszczere, aich postawa wobec siebie, zdolność dopoświęceń iwzajemne zaufanie przywraca wiarę wjedno zpodstawowych wartości wżyciu każdego człowieka, czyli rodzinę. Pochwalić należy również Claire Geare iSterling Jerins wcielające się wcórki głównych bohaterów obrazu, które wypadły równie wiarygodnie, co chwalona powyżej dwójka. Nawyróżnienie zasługuje też Pierce Brosnan. Aktor całkowicie zdominował drugi plan produkcji, kreując niejednoznacznego bohatera.

Podobny poziom doaktorstwa udało się utrzymać także wprzypadku oprawy audiowizualnej filmu. Jak naprodukcję otak skromnym budżecie (wynoszącym zaledwie 5 milionów dolarów), "No Escape" wniczym nie ustępuje gatunkowym rywalom. Efekty specjalne zpewnością nie zachwycają widowiskowością, alenie rażą również sztucznością czy kiepską realizacją. Szczęśliwie stanowią one jedynie dodatek, wgruncie rzeczy mało istotny detal wzbogacający tę piękną opowieść opoświęceniu, miłości izaufaniu. "No Escape" tozpewnością obraz niepozbawiony mniejszych lub większych wad iuchybień, charakteryzujący się ponadto prostą iopartą naschematach historią, którawwielu aspektach zostaje niepotrzebna spłycona. Dlaczego zatem warto zawracać sobie nim głowę? Chociażby zewzględu nawydobyte przez twórców problemy isposób ich ukazania. Te bowiem zostają przedstawione zperspektywy zwyczajnej, zagubionej iniewinnej rodziny, którejjedyną zbrodnią jest jej narodowość, co niestety wystarczy doobarczenia ich odpowiedzialnością zagrzechy ipowszechne postępki wielkich korporacji. Polecam!
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones