Recenzja filmu

Pełen oddech (2007)
Walerij Pendrakowski

Piękna dzikość prowincji

"Pełen oddech" zachwyca pięknymi krajobrazami i ciekawym połączeniem komedii z obyczajowym dramatem. Zwieńczony został niesetety mało satysfakcjonującym zakończeniem.
Największy błąd, jaki można popełnić w życiu, to nie docenić osoby lub sytuacji. Pewność siebie, przebojowość, poczucie kontroli – to rzeczy, bez których nie można przeżyć w wielkim mieście. Jednak na prowincji, gdzie życie pozbawione jest bajeranckich gadżetów i lśniących atrap rzeczywistości, do głosu dochodzą instynkt i przyziemna potrzeba przetrwania. Ta dzika natura jest na pierwszy rzut oka piękna, lecz jeśli zbagatelizuje się ją, wtedy nie dostrzeże się szponów, które tylko czyhają, by rozszarpać naiwnych na strzępy. Oto lekcja życia, jaką przekazuje nam Walerij Piendrakowskij w swoim nowym filmie "Pełen oddech". I tak jak bohaterowie zostają uśpieni pięknem Półwyspu Kerczeńskiego, tak na widzów czeka pułapka sielskiej bukoliki. Do małej wioski przybywa młody mężczyzna w towarzystwie swojej dużo starszej szefowej (i zarazem kochanki). Wyrwali się na chwilę z wielkiej metropolii, by kobieta poznała miejsce, w którym jej chłopak dorastał. Ten ma nadzieję spotkać tu swoją pierwszą miłość. Jego kochanka dobrze o tym wie, ale czuje się na tyle bezpiecznie, że nie ma nic przeciwko temu. Przez większość seansu "Pełen oddech" ogląda się prawie jak nasze swojskie "Ranczo" czy "U Pana Boga w ogródku". To spojrzenie na prowincję okiem wielkomiejskiego turysty, który zachwyca się nieskażonym pięknem krajobrazów, naturalnością i bezpośredniością zachowania tubylców, dzięki czemu wzmacnia się jego własne poczucie wyższości wspomagane pozorną tęsknotą za rustykalną prostotą. Reżyser bardzo stara się ukazać wszystkie dole i niedole dawnych kołchoźników, którym nie zawsze kapitalizm przyniósł szczęście. Za pięknymi krajobrazami kryje się ciężka rzeczywistość, pozbawiona jakiegokolwiek sentymentalnego uroku. Jednak bohaterowie zbyt późno odkrywają tę prawdę, za co życie wystawi im wysoki rachunek. Ignorancja rzadko kiedy popłaca. "Pełen oddech" zachwyca pięknymi krajobrazami i ciekawym połączeniem komedii z obyczajowym dramatem. Jednak wydaje się, że reżyser trochę za bardzo przedobrzył z sielankowymi klimatami i kiedy nad bohaterami gromadzą się chmury, nie każdy widz będzie w stanie przyjąć tę nagłą zmianę konwencji. Problemem jest też nadmierna dosłowność i histeryczne udramatyzowanie końcówki, która przez to sprawia wrażenie przejaskrawionej i naciąganej, pobrzmiewając fałszywą nutą. Ten kontrast jest tym wyraźniejszy, że w filmie jest wiele scenek rodzajowych, gdzie skomplikowane emocje odmalowane zostały prosto, bez ekstrawagancji i nadmiernej stylizacji. Można zatem powiedzieć, że "Pełen oddech" jest filmem dobrym, lecz zwieńczonym mało satysfakcjonującym zakończeniem.
1 10
Moja ocena:
6
Rocznik '76. Absolwent Uniwersytetu Warszawskiego na wydziale psychologii, gdzie ukończył specjalizację z zakresu psychoterapii. Z Filmweb.pl związany niemalże od narodzin portalu, początkowo jako... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones