Recenzja filmu

Okręt (1981)
Wolfgang Petersen
Jürgen Prochnow
Herbert Grönemeyer

600 stóp pod ziemią

W "Okręcie" naprawdę możemy poczuć jakbyśmy nagle znaleźli się 200 metrów pod poziomem morza. Klaustrofobiczne pomieszczenia, brud, smród, brak dostępu do bieżącej wody, tłum ludzi na metrze
Long story short: nie powstał dotąd lepszy film o łodziach podwodnych niż "Okręt" Wolfganga Petersena. Boję się po tym, co zobaczyłem wrócić do takich produkcji jak "Polowanie na Czerwony Październik" czy "Karmazynowy przypływ". Filmy, które niegdyś wielbiłem, owszem wciąż pewnie ze świetną, sprawną akcją wspaniałych lat 90-tych jeszcze nie skażonych wszechobecnymi efektami CGI, ale każdy inny obraz przedstawiający łodzie podwodne po tej produkcji wyda się zaledwie niewiarygodną bajeczką na dobranoc.

W "Okręcie" bowiem naprawdę możemy poczuć jakbyśmy nagle znaleźli się 200 metrów pod poziomem morza. Klaustrofobiczne pomieszczenia, brud, smród, brak dostępu do bieżącej wody, tłum ludzi na metrze sześciennym, brak okien i ciągnące się w nieskończoność korytarze prezentujące majestatyczną łódź. Wesołe zabawy ustają, właśnie zawitaliśmy do piekła. A dalej (głębiej) może być już tylko gorzej.

Czasy II wojny światowej. Z portów okupowanej Francji niemieckie dowództwo wysyła do walki jeszcze więcej U-bootów, które miały zgładzić Wielką Brytanię. Duma narodu jednak coraz częściej ponosi porażki na rzecz brytyjskich frachtowców, które wspierane są przez skuteczne niszczyciele. Film przedstawia historię jednego z niemieckich okrętów wojennych, który w 1942 roku wyruszył w morze.

Obejrzałem wersję reżyserską, która trwa 3 godziny i 28 minut, więc do niej się odniosę w tekście; wersja kinowa jest krótsza o dobrą godzinę. Być może jest żwawsza, możliwe, że poświęcono realizm na rzecz absencji przestojów w fabule. Być może wiele w niej brakuje, więc te produkcje mogą być skrajnie różne. Wersja telewizyjna wydana cztery lata później trwa z kolei blisko 5 godzin!

W wersji reżyserskiej zatapiamy się w świat morskich głębin na bite 3h, podczas których obserwujemy życie codzienne załogi i ich zmagania w pułapce śmierci. Petersen doskonale obrazuje jak wyglądają podwodne ludzkie batalie nie tyle co z wrogiem czyhającym kilometry dalej, co z samym sobą. Warunki do życia nie są tutaj usłane różami. Zapomnijcie o prysznicu na następnych kilka miesięcy. O odzieży na zmianę. O własnym kącie na sen. Wszy na ciele są tu tak oczywistym zjawiskiem, jak świadomość tego, że za ścianą rozlega się bezkresny ocean.

Wizję reżysera doskonale rozumie operator. Zwłaszcza ogromne wrażenie sprawiają tracking shoty, w których kamera raz za razem podąża za członkiem załogi przeciskając się w ciasnych pomieszczeniach przez tłum ludzi. Raz, że w najlepszy sposób obrazuje to ogrom łodzi, w której korytarze wydają się nie mieć końca, a dwa pozwala nam na wczucie się w losy bohaterów - widz przy takim ujęciu kamery staje się jednym z członków opowieści.

To też jedna z niewielu znanych mi produkcji, w której tak wielką rolę odgrywa... dźwięk. Walki z wrogimi oddziałami są w większości scen niewidoczne. Wiemy, że zagrożenie nadciąga i może zaatakować w każdej chwili, ale reżyser celowo nie prezentuje nam ujęć z oddali dwóch bojujących okrętów. Petersen umiejętnie buduje napięcie związane z oczekiwaniem na atak. Sytuacje, w których żołnierze w ciszy nasłuchują zbliżających się statków są zrealizowane perfekcyjnie. Musimy mieć uszy szeroko otwarte, będzie się liczył dosłownie każdy szmer. Odgłos wytwarzanego ciśnienia - po tym jak łódź naszych bohaterów będzie osuwać się w głąb oceanu po to, by uniknąć ataku - siedzi w głowie jeszcze długo po seansie. Razem z bohaterami będziemy obawiać się o wytrzymałość okrętu.

Film nie ustrzegł się jednak wad. Jak jeszcze realizacja scen w łodzi jest doskonała i w pełni uzasadniająca nominację do Oscara dla Wolfganga Petersena za najlepszą reżyserię, tak ujęcia na powierzchni wśród szalejących fal już dziś nie imponują. Są zbyt statyczne, nie porywające i sprawiające wrażenie fałszywych. Na szczęście tych scen jest niewiele, dlatego to maleńki kamyczek do ogródka.

Twórca fantastycznie lustruje ludzką psychikę w klaustrofobicznych pomieszczeniach i ekstremalnych warunkach do życia. W końcu łódź podwodna to - bez metafor - skrzynia śmierci, z której nie można wyjść w każdej chwili. Zwłaszcza wrażenie sprawia tu jedna scena, w której ataku paniki doznaje jeden z najbardziej doświadczonych żołnierzy.

Poza samą realizacją ważna jest również tematyka, którą także potraktowano należycie. Jest to zwłaszcza miła odtrutka na amerykańskie produkcje. To kino antywojenne, w którym znakomicie przedstawiono bezsensowność wojny. Jej ofiarami zawsze są zwykli ludzie, a nie wysoko postawione jednostki. To oni cierpią najbardziej. Fenomenalne zakończenie jeszcze bardziej to podkreśla.
1 10
Moja ocena:
9
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Czy Niemcy mogą zrobić dobry, przejmujący i w miarę obiektywny film o swoich żołnierzach w czasie... czytaj więcej
Wyobraź sobie, że przez ponad dwa miesiące przebywasz na małej przestrzeni wciąż z tymi samymi ludźmi,... czytaj więcej
Filmy o II wojnie światowej to jedne z najbardziej dramatycznych obrazów, jakie mogą trafić do kin. Wielu... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones